Pamiętnik odchudzania użytkownika:
evelevee

kobieta, 40 lat, Gdańsk

163 cm, 77.90 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Do końca roku- 70 !!!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 lipca 2019 , Komentarze (1)

Wpis znów na szybko, bo na telefonie. 

Otóż po latach tylko aktywności i samodzielnego układania sobie diet uznałam, że pora coś zmienić. Zdecydowałam się na BeDiet bo w miarę szybko dostałam jadłospis i jest on line. Zapomniałam że Vitalia też ma dietę (przypomniałam to sobie po wykupieniu diety jak postanowiłam notować swoje poczynania - przypomniałam sobie o pamiętniku na Vitalii.). Póki co to mam wrażenie że jem więcej niż jadłam... Ogólnie jest pysznie. W piątek się ważę to zobaczymy, bo póki co ciężko chyba chudnąć przy takiej ilości jedzenia...

Miał ktoś do czynienia z Be diet? Jestem ciekawa... Póki co to tu bede dodawać meldunki ;)

A teraz lecę, bo okropnie się pisze na telefonie.

23 lipca 2019 , Skomentuj

Jestem ponownie po rocznej przerwie! Teraz już na dłużej, konkretnie, z wykupiona dietą i zmotywowana. Od piątku zaczynam dietę. Ruszam się cały czas, ale przez problemy z kręgosłupem waga wskazuje 81 kg bo stawiam niestety na lżejsza aktywność. Więcej opiszę później. Buziaki.

28 kwietnia 2018 , Komentarze (1)

W końcu chwila wolnego i mogę sobie usiąść z laptopem na kolanach i dodać wpis. Teraz już chyba będzie trochę spokojniej, bo większośc rzeczy zwiazanych ze ślubem juz pozałatwialiśmy i pozostały juz tylko takie rzeczy, które trzeba zrobić na kilka dni przed. 

Z dietą i ćwiczeniami idzie całkiem OK. Z ćwiczeniami  w sumie lepiej, bo 6x w tygodniu ćwiczę z koleżanka Chodakowską;) Z dietą gorzej. Jakoś na poczatku roku w ogóle nie sięgałam po słodycze, a teraz mam na nie mega ochotę. A dodatkowo przez sporo zajęc kolacje jem bardzo późno i to tez niestety nie wychodzi mi na zdrowie. Co prawda waga wskazuje 73,2 (choć przez cały poprzedni tydzień było poniżej 73) więc nie wzrasta a powolutku jednak spada to jednak demobilizuje mnie taki powolny jej spadek...  Oczywiście każdy kto mnie widzi po długim czasie bardzo chwali mnie za wygląd, ale cyferki na wadze to cyferki, a ja nadal chce by były niższe ;) Podczas rozwożenia zaproszeń slubnych nasłuchałam się miłych komentarzy, a mimo to nie moge jakoś spiąćsię na nowo i zadbać o większą regularność posiłków i zrezygnowania ponownie ze słodkości.

W czerwcu po ślubie zmykamy do Zakopanego na kilka dni i chcemy w końcu wejść na Rysy. Taka nasza małżeńska wyprawa aby uczcić nasze małżeństwo;) Dlatego w końcu zapisałam sie do ortopedy. Bo od conajmniej 1,5 roku boli mnie biodro. Boli po większym wysiłku, ale bo długim spacerze (tak po 10 km czuje je juz mocno). Dostałam skierowanie na RTG i jakieś tabletki do łykania. Zobaczymy co to będzie. Mam nadzieje,że to minie, bo nie chciałabym aby biodro wysiadło mi na jakiejś gorze i musiałabym korzystać z pomocy TOPRu  ;/

Lece porobić jakies porządki w domu bo już dawno nie brałam się z jakies konkretne sprzatanie :/ a nazbierało sie tego, oj nazbierało!

Pozdrawiam,!

