Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tarantula1973

kobieta, 51 lat, Gorzów Wielkopolski

164 cm, 66.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 listopada 2012 , Komentarze (3)

Dość narzekania. To nie miejsce i czas, żeby biadolić. Nie mogę ciągle żyć życiem innych, mam swoją rodzinę - musze tez myśleć o sobie, bo się wykończę. Ile mogłam, tyle pomogłam...na więcej mnie nie stać. A inni też nie mogą brać odpowiedzialnosci za cudze błędy. Nawet nie chce mi się dzwonić do domu, bo wiem, ze nie będzie innego tematu tylko ciotka....o jesuu niech to się skończy. Koniec narzekań.

Wczoraj coś mi vitalia nie śmigała więc dodam dwa spisy żarcia, które pochłonęłam...i aż strach się przyznawać : pochłonęłam 3 małe kotlety schabowe..... Ogarnęłam się później, poćwiczyłam i odpuściłam kolację...

Jadłosopis wtorkowy :

I - musli, kawa

II - twarożek z przyprawą do twarożków i kefirów, jabłko

lunch - zupa szpinakowo-cukiniowa, garść suszonych moreli i śliwek

obiad - garść frytek, 3 nieszczęsne kotlety schabowe

kolacja -herbarta bez cukru.

Jadłospis dzisiejszy :

I- musli, kawa

II - kaszka manna waniliowa, jogurt malinowy

lunch - mala bułka z otrębami z sałatą, serem i chudą szynką, jabłko

obiad - talerz krupniku

kolacja - jajeczko, surówka, twarożek

Ruch :

poniedziałek - Chodakowska

wtorek - stepper

środa - Chodakowska

Poza wpadką z kotletami wszystko ok. Staram się ogarnąć, relaksować, nie myśleć o złych rzeczach....Czytam Ilion, wczoraj odebrałam Endymiona a dziś wieczorem zamiast Ligi Mistrzów zafunduję sobie seans Star Treka. Będzie dobrze, musi być dobrze. Tylko potrzebuję wsparcia....

19 listopada 2012 , Komentarze (5)

Dziękuję za zainteresowanie, dziewczynom podpisanym w komentarzach.

Jestem po wczorajszej wizycie w szpitalu....boszzz, nie mogę dojść do siebie. Sytuacja jest kiepska. oprócz zdrowia dochodzą inne problemy z ciotką, cóż narobiła całą masę długów a teraz , kiedy jest w szpitalu sprawa się sypnęła. Moi rodzice próbują to wszystko poodkręcać, pospłacać. Wszyscy na granicy nerwów, zwłaszcza mój ojciec, zresztą mama ma do niej taki żal, że nie wiem czy kiedykolwiek wyciagnie do niej rękę, gdy wyzdrowieje. A ciotka? Jest mi bliska, bo nie miala swoich dzieci i poświęciła mi się, kiedy nie chciałam chodzić do przedszkola i mieszkałam u dziadków. Stąd z jednej  strony jest mi strasznie przykro, z drugiej strony też mam żal do niej o to całe zamieszanie.  Ciotka leży, stan jest ciężki, bo i białaczka, i anemia i dodatkowo po lekach przyplatała się grzybica przewodu pokarmowego i jamy ustnej. Jedzenie sprawia jej ból, moja matka się wścieka, że ona nie je, że się zgrywa....mówię wam masakra. A ja ciągle widzę te jej przerażone, wielkie oczy w szpitalnym łóżku i płakać mi się chce...Dodatkowo traci kontakt z rzeczywistością, zapomina gdzie jest, jaki dzień....lekarze nie wiedzą co jest... Wenflony w nogach, w rękach, cewnik...."Cierpienie uszlachetnia" - doopa jasiu, cierpienie robi z ciebie roślinę zdaną na łaskę i niełaskę innych. I te pielęgniarki - damy, jak je o cokolwiek poprosisz to robią wielkie oczy "no ale jak to...my?". Aż musiałam jedną zrypać i dopiero zaczęła normalnie gadać. "no ale wszyscy państwo nie wejdą" wypowiedziane podniesionym tonem ze zdziwieniem w gosie, że jak to!!! Qrwa, jestem tam pierwszy raz ! Prosze mi powiedzieć jasno i wyraźnie : wchodzić po 2 osoby, założyc fartuch i max 15 minut. No ale nie, trzeba focha zarzucić, że rodzina śmie czegoś chcieć.  Służba zdrowia....życzę im tego samego, co my teraz przechodzimy, choć wiem, że  to co daję wróci do mnie. Szacunek należy się wszystkim, i chorym z grubym portfelem, i chorym, których jedynym majątkiem są stare kapcie i 20 zł. w portfelu !

