Mam 41 lat, męża, troje dzieci, ulubioną pracę. Podjęłam decyzję przemiany siebie i najbliższego otoczenia.
PRAGNĘ BYĆ ZGRABNĄ,GUSTOWNIE UBRANĄ I ZADBANĄ OSOBĄ NASTAWIONĄ DOBRZE DO SIEBIE I INNYCH LUDZI.
Tak. Zmieniłam sporą część garderoby (kupiłam: 2 pary spodni, 3 sweterki, 2 bluzeczki, biustonosz, 2 pary fig do kompletu, 3 pary kolorowych rajstop, apaszkę, botki na szpilce).
W mojej wiosce nie ma musli ani pieczywka chrupkiego , wiec postanowiłam skompletować je z tego co jest w sklepie:
Na ile mi tego zapału starczy nie wiem. Na spektakularny spadek wagi się nie nastawiam. Zamierzam jednak zadbać o siebie jak dawniej. Znów czeka na mnie osobiście mieszkanie do malowania, garderoba do wymiany w całości, kosmetyki do wymiany w całości, a w czerwcu impreza - komunia najmłodszego dziecka.
Wiem jedno: zasługuję na dobre rzeczy, dobre życie, dobre zdrowie, dobre relacje z ludźmi, dobre traktowanie siebie, nie jestem ani gorsza ani lepsza od nikogo.
To miłe uczucie. Za oknem piękne słońce - przez okno ładnie, bo na termometrze to -18 stopni. Moje problemy nie zniknęły - wprost przeciwnie, ale zaczęłam o nich mówić, to mi przyniosło ulgę. Nie chcę rozmyślać, chcę to jakoś przetrwać, przeczekać. To pewnie nic nie da, ale szarpanie się też nic dobrego nie wnosi poza stratą nerwów i zdrowia.
PS. Czemu ciagle zmieniacie pamiętniki ??? Już się gubię kogo tu znam , a kogo nie. Piszcie jakby co mi wiadomość.