3 marca 2018 , Komentarze (4)

Dużo biegania miałam ostatnio i mało czasu dla siebie:/ Nie zaglądałam tu, a tym samym nie miałam czasu zapoznać się z Waszymi pamiętnikami. Teraz już jest w miarę spokojnie, ale wcześniej miałam istne urwanie glowy. Mój tata dosć długo był w szpitalu i codziennie siedziałam z nim, dodatkowo w pracy zawalili nas tak robotą, że myślałam, ze nie podołam... Dosłownie czułam jak mnie gdzies tam wewnątrz pożera stres. Przy okazji trwaja przygotowania ślubne i w nocy siedziałam przed laptopem szukając DJ, foto lub innych atrakcji :/ Plus do tego poradnictwo rodzinne przed ślubem. Nawet codzienny godinny spacer z psem nie był w stanie mnie uspokoić, bo wciąż miałam poczucie, że czegoś nie zdążę zrobić, ze o czymś zapomnę... Czasu oczywiście na wszystko było mało  więc takie rzeczy jak oglądanie TV, czytanie książek czy korzystanie z internetu dla przyjemności odeszły w niepamięć... Dopiero dziś mam "trochę" wolniejszy dzien więc postanowiłam przypomnieć o sobie :) Zaraz i tak lecę dalej, ale am chociaż kilkanaście minut aby przy okazji sobie kawkę wypić :))

Aktualna waga 73,4 (ważenie z dzisiejszego poranka). Co prawda w tygodniu jak wstapiłam na wagę pokazalo 72,5 (!) no ale liczy się to co z dziś :) I tak jest super! A najbardziej super jest moje odkrycie, że suknia ślubna wcale nie pogrubia! Wręcz mam wrażenie, że wyglądam szczuplej niż zwykle :) Magia:) Staram się ćwiczyć 6 razy w tygodniu, ale waga już opornie spada. Zastanawiałam się nad dietą BEBIO albo Vitalii... W sumie drogie nie są i na próbę moglabym którąś wybrać...Ale boję się, ze do tego wszystkiego  co mam na głowie to stres związany z przygotowywaniem posiłków wg listy dobiłby mnie już zupełnie... Ale może warto przed ślubem jeszcze dorzucić dietę do ćwiczeń?

Ech powiem Wam, że poczatkowo nie chciałam wesela.... Ale teraz tak się we wszystko wkręcilam i ciągle taka podjarana chodzę :) Część ozdób i rzeczy robimy sami, cześć kupujemy... i tak wszystko fajnie płynie w tym slubnym nastroju. Oby teraz tylko już taki nastrój nam towarzyszył :)

Oki, no to lecę dalej. Podczas dodawania tego wpisu zdażyłam wypić kawkę i pomalować paznokcie :) Ostatni czas bardzo wzmocnił moją podzielność uwagi i wykorzystywanie każdej wolnej chwili na maxa!

Pozdrawiam i życzę powodzenia w gubieniu kilogramów!

Miłego weekendu!

27 stycznia 2018 , Komentarze (5)

Chciałam sobie zmienić pasek wagi, ale wskazała tyle ile poprzednio. W piatek było niecały kilogram mniej, ale wczoraj na kolacje uraczyłam się pyszną pizzą i waga pokazała, że wzrosła znów do poziomu paskowego... Oczywiście wiem, że ta "waga" nie jest miarodajna, ale cóż- pasek zmieniam w soboty więc cóż moja strata ;P  W związku z tym, że dzisiejszy dzień spędzam -tak się złozyło- sama to zabrałam sie za przeglądanie szafy i...Z radościa stwierdziłam, że mieszczę się we wszystko co zalegało w szafie- łącznie z rzeczami, które zostawiłam sobie "na kiedyś" :) odłożyłam także gromadkę rzeczy, które sa już tak dużo za duże, że nie ma sensu ich trzymać! Jedyne co żałuję to golf Ralpha Laurena, który kupiłam w zeszłym roku... Wyglądam w nim okropnie! Ale coz, zostawię, jak zajdę w ciążę to sie przyda! Tego akurat nie wyrzucę! Oczywiście wiem, że moja waga zostawia dużo do życzenia. Ale jestem  z siebie bardzo dumna, I czuję się wspaniale więc nie mam już ciśnienia, że muszę jeszcze koniecznie stracić na wadze!