Z dietą bedzie różnie, chyba zejdzie na dalszy plan, spinam się ale przychodzi moment i....pożeram słonia ! Tak chyba reaguję na stres. Ale nie dam się, będę walczyć, żeby patrząc w lustro nie wiedzieć wieloryba.

Dziś zjadłam i zjem :

I - 2 kromki chleba orkiszowego z pasztetem z kurczaka, kawa (mało fantazyjnie, zaspałam!)

II - twarożek z pomidorkami cherry, jabłko

lunch - rosół - kubeczek, zupa kalafiorowa

obiad - 2 łyżki ryżu, gulasz z chudego mięsa, kawa

kolacja - jajko na miękko, plaster sera, warzywa

Ruch - coś tam się poruszam, jak załatwię wszystko na czas to nawet Chodakowska pójdzie na tapetę, jak nie - stepper.

Poza tym widziałam naszego ex prezesa obściskujacego się z pewną damą z technicznego. W podziękowaniu od administracji dostanie skórzane etui na dokumenty (owa dama zakupiła bez konsultacji  z resztą). Narazie nikt nic nie wie, co dalej!!!

16 listopada 2012 , Komentarze (3)

Był prezesik. pożegnał się z każdym z nas z administracji, przeprosił każdego z nas osobiście, za to co złe....Hm...nie lubię takich sytuacji. Nie lubiłam go, może nie tak- był mi raczej obojętny... krzywdy specjalnej też mi nie zrobił...A poczułam się jakoś tak...żal mi sie go zrobiło przez chwilę, gdy się żegnał. Cóż, powołano go tu w tak samo niesmacznych okolicznosciach jak odwołano...Czuję niesmak, nieważne jakich masz kolegów, znajomosci...i tak w ostatecznym rozrachunku dostajesz kopa w doopę. teraz przed nami ocean mozliwosci  mówi się coraz głośniej o połączeniu, mówi się o prezesie w warszawie- jako centrali. jedno jest pewne - będą redukcje, bez tego pewnie się nie obejdzie. Pytanie tylko gdzie, pytanie która jednostka bedzie nadrzędną - jeśli ze szczecinem - my mamy 3 banieczki zysku, oni kolosalna stratę więc...z drugiej strony szczecin jednak większy niż taki gorzówek. W każdym razie zainteresowałam sie wczoraj ogłoszeniem w Biedrze - szukają na kasę kogoś .

Boszzzz a jakby tego było mało jeszcze sytuacja bardzo skomplikowana w rodzinie, ojciec wyjechał zajmować się chorym dziadkiem, żyje na dwa domy - dziadek nie chce się przenieść na czas choroby mieszkajacej z nim siostry ojca do domu moich rodziców. A siostra ojca tak szybko nie wyzdrowieje gdyż w cieżkim stanie  z diagnozą chłoniak przebywa obecnie w szpitalu w szczecinie. A ojciec też nie jest zdrowy, jest po by-passach, po udarze...a tam musi palić w piecach, gotować, pomóc dziadkowi się podnieść, ubrać....Masakryczna sytuacja, dochodzą jeszcze inne szopki - wór z problemami się rozwiązał a ja poniekąd w tym wszystkim....czeka mnie wizyta w niedzielę w szpitalu, nie wiem co tam zobaczę, jaki stan...mama moja raczej nie była optymistycznie nastawiona, razcej starała mi sie przekazać,że jest źle...ja prdę niech ten rok sie skończy ! I dziś jeszcze w radiu piosenka jantarki....dawno nie słyszane "nic nie moze przecież wiecznie trwać", natłok myśli, mgła i szarość a oknem - można sobie strzelić w łeb.

