Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka

O mnie

Jestem internetowe zwierzę, od bardzo dawna. Pierwsze komputery własnoręcznie sobie składałam, tak zwane klony ajbiema. Czytywałam kiedyś namiętnie fantastykę, teraz jakby mniej. Lubię wyprawy rowerowe, baseny z nie za zimną wodą, żeglowanie po Cykladach, koszenie trawnika.... Ach, i jeszcze - byłam kiedyś, przez 3 lata, Pierwszą Damą polskiego Tomb Raidera. ______________________
_____________
Mam pamiętnik otwarty dla wszystkich. Nie ma potrzeby zapraszania mnie do znajomych. Jeśli ktoś chce mnie czytać i śledzić na bieżąco - to wystarczy dodać do ulubionych pamietników. Bo wśród vitaliowych znajomych chcę mieć tylko prawdziwych ZNAJOMYCH.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1817623
Komentarzy: 19150
Założony: 16 marca 2009
Ostatni wpis: 15 lutego 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
jolajola1

kobieta, 62 lat, Warszawa

158 cm, 63.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: w wiecznej pogoni za stabilnym 55

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 sierpnia 2009 , Komentarze (3)

Każdego dnia troszeczkę jest mnie mniej... Malutką troszeczkę. I zaczynają mi wystawać obojczyki. A brzuch jak wystawał - tak wystaje. Ale przyznać mu trzeba, też troszeczkę mniej. Tylko troszeczkę.

Zapisanie stanu na pasku niestety dopiero w poniedziałek....tyle jeszcze do czekania.

 

Wczoraj na rowerze objechałam całą zachodniowiślaną stronę Warszawy. Kręciłam się również po Bemowie, z radością - że to nie ja -  obserwowałam ludzi stojących w tłumie przed wejściami na koncert Madonny. Zrobiłam prawie 80 kilometrów i mam odgniotki na pośladkach. Nic, na co by nie poradziła gorąca kąpiel z solą.

 

A dzisiaj wieczorem zamierzam znowu zażyć procentowego odmiennego stanu świadomości. Bo mam cholerny powód. I niech wszystko trafi szlag!

 

 

ps

jest noc z niedzieli na poniedziałek, godzina 0:50

przy tej ilosci %, jaką spożyłam - powinnam już orbitować...........

a tu nic,cholera, oprócz pewnych drobnych kłopotów z wymową, nawet pisać w miarę bez błędów potrafię

chromole to !!!

 

 

acha, jutro świtem na peno sie ne bedę ważyć - te kartofelki ociekające tłuszczykiem z karkówki, ten półkilogram moreli.... to mi na pewno nie poszło na minus na wadze....

13 sierpnia 2009 , Komentarze (1)

13 sierpnia

Ponieważ moja szklana waga znowu mnie lekuchno kocha - pozwoliłam sobie dzisiaj na obżarstwo. Owockowe. Kolorowe. Pachnące. Pomarańczowo-rumiane słodkie morele. Jedna malinowo-mechata brzoskwinia. Mleczny koktajl z ciemno-soczystych malin. Winogrona tak żółte, że same z łodyżki spadają. Śliwunie granatowe ze srebrnym nalotem, w środku w kolorze słońca przed zachodem. Wszystko kapiące słodkim sokiem po brodzie, po chciwych palcach, po łakomych zębach.

W ramach "pokuty" 37 kilometrów rowerem, pod wieczór. Gdy wracałam wieczorem nad samym brzegiem Wisły - do oczu, nosa i paszczy wpadały mi muszki i inne ćmole.

Na kolację 4 młode kartofelki, tylko z solą, kremowe słodkim miąższem. Żółtej fasolki szparagowej juz w brzuszku nie zmieściłam...

Drink, albo jeszcze lepiej dwa, i do spania

 

w dół, w dół, w dół !....

14 sierpnia

Wczoraj zassane około 1700 kcali, ostatniego drinka nie dopiłam... Dzisiaj rano waga odrobinę, ale zauważalną odrobinę w dół.

 

Przez dzień cały zassane 1557 kcali, łącznie z łyżką majonezu o świcie, po rozdzieleniu walczących kotów... tak sobie na koci stres liznęłam. Wieczorem niecałe 20 kilometrów przejechane rowerem. Ale już ciemno było i wciąż w dziury wpadałam, kości siedzenia tłukąc boleśnie. Albo wyboje czyniły zakusy na moje zęby.

 

Wieczór boleśnie samotny. Ale tylko jedno czeskie piwo Staropramen. I to rozcieńczane sokiem. W dzień ani kropli % i nawet mnie nie suszy.

