Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jaka jestem. Mocno zakompleksiona z niską samooceną choć nie zwasze to widać na pierwszy rzut oka. Nigdy nie byłam super szczupła należę do tych bardziej przy kości. Raz w życiu ważyłam mniej niż 60 kilo i nigdy już się to nie powtórzyło. A bardzo o tym marzę. Mam dwójkę cudnych dzieci i wspaniałego męża. Do odchudzania zmobilizował mnie widok kumpla który schudł prawie 30 kilo. Pomyślałam wówczas skoro jemu się udało to dlaczego nie mnie. Aktualnie tj stan na 8.02.2010 - jemu się udało a mnie nie hmmm... Jest rok 2020 - dwa razy się udało dosięgnąć celu, ale nie ustabilizowałam go. Po ponad 10 latach jestem w tym samym miejscu. Kiepsko, ale się nie poddaję. Co tym razem mnie zmotywowało. Moja niemoc fizyczna, zadyszka przy wejściu na drugie piętro i niechęć do wszystkiego.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 38543
Komentarzy: 178
Założony: 12 maja 2009
Ostatni wpis: 20 sierpnia 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
MoniqueB

kobieta, 49 lat, Mała Wieś

168 cm, 77.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 lutego 2010 , Skomentuj

No i mężulo przytargał 10 pączków he,he,he. A ja twarda jestem. Pomyśłałam, że nie będę z gęby dupy robić i skoro obiecałam Wam wczoraj że cukier stop no to wyjścia nie ma. Tak więc śliczne brązowe kaloryczne bombeczki z różaną niespodzianką wylegują się na blacie w kuchni a ja nic. A mężulo to  dopiero jest w szoku. Mówię mu, że miał mi pomagać a nie kusić a on na to, że pomagać mi będzie od jutra a dziś to sobie mogę odpuścić bo w końcu tłusty czwartek jest. Fajna mi pomocna dloń  nie? hi,hi,hi.

11 lutego 2010 , Komentarze (1)

Jak sie pomyśli to się wymyśli. Jest i ta wstrętna 8 fuuuuuuuuuj. A swoją drogą to ciekawe kiedy zniknie.

Acha i dziękuję wszystkim za doping na pewno się przyda. I wiecie co, chyba motywacja wraca hip,hip,hura !!!!!

11 lutego 2010 , Komentarze (1)

Nadal suwaczka nie moge zmienić. Cos mu się ta 8 z przodu chyba nie podoba no mnie też nie. Ale już jestem z zakupami, przedarłam się przez śnieżycę i przez setki wózków z pączkami w sklepie. Ło matko opłynął mnie strumień milionów kalorii na alejach w sklepie ale jeszcze nie pękłam he,he,he.I pączusia nie wciągnęłam. Tylko nie wiem czy mężulo czegoś do domu nie przytarga. Trudno będzie musiał sam wciągnąć to co przyniósł. Dietkowanie takie dziś na pół gwizdka nie wg Vitalii ale moja kompozycja od jutra z Vitalią. No i jeszcze mi prąd wyłączyli na ponad 2 godzinki. Dobra rzucam w eter to co napisłam bo jak mi znowu prąd wyłączą to się piiiiiiiii. 

11 lutego 2010 , Komentarze (2)

Twardym trzeba być nie "miętkim" i po przeczytaniu pamiętnika Slodyszka dostałam takiego kopniaka w tłusty tyłek, że dziś żadnego pączka do ust nie biorę, a co taka będę...

11 lutego 2010 , Komentarze (1)

Wiedziałam ,że tak będzie kurna chata, że osiągnę niebotyczną wagę. (tylko nie wiem czemu nie chce mi się pasek zmienić, może ze wstydu )  8 z przodu i przerażenie w oczach. Od kilku tygodni nie wchodziłam na wagę i moja podświadomość doskonale wiedziała dlaczego. Dobrze, że już mam dietkę w garści jeszcze tylko zakupki i hejka. A swoją drogą to wczoraj sobie obiecałam zero słodyczy a tu dziś tłusty czwartek ...


10 lutego 2010 , Komentarze (2)

Mężulo listę wydrukował a ja wyżeram wzystko co mam w domu. Boniu to jakis koszmar jest. Obok stoi puszka fasoli czerwonej a dalej butelka Pepsi, ale połączenie. Ale obiecuję, że to już ostatnia. Słowo daję. Tylko jeszcze te wstrętne cukiery muszę wywalić.