Cały zapał do odchudzania wywietrzał. teraz jest tak, że jem za 10ciu. Czy to stres, czy szarość dnia, czy dołujące info w pracy - nieważne, nie powinna szukać usprawiedliwienia.

Jadłospis dzisiejszy :

I - 2 plastry szynki posmarowane serkiem almette, jajko po wiedeńsku, kawa

II - twarożek, banan, jabłko

lunch - zupa z warzyw : brukselka, ziemniak, seler, marchewka

obiad - wczorajsze chilli con carne, kawa

kolacja - nie wiem, pewnie znów będę wydeptywać drogę futon-lodówka

Ruch - stepper - nic mądrzejszego nie wymyślę.

Dół, totalny dół. W ciagu zaledwie 2 dni skrajne emocje i skrajne nastroje od euforii po załamkę...tylko patrzeć jak przestanę widzieć sens w życiu.... I boję sie tej wizyty w szpitalu....

 

15 listopada 2012 , Komentarze (4)

Odwolali nam prezesa . Właściwie to nie wiem z czego się cieszę. No bo fakt, że prezio był cwaniakiem, lanserem i padalcem ale już nam się tu dobrze robiło. A tu masz. Pojechał rano do stolycy jako prezes a teraz wraca jako nikt...pakuje manele i rusza do siebie, na śląsk. a w firmie huczy. Czy ktoś na jego miejsce, czy jako p.o.? No bo wersja 3cia jest taka, że od stycznia nas łączą z innym zakładem, prawdopodobnie ze szczecinem. Tak ćwierkają zwiazkowe wróble, a one zawsze wszystko wiedzą najlepiej...No i co teraz z nami będzie?Gdzie do pracy? Czy będzie praca? A ja już mam lokal w Karpaczu na ferie zarezerwowany !!!! Czacha mi dymi od rozmyślań. Niby się nie przejmuję...niby nie myśle ale jednak gdzieś to wszystko w człowieku siedzi. No nic, przyjdzie czas - znajdzie się rada.

Wczoraj pojechałam z dietą po całości...też z nerwów, mamy w rodzinie mojego taty trudną sprawę i trzeba ją rozwiązać. Jakby mnie nie dotyczy, ale pośrednio dotyczy. I o tym też myślę, bo matka mi wczoraj relację zdała, do ojca nie dzwonię, bo nie chcę go denerwować, ma wystarczająco problemów - akurat czasowo wyemigrował z domu. Zresztą nie wiem, ile ojciec myśli, że wiem. Trochę to zagmatwane, popierniczone. W każdym razie mleko się nareszcie rozlalo i nareszcie ktoś madry zaczyna to sprzątać. No więc wczoraj upiekłam własnoręcznie chałkę, jadłam gorącą a do tego wpierniczyłam całą paczkę suszonych śliwek. Pochłonęłam milion kalorii, cóż nerwy mialy co spalać. Dziś ciąg dalszy nerwówki. Kto wie co ja tam dziś do piekarnika włożę? Może jakiś placek? W szale człowiek różne rzeczy robi.

Co dziś zjadłam?

I - twaróg - 2 plastry, kawa z mlekiem, kromka chałki

II - banan, jogurt wiśniowy, kawałek chałki

lunch - zupka kalafiorowa - kalafior, marchewka, ziemniaki - bez mięsa, duuużo warzyw, mało bulionu.

obiad - chilli con carne z ryżem, kawa

kolacja - jeszcze nie wiem. Śliwek już nie mam, więc katastrofy kalorycznej nie planuję.

Ruch - stepper - na nic innego nie mam zapału.

W słuchawkach ciągle Marley i jego :

                           Don't worry about a thing
                           'Cause every little thing gonna be alright"
                           Singin', "Don't worry about a thing
                           'Cause every little thing gonna be alright

oj...przyda mi się dziś ta nuta...i nie tylko dziś...zapowiada się nieciekawa końcówka roku !

Spadam do domku, wreszcie!