 

13 sierpnia 2009 , Skomentuj

Tu Ptasie Radio. Podajemy najnowsze doniesienia z frontu walki z nadmiarowymi i niechcianymi kilogramami oraz centymetrami.

Waga w dół. Kąciki ust do góry.

Znikające centymetry w tali. Hłe, hłe, znowu mam talię.

12 sierpnia 2009 , Skomentuj

przedwczoraj nikłe 13 kilometrów rowerem, dzisiaj ponad 42, tyłek mnie boli

dieta MŻ cały czas utrzymywana

czy jestem głodna ? sama nie wiem... trochę.... czasami

9 sierpnia 2009 , Skomentuj

Waga już mi nie grozi paluchem. Jeszcze mnie nie pokochała od nowa, ale już o poranku nie straszy.

Zjadam przez dzień, wczoraj i dziś, od 1000 do 1400 kcali + wieczorem 2 lub 3 drinki. Wczoraj spacerek ośmiokilometrowy piaszczystymi drogami przez las. Dzisiaj w południe 32 kilometry na rowerze. Popołudniem 4 kilometrowy spacer na obcasach po parku pałacowym Wilanowa.

Ciut jestem głodna. Zapychałam się dzisiaj pomidorami, gotowanymi brokułami i groszkiem, ogórkami konserwowymi, oczywiście saute. Nie smaruję chlebka smarowidłem. Na głoda zjadłam malutką łyżeczkę miodu i malutką łyżeczkę majonezu, hihihi, oczywiście nie jednocześnie.

Zaraz zdejmuję soczewki z oczu i kładę się z pilotem przed tivi. Bo jutro od rana ostry zap*^#8&$........

7 sierpnia 2009 , Skomentuj

No tak.......

 

Pofolgowałam sobie w ostatnich dniach rejsu. Bo we mnie łakoma dusza łkała za smażonymi tamtejszymi rybkami, morskimi żyjątkami. I wrzeszczała na mnie, że słoneczne pomidory, podpłomyki i oliwa to za mało na kolację, że można tak 10 dni, ale nie więcej. No więc dałam mojej duszy najeść się rybek po uszy.

I w dodatku zamiast szlachetnymi trunkami, to się napijałam piwem, Amstelem i Hainekenem. Na upał one najlepsze.

W Atenach też sobie pofolgowałam. Po zdobyciu Akropolu i jeszcze dwóch mniejszych świątynnych wzgórz - z córką pozwoliłyśmy sobie na lody, ona potem na dużą musakę, a ja na talerz morskiego drobiazgu. Mniam....

I w czasie trzydniowej podróży powrotnej też jadłam, gdy się zatrzymywaliśmy na spanie. Ten puszysty omlet, ta smakowita ryba słodkowodna (pyszna była, ale nie wiem, jak się nazywa ten gatunek po serbsku) i ten różowy łosoś u nas na granicy.

I na Słowacji czekolada Studencka, tęskniłam za nią 2 lata.

 

Śnią mi się te wszystkie smaki, ale waga jest bezlitosna. Pogroziła mi palcem za brak konsekwencji. Urosła. Niedużo, ale jednak. Ponad kilogram.

Chociaż z drugiej strony - pamiętam rejsy, po których wracałam cięższa o 4 kilo. Więc może jednak nie tragedia.

Obmierzyłam się. Urosłam tylko w tali, gdzie indziej jest konstans lub spadek.

 

Od wczoraj znowu liczenie kalorii. Masełka cienko. Wędlina oszczędnie. Jogurty i mleczne słodkości a sio. Jako przegryzki - groszek, kukurydza, pomidory, wszystko saute. Na szczęście już nie robię sobie drinków w dzień, zawsze to mniej do zassania.

 

Ach, wczoraj starsze dziecko "pożyczyło" tylko "na chwilę" mój osobisty rower. Wróciło z rozwalonym tylnim kołem. Dawno nie byłam tak bliska dzieciobójstwa.

 

Teraz  - na obiad - zjadłam 1 kromę ciemnego chleba z ziarnem, cienko smarowidła, 1 prawie przeźroczysty plasterek polędwicy i michę krojonych pomidorów z oliwą grecką. Te pomidory nie smakują jak tamte, na wyspach, nie mają w sobie tego cudownego słońca. Szkoda. Wielka szkoda.

 

OPALONA JESTEM, wczoraj i dzisiaj na ulicy nie widziałam nigdzie ciemniejszej osoby. To ten wiatr na jachcie, to tamto słońce wszędobylskie, to te odblaski światła na falach. Te odblaski antyczni wyspiarze nazywali oczami roześmianych bogów...