Powoli kończy się styczeń- miesiąc spełniania noworocznych postanowień za mną! Wszystko na plus... I tak to już ustaliliśmy datę ślubu i znaleźliśmy salę, a dziś podpisaliśmy umowę :) Szybko, szybko się dzieje, ale jak się chce to można i w czerwcu będę już mężatką ;) poważnie brzmi! Została nam cała reszta załatwiania, ale jakoś wierzę, że wszystko poukłada się po naszej myśli. jednak w związku z tempem jaki sobie nałożyliśmy trochę się o pieniądze boję :/  szukałam sukni na OLX w Trójmieście, ale w sumie nic nie znalazłam na mój wzrost tj.moje zakompleksione 163 cm :/:/... Może któraś z Was coś poleci? i chetnie przyjmę wszelkie porady jako przyszła panna młoda (młoda?)... w końcu to mój pierwszy ślub ;)

Jestem  także w trakcie remontu kuchnia.I obiecałam sobie, że jak już wszystko urzadzę to wykupię sobie jakąś dietę :) Myślałam o Bebio- w sumie wychodzi dość fajnie cenowo i jak nie podołam to dużo nie stracę :)  Zobaczymy co to będzie!

Oki to tyle na dziś! Kończę herbatkę, lecę do sklepu, potem  z psem na spacer, a później zabieram się za Dana Browna (nie dosłownie ;) ).

I mam taką chęć na wino... Może kupię sobie przy okazji czerwone wytrawne? W końcu styczeń  wyszedł na plus a minus na wadze ;);)

5 stycznia 2018 , Komentarze (2)

Juz troche tu nie zagladałam (całe 3 tygodnie) więc składam teraz meldunek z placu boju.

Ogólnie wszystko idzie super. Nie jem słodyczy juz baaardzo długo (no- z wyjatkiem dni światecznych i sylwestra i 1 stycznia), alkohol ograniczam i to w całkiem zadowalajacy sposób (bo tylko w soboty, a i tak to jedna lampka wina), ćwiczę nadal regularnie (i nawet aktualna choroba nie jest w stanie mnie pokonać :) ).

Zadowolona jestem z siebie i po raz pierwszy robiąc sobie listę postanowień noworocznych nie wypisywałam juz takich głupot jak "schudnę 15 kg" tylko"regularnie ćwiczyć i zdrowo się odzywiać" :)) Przeanalizowałam także postanowienia zeszłoroczne i... zdecydowana większość zaliczona oprócz...

-miałam sie nauczyc jeździć na nartach, ale... no własnie- na Pomorzu nie było w zeszłym roku sniegu, a i że w tym roku sie nie zapowiada to zarzuciałam ten pomysł ;)

- zaczać jeździć autem - przepisałam to postanowienie na ten rok, ale.... kierowcą się nie czuje może z jakiegoś powodu? Może mój anioł stróż mnie ostrzega, że z tego będzie więcej szkody niż pożytku?

Ale co tam! ten rok będzie mój! Ważny! Przełomowy! The best!

Uznałam także, ze nie możemy trwać w narzeczeństwie juz tak długo i w końcu opuściliśmy naszą  strefę komfortu i szukamy, biegamy, załatwiamy... Ale krok do przodu zrobiony! A jak wszystko dobrze pójdzie to w czerwcu usłyszę tam tam taramtamtam tam  tam taaaaaam ;) Wzięlismy się także w końcu za remont i takowoż witamy nowy rok w pyle i brudzie ;) Ale jakże szczęśliwi :) Idziemy do przodu zamiast siedzieć w miejscu! WOOW! Coś się dzieje, a dzieje się dobrze (tylko $$$ w tym roku wyparuje doszczętnie ;/)

I postanowienie najważniejsze- zajść w ciąże! Nie po to jest we mnie tyle energii i chęci bym miała jeszcze długo czekać!