14 listopada 2012 , Komentarze (3)

Taaa, dzień oświecenia. można powiedzieć, że dzień megaoświecenia, megaszoku i wogóle...nie wiem, co mam zrobić z tą wiedzą, którą nabyłam w jakimś małym ułamku...Podzielę się nią z wami, ale od razu zaznaczam - nie wgłębiam się w temat, nie mam szerokiej wiedzy, nawet nie wiem, czy to jest prawda obiektywna czy też jakiś marketingowy chwyt i czarny pr. Ale do brzegu... Przy okazji podczytywania, że polska (tak z małej litery) wprowadziła nam do obrotu żywność GMO natrafiłam na temat fluoryzacji.... a oto czego się dowiedziałam : fluorek, fluoryzacja uszkadza system nerwowy i pewne obszary w mózgu.

Spożywanie wody fluoryzowanej, czy też butelkowanej z dodatkiem fluoru, mycie zębów pasta z fluorem, czy też mycie się w wodzie fluoryzowanej - wszystko to wg badań pewnych naukowców ma wpływ na nasz układ nerwowy i mózg.

Jednym słowem robi z nas debili (takie badania były bodajże w Irlandii, USA), uległych, bezwolnych debili - a my nawet nie mamy tego świadomości.

Od razu uprzedzam - wiedzę tą nabyłam przypadkiem, ze źródeł raczej fanatycznych, antyglobalistycznych i antyliberalnych ( ano tak) i nie wiem, czy podzielić ja przez dwa czy też to jest ta prawda objawiona. Nie wiem też, czy będę drążyć tą wiedzę dalej, bo już to co poczytałam wystarczajaco mnie przeraziło. Dobrze by było, żeby wypowiedział się ktoś madry i obiektywny. Ja takiej osoby nie znam i pozostaję w większym przerażeniu niż po wczorajszej wizycie w kinie.

A byłam na Silent Hill Revelations w 3 D. No więc dobre 30 minut filmu przesiedziałam bez okularów 3 D na nosie ( moja wyobraźnia nie udźwignęła wizualizacji obcinania rąk toporem tuż przed moim nosem ...). Maszkary straszne, ktoś był na niezłym haju - pielęgniarki, Claudia po przemianie czy też inne osobniki bezskóre...Na plus : Malcolm McDowell w epizodycznej roli Leonarda/Metatrona, fantastyczny pająk z głowami lalek czy też mój ulubiony Piramidogłowy - kat (ulubiony od 1 cześci). Oglnie atmosfery z pierwszej części nie było, ot takie tam pierdy. Jako gra ok, jako film - nic specjalnego.Poszłam, bo mąż nalegał a nie chciałam żeby mi później wygadywał, że cośtam...Jak ktoś się lubi bać to polecam The Pact (tegoroczny) - fajny klimat, fajna fabuła, nie ma rzeźni, dość inteligentny, są i duchy i ...ja w każdym razie w pewnym momencie musiałam wyjsć, bo obsrałabym się ze strachu...

Teraz to, o co chodzi na vitalii....jadłospis i ruch :

Dziś :

I - twarozek z łososiem, kawa

II - powtórka z I śniadania, kiść winogron

lunch - sałatka : pierś kurczaka gotowana, czerwona fasola, kukurydza ( pewnie GMO - trzeba się baczniej przyglądać)

obiad - barszcz czerwony

kolacja - jajko, wędlina, sałatka z warzyw

Wczoraj :

I - 2 plastry twarogu, pomidor, kawa

II - jabłko

lunch - schabowy, ziemniaki, buraczki (zestaw podany w ramach szkolenia), szklanka soku jabłkowego

kolacja - wędlina, jajko po wiedeńsku, tost z z serem, 1/2 makreli,

2 garści popkornu karmelowego, 1/2 węża superkwaśnego - to w kinie.

Ruch : dużo chodzenia + wczoraj i przedwczoraj stepper.

