Pamiętnik odchudzania użytkownika:
evelevee

kobieta, 40 lat, Gdańsk

163 cm, 77.90 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Do końca roku- 70 !!!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 lutego 2017 , Komentarze (2)

Jakaś taka niemoc mnie ostatnio do wszystkiego wzięła. Waga nadal nie spada. Dalej walczę ćwicząc (ale już trochę mniej niż w styczniu- teraz codziennie 40 min.) i trzymając się diety. Ale moim ogromnym problemem są słodycze. Teraz apetyt się jeszcze wzmógł! Po prostu mam taką chęć na słodycze, że nie umiem się powstrzymać! Kupuję jabłka w ogromnych ilościach i jem je jak mam ochotę na słodycz, lecz po 10 minutach od zjedzenia jabłka i tak sięgam po ciastko... Nie wiem czy to już przesilenie wiosenne, ale mam naprawdę kłopot z sobą. Jestem mega zmęczona, pracę zaczynam o 9 a nie o 8 w konsekwencji czego siedzę dłużej... Poza tym pracy mam tyle, ze i tak nie wyrabiam się w ośmiu godzinach. Czasem juz z tej bezsilności lecą mi łzy. Nie mówiąc o tym, że zaczęłam się UŻALAĆ nad sobą, a to przeciez nie moja natura- staram się nie narzekać,na wszystko patrzeć z dobrej strony, a teraz stałam się pesymistka największą na świecie. Winę zwalam na pogodę bo jakieś resztki mojego rozsądku podpowiadają mi, ze nie jest źle i że ten stan minie. Ech... przynajmniej ponarzekam ;)  

W tym roku chciałabym w końcu zajść w ciążę. Już parę miesięcy się staramy jednak póki co nic z tego nie wychodzi... To chyba też wpływa na mój humor :( Czuję się jak wielka kula stresu, czuję, że potrzebuje urlopu bardziej niż zawsze i po prostu muszę odpocząć... Zawsze uważałam, ze jak zaszłabym w ciąże to jak zdrowie pozwoli to pracowałabym tak długo jak się da. Teraz moja praca wywołuje we mnie takie emocje, ze chyba dla mojego zdrowia byłoby lepiej iść na zwolnienie... Moja wzmożona aktywność fizyczna w styczniu i teraz spowodowana jest tym, że pracując dużo ponad 8 h dziennie przy komputerze po prostu czuję, że muszę się poruszać.. Myślałam także aby napisać wypowiedzenie, ale skoro planuję ciążę to czy ma to sens? W firmie obok z tej samej branży poszukują kogoś na  podobne stanowisko, ale bardziej rozwojowe i przede wszystkim byłaby to siedziba innej firmy więc sam fakt pracowania w siedzibie daje już większe szanse na przyszłość. Jednakże nie chciałabym aby było tak, ze zmienie pracę i zajdę w ciaże- chciałabym być fair do nowego pracodawcy... Najlepiej byłoby szybko zajść w ciąże, wrócić do starej pracy, a potem przenieść się do nowej (oni tam mają nawet przedszkole dla dzieci pracowników ;) )

Ech nie wiem, nie wiem... przepraszam, ze tak narzekam, obiecuję, ze jak zejdzie ze mnie ten paskudny humor to dodam jakiś weselszy wpis :)

4 lutego 2017 , Komentarze (4)

Styczeń uważałam za udany miesiąc. Trzymałam się zaplanowanych posiłków, jadłam zdrowo. Jak skusiłam się na coś słodkiego to więcej ćwiczyłam. Ostatni posiłek jadłam o przyzwoitej porze i nie zdarzyło mi się, aby jadła na noc. Ćwiczyłam codziennie (nie ćwiczyłam tylko dwa dni w ciągu całego miesiąca) co najmniej godzinę. Urozmaicałam ćwiczenia- basen, łyżwy, nordic walking, stepper i rowerek i zawsze dawałam z siebie wszystko. Nie piłam żadnych napojów tylko wodę. Jeśli alkohol- to czerwone wino. Dużo zdrowego, mało tłustego. Wzór. 

Wydawało mi się, że jest mnie mniej. Że mi nóżki zeszczuplały. Że brzuszek się wciągnął.

Czekałam na dziś dzień bo od dłuższego czasu nie miałam kiedy się zważyć. A to musiałam wcześnie wstać i zapomniałam. A to gdzieś pojechałam. A to okres, a to coś... i dziś w końcu mam leniwą sobotę (1,5 h nordic walking zaliczone :) ) i rano zrzuciłam z siebie piżamkę i stanęłam na wadze... A tu... PÓŁ KILOGRAMA WIĘCEJ niż miesiąc temu. Motywacja spadła to poziomi minus 10. Łzy w oczach. Wkurzenie niesamowite.  Już nawet przeszło mi przez myśl, że to może ciąża- ale chyba nie jest możliwe aby jedynym objawem ciąży był tylko wzrost masy ciała i nic więcej.

