Odwróciłam się na pięcie i po prostu sobie poszłam. Tak było prawie rok temu. Bez powodu, zwyczajnie wyczerpały mi się chęci i przyjemność bycia tutaj. Zaglądam czasami na Vitalię i tyle. Wpisy nieaktualne, pasek przestarzały, zdjęcia stare... Nawet nie wiem specjalnie co u Was, choć to akurat mogę nadrobić.
A ja? Waga właśnie świeżo wzrosła po ponad miesięcznym pobycie w Polsce i zajadaniu chlebków ze wszystkim, słodyczy na okrągło, grillów na każdym kroku i lodów kręciołków codziennie (prawie). Dokładnie w tej chwili siedzę na dość zasyfionej kanapie, u mojego boku znajduje się cudny piesek pociesznie pochrapujący, kanapa zaś w parterowym domku na obrzeżach Kopenhagi. Jestem sama pod opieką pieska, gospodarze w robocie, moje dzieci w Polsce u dziadków podczas wakacji, Tomek niespodziewanie również w pracy podczas robót wykończeniowych w budowlance. Jesteśmy z Tomkiem w Kopenhadze celowo, bo w drodze powrotnej na Islandię i czekamy tu do soboty na samolot. Nocujemy u znajomych. Wynaleźliśmy dość tanie jak na środek sezonu turystycznego połączenie lotnicze z Islandią. Lecimy z Gdańska do Malmo, skąd busem walimy do Kopenhagi a stąd bezpośrednio do Keflaviku. Mamy ten komfort, że mamy dwa darmowe noclegi u znajomych, dlatego możemy sobie wybrać najtańszą opcję kupna biletów. Tomek za jakiś tydzień, może półtora żegna się z Islandią na dobre i osiada właśnie w Kopenhadze, gdzie dziś przeciera szlaki w nowej pracy. Zaczyna pracę u swojego przyjaciela, który ma tu swój biznes. Tak. Więc to wszystko oznacza dla nas dokładnie tyle co zmiany, duże, radykalne, same zmiany. Jakoś w zeszłym roku po wakacjach oznajmiłam Tomkowi, że ja potrzebuję decyzji. Muszę znać kierunek, w jakim nasze życie ma się toczyć a nie jak do tej pory dryfowanie wokół Islandii. Korzonki sobie chciałam wypuścić. Do końca roku mieliśmy więc podjąć ostateczną decyzję, czy zostajemy na Islandii na stałe. To by oznaczało np władowanie oszczędności w zakup mieszkania. Decyzja zapadła jednoznaczna, ze nie chcemy tam zostać i kropka. I wyobraźcie sobie, że dalej wszystko potoczyło się praktycznie samo, praca dla Tomka przywędrowała bez ruszanie palcem w bucie. Tomka przyjaciel przyjechał do nas w odwiedziny, zwierzył się że ma już dość mieszkania w Danii, chce wrócić do Polski i szuka kogoś zaufanego, komu mógłby powierzyć swój biznes. Jeśli takie sytuacje same się podkładają to dla mnie nie ma wątpliwości, że obraliśmy dobry kierunek. Dania to w końcu Europa, do Polski niedaleko, możemy więc wizytować rodzinę częściej niż raz na dwa lata. Teraz to już widzę niemal same plusy. Jasne, że trochę żal zostawiać Reykjavik, w którym żyjemy już 7 rok, pracę w której mi po prostu dobrze, znajomych, nawet wynajmowane prawie 5 lat mieszkanie, o którym myślę "mój dom". Póki co cieszę się na powrót do Islandii, bo przede mną cały miesiąc bez dzieci i Tomka! co z tego że urlop się właśnie kończy. Będę sama na chacie! przez miesiąc! co mi się nie zdazyło odkąd mam Tomka i dzieci. Fajnieeee, uwierzcie, że tego mi właśnie trzeba. Mam plan zrzucenia balastu, bo przecież mamy lato na Islandii a ja mam rower i do pracy spory kawałek nawet pod górkę. Kurczę, co za radość! Troszkę martwię się o Sonię, bo wiem że glizdka będzie tęskniła za nami.
Wystarczy na dziś. Pozdrawiam Was i dzielę się swoim entuzjazmem i słuchajcie! nawet mam maszerujące mróweczki w żołądku jak pomyślę o zmianach, które nas czekają. Oczywiście, że będą pozytywne, w inny układ bym nie weszła. Juhuuu!