Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Ja w kilku słowach? Towarzyska i leniwa realistka, z milionem pomysłów na sekundę. Pod ochronną powłoką niestety nie tak pewna siebie, jakby to wyglądało- zrzucenie zbędnych kilogramów na pewno pozwoli mi znów być sobą, po prostu.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 51564
Komentarzy: 331
Założony: 3 marca 2008
Ostatni wpis: 26 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ola93

kobieta, 26 lat, Kraków

168 cm, 92.50 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Chcę znów BYĆ SOBĄ i po prostu dobrze się czuć.

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 marca 2011 , Komentarze (4)

Coś nie mam weny, nie będę się dziś rozpisywać. Dietkowy dzień. Tylko mi się godziny posiłków rozregulują przez ten tydzień, bo choruję, a co się z tym wiąże- tkwię w domu.

I  10:30- jajecznica z 2szt. na maśle(220) z 3 plasterkami szynki drobiowej(30); 250kcal 
   12:00-  30min na stepperze, -260kcal.
   13:00-  10min cardio, -100kcal?
II 14:00- kurczak duszony z brokułem, 250g; 200kcal
III 14:30- malutkie jabłko; 50kcal
IV 17:00- 10g otrębów pszennych(40), 10g otrębów granulowanych śliwkowych(40), 100ml jogurtu naturalnego Danone(60), 1mały banan 80g (75), 1 kiwi(15), 3winogrona(20); 250kcal
V 18:00- grejpfrut 250g; 50 kcal 

i ot, efekt powyższej mieszanki:
OM NOM NOM NOM.. 
(a swoją drogą, wypiłam dzisiaj chyba ze 4,5 litra wody niegazowanej; życiowy rekord, śmiem przypuszczać- nie piję na co dzień zbyt dużo)

Do jutra! ;*

20 marca 2011 , Komentarze (5)

O, powtórzę sobie jeszcze raz. Tym razem STANOWCZO. Koniec zwalania winy na felerną "silną" wolę.
21.03.2011r. zaczynam eMŻetkę. I ćwiczyć też zaczynam, nie ma zmiłuj(!).
Efekty murowane. I tak będzie: minus 15kg do wakacji. NIE ODPUSZCZĘ, kurcze blade.
Bo kiedy, jak nie teraz? To nielogiczne. Wiem, że jak nie schudnę to będzie płacz w wakacje(tfu, wypluć te słowa! płacz w wakacje, skreślone).

17 marca 2011 , Komentarze (2)


Cholera no.
Dlaczego widzę te pieprzone cyferki na wadze i i tak nie mogę się zebrać w sobie i odmówić sobie ciastka, cukierka czy czegoś..? Dlaczego rano dobrze zaczynam.. a późnym popołudniem mam jakiś napad, który wszystko niszczy? Co sobie będę odmawiać "przyjemności", pomyślała gruba Ola, jedząc kolejny batonik. O boże... Nie chcę tak wyglądać, na prawdę. To wszystko jest.. takie chaotyczne. Z jednej strony chcę być szczuplejsza i się sobie podobać znów, a z drugiej jestem taka słaba obecnie. To chore, mam problem, zdecydowanie. Tylko najgorsze, że nikt nie jest w stanie mi pomóc, to wszystko zależy ode mnie. Mam wiedzę, nie mam.. sama nie wiem czego. Chyba siły, dostatecznej motywacji- bo nie spotkałam się, żeby ktoś skomentował negatywnie mój wygląd.
Idę jutro na siłownię. Jak to nie wypali to ja już sama nie wiem...

Co jest ze mną nie tak?!?!?! 
Tęsknię za tatą. I za Pawłem też tęsknię, mimo że okazał się cholernie niedojrzały. I jestem obrzydliwa- przez to wszystko bawię się facetami, mam świadomość. Zmieniłam się przez te durne 4 miesiące. Nie są to dobre zmiany. W głębi duszy nie chcę taka być. Zwłaszcza, że na horyzoncie pojawił się na prawdę miły facet.. ale boję się z nim spotkać. Bardzo przytyłam, odkąd ostatnio się widzieliśmy. I zrobiłam się.. nie wiem jaka, ale nie chcę niczego zepsuć. Wiecznie odwlekać się nie da, ale mam świadomość, że gdy się teraz spotkamy.. to po prostu to spieprzę. Nie mam zaufania do ludzi.. to dłuższa historia, no nic. 