Najchętniej to bym spędziła już dzisiejszy wieczór na pożeraniu pizzy, piciu piwa i zajadania na koniec słodyczy. Że skoro nie dane mi chudnąć, to chociaż trochę przyjemności z tego jedzenia.

No ale nie. Jeszcze się nie poddam. Wkurza mnie powrót ósemki z przodu i muszę sobie z nią poradzić. Tylko naprawdę nie ma już we mnie ani krzty zapału i chęci walki...

19 stycznia 2017 , Komentarze (1)

Jest dobrze :) Po sobie widzę, że się kurczę. Czy to możliwe, aby po 1,5 tygodnia na stepperze wyszczuplały mi nogi? Czy wmawiam sobie? Nie wiem. Ale widocznie wmawiam sobie to dość mocno, bo naprawdę wydają się szczuplejsze. I humor mam przez to lepszy ;)

Wpadłam tylko na chwilkę, bo czasu nie mam za bardzo, a obiecałam, że częściej będę pisać... Przede mną weekend w Warszawie i dużo spacerowania i zwiedzania :) Jutro też trochę mam do pojeżdżenia i pozałatwiania więc urlopik sobie wzięłam... A cooo ! Jutro też rozbieram moją cudną choinkę więc dziś muszę się jeszcze na nią napatrzeć ... Cudo mam takie w tym roku, a oprócz tego tyle pięknych ozdób, że nie mogę się nią nacieszyć :) Tydzień temu niestety przewróciła się i spora część (najładniejszych oczywiście) bombek się potłukła, ale ubrałam ją ponownie w to co zostało i tak cieszy me oko do dziś...

Dietowo dobrze, parę małych grzeszków zaliczyłam, ale to naprawdę takie tyci tyci, że nawet nie wiem po co o nich wspominam...

Za chwile zabieram się za ostatni odcinek 4 serii "House of Cards" i już mi smutno z tego powodu, że kolejna seria się kończy... Ale cóż, jutro po zaprzysiężeniu Donalda Trumpa w USA będzie ciąg dalszy, ale czy komedii? sensacji? tragedii ?  ;) Co ma być to będzie- obym tylko regularnie zrzucała kilogramy!

13 stycznia 2017 , Komentarze (8)

Aktualny miesiąc pod względem finansowym nie jest za ciekawy. Mimo wszystko  udało mi się wysupłać trochę oszczędności na... stepper :) Skoro czuję w sobie siły i motywację to musze iść za ciosem! Cóż zaoszczędzę na jedzeniu ;) Od poniedziałku wylewam siódme poty podczas 40 minut na stepperze, potem (jak mam trochę więcej czasu) przesiadam się na rowerek i kolejne 40 minut mija... Zwykle towarzyszy mi "House of Cards" więc ten czas mija mi niepostrzeżenie i przyjemnie, a śledząc intrygi Franka Undrewooda zapominam o zmęczeniu :)

Dziś ćwicząc towarzyszył mi film "Czerwony Pająk"- daawno nie oglądałam tak beznadziejnie nudnego filmu. Do ćwiczeń film już w ogóle nie pasował, bo ledwo co z nudów przebierałam nogami...

Dietowo trzymam się w miarę... Zmorą moją są oczywiście słodycze i niestety jedynym wyjściem jest nie kupowanie ich w ogóle... Niestety partner uwielbia słodkości ( a jest szczupły) i zawsze w domu są. Proszę go wówczas aby je gdzieś pochował, jadł w ukryciu czy coś... Mimo to, ja robiąc porządki zawsze je znajdę (szósty zmysł albo węch psa- nie wiem :/). Dziś widziałam naprawdę dobrą promocje na Dumle- cena po prostu bajka i duże opakowanie... Już miałam je w garści, już szłam do kasy, ale na szczęście mój odezwał się mój zdrowy rozsądek i podpowiedział mi "Co z tego, że super okazja? I tak zeżresz je i co z tego będziesz miała?" i... odłożyłam je na półkę... mam wrażenie, że jak widzę słodycze to odzywa się u mnie jakaś natura osoby uzależnionej- wiecie- wszystko znika mi z oczu, prócz słodkości...DOSŁOWNIE wyłączam myślenie, a jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie powinnam. Potem wpieprzam to wszystko szybko, aby za dużo nie myśleć.... a potem żałuje oczywiście. Ale moment żalu przychodzi dopiero wtedy jak zjem już wszystko... Nie wiem co mogę z tym zrobić. Nie udaje mi się oszukiwać, ze suszone morele i rodzynki są tak samo dobre jak czekolada. Mój organizm nie chce cukru pod tą postacią. On chce konkretnie cukier z czekolady... Cóż jednak staram się.