Na szkoleniu o mało nie umarłam, oczy mi się zamykały, dobrze, że szkolący nawet niezły - mogłam sobie pokontemlować jego dzinsy, marynarkę, koszulę, buty, zegarek na srebrnej bransolecie i takie tam szczegóły...czyli to co się zwykle robi na nudnych szkoleniach - tępy wzrok, znudzona mina, odliczanie czasu do końca..

A teraz spadam bo jak mówi pani kiero " dziś już 14nasty, jutro 15sty" - kończymy bilans.

12 listopada 2012 , Komentarze (2)

No i po imprezie. A tak się bałam, a tak cudowałam....Okazało się (jak zwykle), że było miło, sympatycznie, śmiesznie. Fajne towarzystwo (znajome), fajny dj ( z zakładu karnego - bez obaw, nie penitencjariusz), muzyka - cóż, muzyka do tańca i zabawy...zresztą nie oczekiwałam, że na wejście uslyszę Foo Fighters czy Luxtorpedę. Wybawiłam się, mąż mnie obtańcował ( nie tańcowaliśmy tak od czasu kursów tanecznych..), wyśmiałam, obaliłam butelke wina (solo) - alkohol na takich imprezach nie ma %. Wygrałam jakiś konkurs (musiałam odnaleźć swego Tadeusza - byłam Zosią, niestety  Tadeusz sięgał mi do nosa i był pozbawiony górnej dwójki  ) za co otrzymałam wyrób czekoladowy firmy Wedel. Do domu zwaliliśmy się koło 3 nad ranem, w szampańskich humorach. Następna taka impra na wsi na walentynki. Aaaaa....zjadłam 1 kawałek ciasta !

Jadłospis na dziś to :

I - 1/2 kostki Bielucha chudego z plastrem łososia i pomidorem, kawa

II - ten sam zestaw co I + mandarynka i jabłko

lunch - zupka kalafiorowa (bez mięsa - same warzywa)

obiad - pierś z kurczaka a'la schabowy, łyżka ziemniaków, ogórki chilli

kolacja - jajko, wędlina, pomidory

Ruch - no chyba w końcu Chodakowską ruszę, choć po baletach zakwasy mega i odciski na stopach.

Dziś koleś roznosił darmowe próbne karnety do Pure...nawet przez moment chciałam wziąć ale :

- nie po drodze,

- nienawidzę tego fitneslansu

- Pure jest obok KFC, chińczyka i innych takich - wszelkie zapachy jedzeniowe łączą się tam z zapachem spoconych ciał....jak wchodzę na to piętro gdzie jest Pure to mdli mnie. Co za cymbał tak wymyślił ? Fitnes obok żarcia (bynajmniej nie są to lokale ze zdrowym jedzeniem).

No więc nie wziełam karnetu, to juz wolę w domu....ale gdyby był do Watrala to owszem, skorzystałabym bo : blisko, basen ...i miałabym PiW na oku. No nic to ...przeżyję.

Na zwenątrz jest tak ponuro, że nic tylko wziąć sznur i na drzewo. A jutro to debilne szkolenie...masakra !

Uciekam, jeszcze tylko godzinka i do domu!! Do ćwiczeń, do ksiazki!!

9 listopada 2012 , Komentarze (4)

Zadzwoniła wreszcie dentystka....nareszcie dziś będę miała swoje nowe ząbki!!! Będę mogła jutro ugryźć jakiegoś miłego pana w szyję....bez obawy, że kły zostaną w ciele

Jadłospis :

I - 3 plastry twarogu, plaster łososia na zimno, kawa

II - twaróg - resztka ze śniadania, śliwka, winogrona - rozsądna ilość

lunch - 2 kromki chleba graham z serkiem almette i łososiem

obiad - kasza jęczmienna, potrawka z piersi kurczaka, groszku, marchewki i pieczarek

kolacja - 1/2 makreli, sałatka z pomidorów, ogórka, papryki

Ruch - dalej tańcujemy sobie wieczorkiem (koło 22 - masakra)

Plecy bolą nadal, nie wiem jak ja jutro wysiedzę, wystoję, wytańczę i ...wypiję . Nie wiem też co jest przyczyną bólu.