Co ja mam ze sobą zrobić? Czemu to wszystko jest takie zagmatwane, ech.

14 marca 2011 , Komentarze (3)

Nie chcę już tak wyglądać. Chcę zawsze z przyjemnością patrzeć w lustro. I na zdjęcia.
Od jutra wracam w okolice 1000kcal i do intensywniejszego ruchu.
Do 18stki - 3 miesiące. Cel: minus 10-12kg.

Jeg elsker Danmark!

PS. Tak, nawpierdzielałam się duńskich słodyczy, sporo wypiłam- znów jest 80. Wstyd się przyznać.

8 marca 2011 , Komentarze (1)

Dieta padła śmiercią naturalną. Nawet boję się stanąć na wagę, w tym momencie zeszło to na dalszy plan wręcz. Jem co popadnie(choć nie jest tego znów tak wiele, bo w ogóle nie mam czasu!), o której się uda. Cholernie kaloryczny alkohol leje się strumieniami. Nie da się tego wszystkiego ogarnąć, po prostu nie da się. Zwłaszcza, że z domu wychodzę w okolicach 6.30am, a w domu jestem około 2 w nocy.. i zostają niecałe 4 godziny na sen. I tak od niedzieli, aż do czwartku włącznie. I'm so exhausted.
Ale jest przecudownie. Duńczycy..
They're totally OSOM!!!

Wracam w przyszłym tygodniu. See ya!

6 marca 2011 , Komentarze (2)

Oznajmiam wszem i wobec, że niestety wczoraj poczułam się zbyt pewnie i popuściłam pasa- waga trochę podskoczyła. Skusiłam się wieczorkiem na bezpestkowe winogrona. Wody też sporo mniej wypiłam, poćwiczyć zbyt wiele się nie udało..dzień do najlepszych chyba nie należał. Chociaż z drugiej strony czemu mój organizm nie jest w stanie schudnąć, gdy dostarczam mu dawkę większą, niż 1000kcal(ba, tyję ostatnim czasem! to nienormalne)?- 1400 to właściwie też nie jest jakiś ogrom.. No ale nic, znam ten mój organizm, więc moja wina, moja wina, nie ma czego tu usprawiedliwiać. Paseczka na razie nie przestawiam, mam nadzieję, że szybko to nadgonię..

O 16 przyjeżdża Dunka i jedziemy od razu do mnie na obiadek. Nie uraczę jej niestety jednak niczym typowo polskim, bo nie mam specjalnie ochoty na lepienie pierogów(na to wezmę ją najwyżej do sprawdzonej knajpki w któryś dzień) i miliony kalorii swoją drogą- będzie musiała zadowolić się moim pysznym grillowanym kurczaczkiem, z ciemnym ryżem, brokułem i sałatką. Za to będzie i deserek- znów ta popisowa galaretka(czerwono-zielona!) z truskawkami i kiwi.. tym razem także bitą śmietaną i czekoladą. Wersja co prawda trochę bardziej kaloryczna, ale i efektowna. A wieczorem na pewno czeka nas pubbing/clubbing- i pewnie pojawi się jakieś piwko, ale potem postaram się przejść na wodę z cytrynką. Przyoszczędzę się też do południa, może uda mi się poćwiczyć więcej.. no zobaczymy co to będzie, tryb troszkę mniej zależny ode mnie aż do czwartku.

Ale zabawa na pewno kolorowa! 
Miłego dnia, Pyśki!