I gorąco wierzę, ze wszystko się uda!

A i Wam życzę wszystkiego co najlepsze :*

19 grudnia 2017 , Komentarze (4)

Ogólnie to wszystko OK. Mija dziś własnie 56 dzień bez słodyczy. Ćwiczę sobie 6 razy w tygodniu po 40 minut i ograniczam wszystko co nie zdrowe z alkoholem włącznie. Wizualnie wyglądam super (a co tam, nie ma co być skromną gdy tak ciężko pracuję nad sobą). Wszyscy zauważają, chwalą i serce mi pęka z dumy. Aktualna waga 74,5,kg, ale "oficjalne" ważenie w sobotę.

I to na tyle właściwie z tego dobrego. Bo czuję strasznie jak pożera mnie stres. Nie wiem jak to okreslić. Niby jest wszytko OK, ale czuje takie wewnętrzne rozedrganie i ściśnięcie(jesli wiecie o co chodzi) i takie uczucie lęku i niepokoju. Staram się jakoś uspokajać, wychodzić na spacery, oddychac głeboko, ale czuję jak mnie to męczy. Powodów jest wiele. Bezskuteczne próby zajścia w ciążę,  choroby rodziców, praca,obowiązki domowe i związane z tym chroniczne zmęczenie. Rano nie mogę się zwlec z łózka. Czuję się fatalnie. Nie wiem co zrobić. Staram sie myślec optymistycznie, ale po chwili dopada mnie takie poczucie beznadziei. Dodatkowo wszystkie kolezanki, jedna po drugiej albo rodzą, albo zachodzą w ciążę... A to dobija mnie jeszcze bardziej... Nie chce mi sie nawet z nimi spotykac przez to, co powoduje, że zamykam sie w sobie i myślę, rozkminiam, analizuje... Ech...

I tak sobie stoje czasem przed lusrem i sobie myśle, że nawet te wszystkie kilogramy mogłyby wrócic, gdyby to tylko oznaczało ciażę...

9 listopada 2017 , Komentarze (4)

W końcu postanowiłam wziąc sie w garsc i zobaczyc co tam sie w moim organizmie dzieje ciekawego. Badam sie pod katem zajscia w ciaze, ale teraz to juz konkretnie . Wszystkie hormony (dzis dostalam skierowanie), USG etc, a tak przy okazji USG piersi. A co tam! Mam prywatna opieke medyczna z pracy wiec szaleje! W kolejce czeka badanie cholesterolu i trojglicerydow. A nawet dentyste sobie umowilam (choc z zebami nie mam problemu i od kilku lat chodze tylko na przeglady). A jeszcze na dodatek- chodze na zabiegi rehabilitacyjne, bo szyja mnie juz bolala od tego codziennego gapienia sie w monitor...

Kurcze, dostalam tez od gina skierowanie na HSG... Jakos tak przeraza mnie to badania i na razie odwlekam je w czasie. Z jednej strony lepiej wiedziec co moze byc powodem nieplodnosci, ale z drugiej strony to sciska mnie w zołądku jak o tym mysle, bo mam wrazenie, ze to badanie to juz dopuszczenie do glosu mysli, ze cos jest NAPRAWDE nie tak. Ech...smutno mi jakos jak o tym mysle ... Juz nie wiem co robic. Nawet zaopatrzylam sie w ziola o. Klimuszki na nieplodnosc i tak sobie popijam 3 razy dziennie. Ohydne w smaku, ale co tam!

Ponadto 15 dzien bez slodyczy zaliczony! Jem zdrowo i kazdego dnia cwicze. No po prostu- WZÓR! Waga tylko w miejscu stoi, ale... brzuch jakby wydawal sie bardziej plaski...