Fryzjer zaliczony. Jestem zachwycona paniami fryzjerkami, nareszcie mam włosy obcięte tak, jak chciałam ! No i zaczęłam znów wcierać neril, bo jednak włosy lecą, znów mają bad days. A w grudniu czeka je diametralna zmiana koloru więc....pielęgnacja, odżywianie w toku. Znalazłam świetnego bloga z poradami jak z czarnych kudłów zejśc do blondów w bezpieczny sposób. Przydałoby się jeszcze znaleźć bloga z poradami jak w domowym zaciszu, po kosztach wypełnić zmarszczki i bruzdy, zrobić lifting, odessać tu i ówdzie, powiększyć to i owo...

Mam dziś ujowy dzień...przyszła biegła, która będzie badać nam bilans...jakaś taka czepliwa, upierdliwa jest, marudzi....słabo to widzę, już się boję !

O jesuuu spadam do pracy, bo huk roboty mnie czeka, a we wtorek na szkolenie z Vatu (pewnie jak zwykle wyłaczę się po 2 godzinach) a szefowa pewnie zawoła, że w środę kończymy i doopa bo ja w lesie tkwię.

 

 

8 listopada 2012 , Komentarze (1)

Skończyłam wczoraj czytać "Atlas chmur"...no i mój ulubiony bohater - dr Goose okazał się...nie zdradzę kim. W każdym razie byłam w szoku. Teraz z niecierpliwością oczekuję filmu, niektórzy mówią, że fajny, niektórzy, że gniot. Coś czuję, że skończy się tak jak z Prometeuszem...też się jarałam, czekałam a jak zobaczyłam to...było tak sobie. Po książce : najbardziej zapadła mi historia o Sonmi. Fajny był też dziennik Adama Ewinga i Listy z Zegeldhem. Najmniej - historia Luisy Rey. Generalnie - moja konkluzja po przeczytaniu ksiażki : biały człowiek to największy i najgorszy drapieżca na Ziemi, najgorszy bo kieruje nim rządza władzy i posiadania.  Od dziś zabieram się za Podziemia Veniss, Poddani Księżyca i Wolność na jedna noc... Poza tym leży też "Ucieczka na szczyt" - ale tą pozycję dawkuję sobie jak cenne lekarstwo...

W pracy zmiany, zmiany, zmiany...moja szefowa została dyektorem ekonomiczno-finansowym ponieważ obecny dyrektor został dyrektorem produkcyjnym- członkiem zarządu. A zmiany dlatego bo "tęgie głowy" nie poczytały regulaminu dość dokładnie i z pałacowych gierek zrobiła się kupa. Więc na żer rzucono naszą panią kierownik. I teraz jest naszą kierowniczką, Glowną Księgową i dyrektorem w jednej osobie. Nosz normalnie trójca nieświęta.

Co dziś zjadłam? Otóż to :

I - 2 jajka na twardo, 2 plastry fileta z indyka, 1/3 papryki

II - kaszka manna z wiśniami mrożonymi, jabłko

lunch - 2 burgery rybno-warzywne

obiad - wczorajsza pomidorowa

kolacja - twaróg wiejski, sałatka z pomidorów i cebuli czerwonej

Ruch - nadal tańczymy po godzince. Przygotowania do balu w toku....

Poza tym szaro, buro, ponuro...nie ma słonka, zimno i wieje. Dalej chcę do Australii ofkors w towarzystwie mojego Romeo ...

Dolegliwości żołądkowe się uspokoiły to zaczęły mnie boleć znów plecy, właściwie kręgosłup ...a moze same plecy ? Już sama nie wiem, goopia jestem. Nie faszeruję się przeciwbólowymi, jakos daję rade ale po godzinie przy komputerze albo po chwili obierania warzyw na stojąco mam ochotę rzucić się na futon i leżeć, leżeć, leżeć...Niestety, trzeba się ogarnać, choć ból czasem przyprawia o wymioty. Moze jakieś wygibasy powinnam na te plecy pouprawiać, żeby mięśnie wzmocnić ?!

Dentystka milczy, moich nowych koron ani widu ani słuchu. Wczoraj tak intensywnie o tym myślałam, że dziś w nocy śniła mi się taca z zębami - takimi żółtymi, wstrętnymi...masakra.