5 marca 2011 , Komentarze (5)

Cześć i czołem!
Mamy dziś 5 marca, czyli 5 dzień mojej dietki. Postanowiłam się zważyć i troszkę w moich pomiarach zmienić- na szczęście jest co, spadły ze mnie 2 kg, z 80 do 78. Sama waga może wrażenia jeszcze nie robi, ale zmiana jest w porządku.. 

Jako że miałam wczoraj wielką chęć na coś słodkiego- na dziś przygotowałam sobie agrestową, piękną zieloną galaretkę.. i kupiłam paczkę świeżych (cudownych, napompowanych, hiszpańskich) truskawek. Więc deserek już zapachnie wiosną..

No i racja, skoro już się wykurowałam.. przez moją Dunkę teraz nie będę miała specjalnie możliwości, ale o ile pogoda i chęci dopiszą- od przyszłej soboty zaczynam biegać 

Ojej, a na tych tutaj dajcie mi namiary- kocham ŻELKI! :< ...ale ta miłość w najbliższym czasie musi pozostać platoniczna.

4 marca 2011 , Komentarze (4)

Zaczyna się.. ale mnie ssie, wykrakałam, ughh..:< nie mam co ze sobą zrobić i tylko jedzenie mi w głowie. A już 1000kcal wykorzystane, zresztą jest po 18 przecież. Zjem jakieś owoce, do 1100-1200 dobiję i może przejdzie, na więcej sobie nie pozwolę(ciastka sobie odmówiłam!). A i te owoce tylko dlatego, że trochę dziś tych kalorii spaliłam więcej niż zwykle. 
Ratunkuuuu!!!

4 marca 2011 , Komentarze (2)

Wiem, że dzień 4 to efekty jeszcze mierne(pewnie i żadne!), ale coś się chyba zawzięłam.. napadom głodu nie ulegam, więc nie jest źle! Nim się obejrzę, a nie tylko waga, ale i centymetry zaczną lecieć.. a najlepsze uczucie to gdy lecą ciuszki, to jest to...
Posiłków konkretnie tu na razie nie zamieszczam, bo wszystko zapisuję odręcznie w zeszycie- tak schudłam kiedyś i tak chcę teraz, to mi na pewno jakoś pomaga.. ale dziś się pochwalę, że uraczyłam się truskawkami(niestety tylko mrożone, ale zawsze coś!), mmm..

Zapomniałam jeszcze podzielić się z Wami newsem! W niedzielę przyjeżdża do mnie Dunka na wymianę- my do Danii jedziemy w kwietniu. Jestem so excited!- mam jedynie nadzieję, że mój angielski sprosta.. mam to szczęście, że mogę pomagać sobie niemieckim. No zobaczymy co to będzie, do odważnych świat należy Na pewno pokażę jej Kraków z jak najlepszej strony.
Boję się tylko, że ciężko się nie będzie w pubie/klubie na jakieś piwko nie skusić.. a to przecież miliony kalorii. No nic, koniec smęcenia.

A po wyjeździe mojej Duńczyczki(brzmi zdecydowanie lepiej, niż Dunka, nie? Sama wymyśliłam!).. zaczynam biegać, moje drogie! Albo nawet zapiszę się na siłkę/aerobik. 
O, tu to pasuje nawet- , lubię to, haha.

Buziaki, trzymajcie się cieplutko

3 marca 2011 , Komentarze (2)

No właśnie, dopiero dzień trzeci.. a tu już pierwsza pokusa- tłusty czwartek! W tym roku nie "świętuję". Chyba że już na prawdę nie wytrzymam to na więcej niż pół pączka sobie nie pozwolę, obiecuję! Waga już minimalnie poszła w dół, ale nie chcę się jeszcze cieszyć, bo mam świadomość, że takie "wahania" nie są stałe.
Prócz tego dziś czwarte zajęcia(3-godzinne wykłady!)- zapisałam się na prawko. Tak, jestem z siebie bardzo dumna.. chyba tylko do czasu, gdy nie siądę za kółko, no ale zobaczymy co to będzie. Strzeżcie się na krakowskich drogach, kobitki!

Trzymajcie się!