Fiuu, jutro mam wolne od pracy za 11.11. Planow oczywiscie duzo wiec mam co robic z tym jednym dodatkowym dniem... Ostatnio natknelam sie w Rossmanie na batony BERAW Chodakowskiej... I mimo, ze lubie tego typu lakocie to te... okropnie mi nie smakowaly. Kupilam trzy sztuki na probe, zjadlam dwa, wiec jeszcze nie wiem, jaki ten trzeci w smaku bedzie, ale poki co jestem troche zniechecona... I ta cena... Ech, odchudzajac cialo wprost proporcjonalnie odchudzasz portfel. Niestety. 

Milego weekendu (bo dla mnie sie juz zaczyna;) )

6 listopada 2017 , Komentarze (4)

Tak jakos sobie pomyslałam, że skrobne pare słów przed snem :) Jutro musze wczesnie wstac i jakos tak ciezko mi zasnac o tej porze... Popijam sobie herbatke "Detox", na twarzy mam maseczke, pomalowalam paznokcie na cuuudny kolor i planuje sobie nadchodzacy tydzien... A ten tydzien bedzie dosc pracowity...

Od 13 dni nie ruszam słodkości- jest ciezko, ale daje rade. Nie wiem jak długo wytrzymam, początkowo zalozylam, że do Świąt, ale to naprawde dlugi okres wiec  nie mam pewnosci czy dam rade!  Musialam cos zrobic, bo waga od dluzszego czasu stoi w miejscu mimo moich codziennych cwiczen. Nie ma lekko...

Oki, nie mam dzis weny do pisania. To zastanawianie co by tu napisac troche mnie znużylo wiec chyba uda sie zaraz zasnac ;)

Sorki za to przynudzanie, ale przynajmniej dało efekty ;)

19 października 2017 , Komentarze (9)

Dałam mojemu telefonowi ostatnia szanse. Znalazlam w koncu serwis, gdzie Pan powiedzial, ze mi go naprawi, uratuje zdjecia i ... skasowal mnie za to 1/2 tego co mowili inni... Nie chce mi sie wierzyc! Ciesze sie zatem zdjeciami z moich wakacji (miesiac po powrocie ;)) i bawie sie moim telefonikiem ;) W koncu los sie zaczyna do mnie usmiechac!

Rozwiazal sie takze moj problem z inpost... Po dwoch tygodniach poszukiwania mojej paczki i uznania jej - przez Pana z infolinii- za zaginiona, w dniu wczorajszym uslyszalam dzwonek do drzwi. Otwieram, a tu kurier- wciska mi paczke do reki i... tyle go widzialam! Cud! Najlepsze jest to, ze ten glupi inpost dalej do mnie pisze maile, ze szukaja paczki ;)

Poza tym nie jest zle- komplementy innych nadaja sens mojemu zyciu ;) Chce mi sie cwiczyc, tanczyc i skakac, choc... waga znow sie zatrzymala, czym dziala na mnie troche dekoncentrujaco!

Proby zajscia w ciaze nadal nieudane... Ech, wierzylam ze po urlopie zostanie mi na zawsze "mala niespodzianka", a tu nadal nic... Zalamuje mnie to juz, troche panikuje i nie wiem co y tu zrobic i jak sobie pomoc... Musze, po prostu musze zajsc w ciaze w tym roku i mam nadziej, ze moja komorka jajowa to slyszy!!!

Aaaa i poczulam dzis cos czego nie czulam juz od dawna- zakwaaaasy w moich boczkach he he he!

To tak w streszczeniu to co u mnie!

POzdrawiam!

PS. Czytam wlasnie "Na skalnym Podhalu" Tetmajera i... co noc mi sie zbojnicy snia! Że albo przed nimi uciekam, albo z nimi biegam po gorach! Czas chyba znow wyruszyc na szlak... w grudniu! A nuz moze mi sie pozniej jakis maly zbojniczek przytrafi ;)