Boszzz w trójce ciągle o jedzeniu ględzą....podobno dziś Dzień Zdrowego Sniadania...no to moje zbyt zdrowe nie było. Kilogramów też nie ubywa, niestety.

 

 

7 listopada 2012 , Komentarze (5)

Kiecka kupiona. Taa...jest czarna. To najważniejsze. A teraz uwaga  sweet focia w przymierzalni (o jezu, nie przestraszcie się) :

Buty - własność H&M założone li tylko do oblukania kiecki - no bo w trekkingowych za kostkę wyglądałam słabo. No i obosze jak ja nienawidzę swoich nóg!!! Nienawidzę ich straszliwie ale jak widać nie aż na tyle, żeby nie założyć krótkiej kiecki, nie latać po Bornem w krótkich spodenkach, czy leżeć półgoła na plaży w Dziwnówku. Cięzko pracuję nad nogami, oj ciężko ( wielu innych rzeczy w sobie tez nienawidzę, spoko - mam świadomość sewgo wyglądu). Jednak w spodniach mi nie wypadało, w długich kieckach czuję się jak rasowa cyganicha a ta ...obleci. Mierzyłam inną, jak ją ubrałam to....boszzz figura klepsydry mi się zrobiła, i talia, i cyc i bioderka - no pomyślałam, ze wyglądam jak te wczorajsze 50 baniek w lotto. Niestety nie było mego rozmiaru , ta większa wisiała na mnie , ta mniejsza za bardzo opinała. Qwa a taka była extra! Nie wiem, czy pasek dawać do niej? Niby krój nie jest do paska....

Jutro fryzjer. Moje włosy się buntują, trza je skrócić....no i nigdy więcej już hebanowej czerni. Wyglądam jak czarna wdowa. Czas się powoli rozjaśniać.

Dobra. Starczy tego. Teraz jadłospis :

I - 2 plasterki faszerowanego kuraczaka, 2 cienkie plastry twarogu z jogurtem greckim, 2 pomidorki, kawa z mlekiem

II - płatki ryżowe z sokiem malinowym

lunch - łosoś na sałacie - 3 kwadratowe kawałki (1.5 porcji), jabłko

obiad - pomidorowa zupa - krem z makaronem i piersią kurczaka- miseczka

kolacja - jajko, warzywa, twaróg

Jak widać mam zajawkę na twaróg wiejski chudy /półtłusty. Maniakalnie wykupuję go w małym sklepiku na rynku, podobnie jak płaty łososia.

Jako ćwiczenia : stepper, tańce - przypominamy sobie z PiW czego nauczyli nas na kursie tańca. Jest wesoło.

A teraz wracam do pracy.

6 listopada 2012 , Komentarze (1)

o jezu...zeżarło mi wpis po raz drugi....masakra.

No więc w skrócie :

Jadłospis - nic nadzwyczajnego :

I - jajko, plaster faszerowanego kurczaka, kawałek twarogu, kawa z mlekiem

II - twarożek z ogromną iloscią papryki, jabłko

przekąska pracowa - owsianka z lodówki z kiwi i truskawkami

obiad - wczorajsze spagetti

kolacja - 1/2 makreli, kilka pomidorków cherry

Kultura fizyczna :

Chodakowska albo 40 minut na stepperze.

Dziś samopoczucie lepsze, dolegliwosci minęły - mam nauczkę na najbliższą imprezę, żeby nie szaleć z alko.

Muszę udać się na poszukiwania "małej czarnej", gdyż na zabawie obowiązuje "dyskretna elegancja" - w końcu bawi się tam grono pedagogiczne.

Z wieści spoza kręgu jedzeniowego : zakupiłam 4 ślimaki helenki do akwarium. Z braku futrzaka nareszcie zadbam o swoje ryby, o jakosć ich życia i estetykę w ich domu.

No i wieść najfajniejsza !! Ekipa z pracy małżonka montuje wyjazd w grudniu do Karpacza ! Śniegu padaj - Karpaczu ! przybywam na białe szaleństwo !