Jutro poćwiczę, poodśnieżam przed domem i będę walczyć dalej. Dla siebie a nie przeciw sobie. Do dzieła. Dużo już schudłam i chce jeszcze więcej. Chcę! Chcę i mogę!!!

5 stycznia 2017 , Skomentuj

Dzięki chorobie mam trochę wolnego czasu i mogę w końcu skrobnąć parę słów...  W dniu wczorajszym rozłożyłam się na dobre- w połowie pracy odpuściłam, zwolniłam się i poszłam prosto do łóżka. Dziś rano leniwie wylegiwałam się, a potem ogarnęłam się i postanowiłam wyjść na spacer nad morze. Myślałam, ze nie dożyję końca spaceru! Śnieg sypał, wiatr wiał, sztorm na morzu był olbrzymi, a plaża prawie w całości zalana. Po powrocie już tylko wgramoliłam się z powrotem do łóżka i tak sobie zdycham...

Od 1 stycznia zamknięto mój fitnessclub i jestem załamana :/ Nic innego w mojej okolicy nie ma, a tym bardziej nic na kartę fitprofit :/ W związku z powyższym jeżdżę sobie codziennie na rowerku stacjonarnym, spaceruję, a z przyczyn chorobowych odpuszczam basen. Waga w ostatnim wzrosła- mimo, że nadal się w miarę pilnuję to jednak ilość czasu spędzonego w pracy odbija się bardzo niekorzystnie na mojej figurze :/ Mniej piję, nieregularnie jem, a co najgorsze- jem późno. Jednakże jestem zmotywowana aby trwać dalej w postanowieniach i nie odpuszczam :) A moim głównym postanowieniem noworocznym jest- mniej czasu spędzać w pracy! W tym roku mam w końcu zamiar skończyć remont kuchni, i jak tylko zaopatrzę się w nowe sprzęty to mam zamiar wykupić dietę u dietetyka i pomóc sobie w ten sposób. Zobaczymy :)

Jutro mam w planie wybrać się na krótki marsz nordic walking do lasu pozachwycać się zimowymi krajobrazami i może powymrażać bakterie i wirusy pustoszące mój organizm :)

Moje pozostałe postanowienia na nowy rok to oczywiście zacząć jeździć samochodem (nie wiem skąd u mnie taka awersja to tego), nauczyć się jeździć na nartach (kupiłam spodnie narciarskie- jest ok),zajść w ciążę i ogólnie żyć zdrowo i szczęśliwie :)

To na tyle, jeśli przez weekend nadal będę leżeć chora to pewnie jeszcze coś napiszę z nudów :) 

Pozdrawiam!

3 stycznia 2017, Skomentuj
krokomierz,6944,60,417,8001,4583,1483469045
Dodaj komentarz

20 grudnia 2016, Skomentuj
krokomierz,14872,127,892,4276,9816,1482234124
Dodaj komentarz

19 grudnia 2016, Skomentuj
krokomierz,9550,82,573,2925,6303,1482143340
Dodaj komentarz

23 listopada 2016 , Komentarze (3)

Moje ostatnie aktywności na Vitalii to tylko dodawanie wyników z krokomierza, jak go oczywiście nie zapomnę włączyć. Ale niestety doba jest krótka, czasu mam niewiele wolnego dla siebie i jakoś tak zarzuciłam pisanie w pamiętniku. Odżywiam się zdrowo i ćwicze nadal regularnie, a mimo to waga wzrosła. W ogóle mam wrażenie, że chodzę dość opuchnięta i jakoś nie mogę sobie z tym poradzić. A oprócz tego jakoś nie za dobrze się czuję :/ Dodatkowo pracy mam dużo, a więc takiego dodatkowego ruchu jeszcze mam mniej... Dziś przeglądałam swoje zdjęcia z grudnia zeszłego roku i nie mogłam uwierzyć jak źle wygladałam! Nie dość że grubsza to jeszcze jakoś taka zmęczona i szara. Dopiero od stycznia wzięłam się za siebie tak solidnie, ze ćwiczyłam prawie, że codziennie :) I baaardzo jestem zadowolona :) a przede wszystkim już tak szaro nie wygladam :)

Nie poddaję się :) I obiecuję, że cześciej będę pisać :)

13 listopada 2016, Skomentuj
krokomierz,14179,122,851,4401,9358,1479043697
Dodaj komentarz