1 sierpnia 2009 , Skomentuj

dzisiaj o 12 skonczu\ylam rejs, zwiedzanie Rodos i powrot promem mi pozostaly do Aten, a potem autem do domu

sukienka, ktrora wczoraj zalozylam, nie miala faldek na brzuchu

w ogole jakos mi mnie lzej.......

acha, gdy blywalam po chrzcie morskim dla kilkorga z zalogi - to mnie udziabala osa!!!!! to bylo przedwczoraj, a dzisiajsdzej nocy ramie mi spuchlo jak bania, do lekarni trzeba bylo

 

za 3 dni stan e na mojej szklanej wadze - trzymajcie kciuki!

29 lipca 2009 , Skomentuj

dzisiaj dzien zwiedzania

Kos, twierdza joannitow, platan Hipokratesa, Ancien Agora, wielka willa romanska, kolumnada przy Alei Dyskobolow, pieczolowicie odrestaurowane mozaiki, spory Odeon, a za nim pastwisko byka bawolu, wielkie zwierze, jeszcze raz Ancien Agora, sredniowieczne skupiska budowli wszelakich

rodzina mi padla i zdycha i jedli lody - A JA MAM PARE W SOBIE I POWERA, hihhihi

ja tylko winogrona bezpestkowe jadlam i wode pilam..... i mam jeszcze pare, a te moje kochane to zdechlaki

a ja przeciez po osmej obieglam/otruchtalam/omaszerowalam wieksza czesc miasta

28 lipca 2009 , Komentarze (2)

plywam codziennie, normalnie i z pletwami, dzisiaj na przyklad na Pserimos poplynelam zaba 350 metr z lodki na plaze, tam piwo i lodzik i masaze piaseczkiem mialkim, potem jeszcze jedno piwo i z powrotem 350 na lodkie kraulem, pod wiatr

woda sonagorzka wyciaga ze mnie wszystko, bo jak doplynelam na jacht to usychalam z pragnienia i wydoilam duszkiem dwie herbaty

biegam prawie codzinnie, ciut po swicie, ale Grecy juz w kafejach siedza i sie patrza wielkimi oczami na spocona wariatke - dzisiaj biegaam na Kalimnos w Pothii; potem czesto ta sama trase robie z apataratem i czasem z ciezkim statywem

nocne spacery tez odwalam-odwalamy, takie z szukaniem odludnych miejsc po ciemku.... wczoraj "na deser" obserwowalismy polujace nietoperze

alkoholu mniej, przeciez go calkiem nie porzuce!

jem mniej i mam jedna faldke mniej na brzuchu i pojawiy mi sie kosci biodrowe - a w Atenach w samochodzie czekaja na mnie moje dzinsy, w ktorych tu jechalam.... ciekawe bedzie je zalozyc i ....boje sie... zobaczyc efekt....

dzisiaj kolacja na Kos, drzewo, pod ktorym wykladal Hipokrates, ruiny, meczety, cumujemu kolo portu wojennego, bo moja ukochana marina byla cala zajeta.... szkoda, tam sa "salony kapielowe dla dwojga" wielka szkoda

 

ps

pisze z greckiej @caffe, nie mam polskich ogonkow i nie moge przestawic.... wrrrr

25 lipca 2009 , Komentarze (1)

żeglujemy

nocą najczęściej, by za dnia stanąć w marinie iiść w miasto

na Mykonos niestety koszmarnie nadużyłam alkoholu, mieszając go radośnie

baileys z gwinta na łódce

piwo do rybki przy pelikanie

4 niebieskie blu lagón i jedno coś czerwonego w naszej ulubionej knajpie dla tranwestytów

w kabanie do mariny usłyszałam po polsku text "nasi tu byli" a potem nie pamiętam nic aż do 5 rano... typowe zatrucie, koszmarny ból głowy, mdłości, wymiotów niewiele, ale za to mnie przeczyściło, leciutka teraz jestem, cały dzień przeleżałam nałożu boleści... apotem o 23 noca znowu wypłynęliśmy

teraz jesteśmy na Ikarii, jeden hotspot na miasteczko, upał, cerkiewka i 2 kościółki, i UPAŁ, UPAŁ....

czy piwo w takim upale tuczy??? bo mam wrażenie, ze wypocę wszystko, zanim dojdzie do połowy mojego układu pokarmowego....

pyszna greek coffi, gęsta, pylista, słodka i koszmarnie mocna, mniam, mniam...