10 lutego 2010 , Komentarze (1)

Naprawdę marnują się talenty na naszych stronach. Od wczoraj wczytuje się w pamiętniki non stop i znalazłam juz 3 perełki. Pamiętniki ciekawe, super napisane. Gartulacje dla autorek.

Fajnie by było gdybym ja tak potrafiła pisać. Był okres gdy pisałam taki normalny zeszytowy pamiętnik ale zaprzestałam kilka lat temu no i to chyba był bardziej dziennik niż pamiętnik.


Ale to, co niektóre dziewczyny wypisują jest po prostu świetne.

10 lutego 2010 , Komentarze (1)

Dostałam dietkę nawt nieźle wygląda. Ale będę musiała ją przesunąc o jeden dzień bo dziś nie dam rady zrobić zakupów. Na tej zapyziałej mojej wioseczce nie kupię wszystkich produktów. Mężulo musi mi w pracy wydrukować listę zakupów bo nie mam w domku drukarki a trochę tego byłoby do pisania. ale obiecuję sobie, że jutro już się postaram przestawić na dietkowe tory a od piątku ruszam pełną parą. 

10 lutego 2010 , Skomentuj

ważenie. nawet nie wiem czy to co wpisałam na pasku się zgadza i czy przypadkiem nie zaczynam z większego pułapu. Jutro się okaże. Tylko nadal się zastanawiam co z moim zapałem. W zeszłym roku było całkiem inaczej. Czytając komentarze dziewczyn nie sądziłam nawet, że  nie jestem osamotniona w podejściu do samej siebie. Czy faktycznie my kobiety jesteśmy skazane na takie pojedynkowanie się z własnym ja? Od kilku dni siedzę i wczytuję się w pamiętniki innych dziewczyn i jestem zaskoczona skalą problemu. Jest nas mnóstwo, mnóstwo zakomplkesionych chodzących nieszczęść. I tutaj chyba wielki ukłon w stronę Vitalii. Fajnie, że udało mi się znaleźć tę stronkę w zeszłym roku. Fajnie, że są pamiętniki i zdjęcia, które chyba najbardziej motywują i ogólnie fajnie, że jesteście Vitalijki.

9 lutego 2010 , Komentarze (3)

Jak to jest, że człowiek skazuje się na autodestrukcję. No bo jak inaczej można nazwać obżeranie się słodyczami batonami i innymi syfami. Gdzie jest źródło tego ciągłego łakomstwa i gdzie jest źródło mojej silnej woli i słabej wiary w siebie. Zaczęłam właśnie zastanawiać się nad tym wszystkim. Czy to jest kwestia genów, charakteru, wychowania, przeżyć w dzieciństwie. Dlaczego inni odnoszą sukcesy a ja tak szybko się wypalam i nie mam siły na dalszy bieg w maratonie? Jak poprzestawiać sobie wszystko w głowie i uwierzyć w siebie.  Czasami mam wrażenie, że inni są dla mniej surowi i krytyczni wobec mnie niż ja sama. Całe życie niezadowolona ze swojego wyglądu podążająca za ideałem. Tak tylko co jest właściwie ideałem. Czy faktycznie te magiczne cyferki w BMI czy innych tego rodzaju matematyczno- magicznych wzorach( jak dla mnie magicznych bo jestem z wykształcenia polonistą) to pełnia szczęścia i właśnie mój ideał. W jakiś dziwny nastrój wpadłam ale nie załamkowy o nie. Raczej próbuję znaleźć jakieś alternatywne źródło motywacji do walki z samą sobą. No właśnie poraz kolejny pojawiają się słowa do "walki  z sobą" Owszem lepiej się czułam 15 kilo temu ale to wciąż byłam ja, tylko w trochę mniejszym tłuszczowym ubranku. Jak inaczej nazwać to co chcę zrobić a nie tylko "Walką z Sobą" i swoimi słabościami. Łatwo powiedzieć psychologowi. Postaraj się siebie polubić tylko jak to zrobić skoro przez 30 lat miało się tylko momenty sympatii do samej siebie. 

A może to jest właśnie pomysł. Wyrzucenie z siebie wszystkiego, zanczy się wszystkich ponurych myśli i słabości na zewnątrz w nadziei, że jest po drugiej stronie ktoś kto świetnie rozumie o czym mówię a właściwie piszę. Poszukuję takiej osoby, która może się utożsamić z tym co wcześniej napisałam i która czuje to co ja. Może wówczas razem więce jmi a własciwie nam  się uda.