Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tarantula1973

kobieta, 51 lat, Gorzów Wielkopolski

164 cm, 66.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 października 2012 , Komentarze (2)

No i stało się. Udało sie jedno, nie udało się drugie. Baumgartner skoczył, wylądował, ogarnął się ...a Stal złota nie ma .

Jarałam się tym skokiem bardziej niż meczem Stali, co nawet dla mnie, zagorzałej fanki jest zaskoczeniem. No ale cóż...to co nad nami, kosmos, loty kosmiczne - zawsze miałam pierdolca na tym punkcie , podobnie jak na punkcie wspinaczki wysokogórskiej, koni i żużla. To mnie jara, a widok faceta stojącego w przestrzeni kosmicznej....mmm. Gość dla mnie wymiata, moment w którym rzucił się w dół 39 km - niewyobrażalny,  a ja mało nie umarłam przed TV. To wielka sprawa. Niesamowite, co nie ?!!! Zaje...iste. Tak, to jest właściwe słowo.

 Dlatego meczyk nie był już dla mnie taki emocjonujący. Przegapiłam pierwsze biegi, zresztą bieg juniorski bez niespodzianek. Młody za młody a starszy junior jest po prostu słaby. Reszta juz z górki...było tak sobie, ale też polewanie toru co 3 biegi to chyba przesada. Te dwie cioty komentujące(dobrze, że ich trochę rozdzielili)  i ta pipa z zielonej to już wogóle, do dupy. Cóż, srebro smakuje mi trochę gorzko, trochę żal....chyba małe rozczarowanie przeżyłam. Ale to do mnie dotarło dopiero dziś, wczoraj było mi nijako, spaliłam się skakając ze stratosfery. Zresztą po naszych chłopakach też nie było widać, żeby się specjalnie cieszyli z tego srebra....widać progres ale to za mało. Ofkors dalej im kibicuję, mam nadzieję, że nie zmienią składu (pogoniłabym tylko Adiego, bo to już max cierpliwości kibiców do niego) myślę, że złoto w końcu będzie ! No trudno się mówi, niech się Tarnów cieszy, teraz mam nadzieję, że Toruń dobije padniętą mysz w zielonce i będzie git! Ciekawi mnie cały ten cyrk, który dopiero się odbędzie, transfery, przenosiny, zmiany trenerów...błagam, oby tylko Polewaczkowy nie zjawił się w Gorzowie, bo publicznie spalę karnet !

Jestem chora, padło mi na głos, ledwo się wypowiadam....ogólnie czuję się nawet nieźle, trochę nerki mnie bolą ale to tylko i wyłącznie od leków - od ich nadmiernego spożywania w różnych, trochę dziwnych kombinacjach. Tak, jestem lekomanką, jestem świrem. Ja tylko chcę już być zdrowa, pozbyć się kataru, kaszlu i wszelkich innych dolegliwości.

Moje menu jakby troszkę bardziej kaloryczne, ale dalej beznadziejne. Litrami pije sok z czarnej porzeczki, z czerwonej porzeczki, herbatę z cytryną...mało słodyczy i przekąsek w weekend : tylko 3 kostki gorzkiej czekolady, pieczone jabłko i 6 żelkowych miśków. Jak dla mnie to prawie nic !

Dzisiaj :

I - 2 parówki zawinięte w cienki plaster sera, kawa

II - ciastko francuskie z porzeczkami (małe)

lunch - sałata lodowa z kukurydzą i sosem vinegret, 1/3 piersi z kurczaka, jabłko

obiad - to samo. Jak będę głodna...

kolacja - jajko, pomidor.

Unikam mleka, jogurtów (pewnie jogurt by mi nie zaszkodził) bo to zaflegmia, a ja już wystarczająco kaszlę.

Byłam u dentysty, mam sobie wybrać kształt, kolor, grubość, ustawienie jedyneczek w szczęce. O boszzz to już nie ma łatwiejszych pytań? Nie pamiętam jak wyglądały moje oryginalne jedyneczki, ale wybrałam, cały piątkowy wieczór wybierałam. Są śliczne. Teraz w czwartek znów wizyta. Mam nadzieję, ze dojdzie do skutku.

Dostałam zaproszenie na imprezę pozegnalną do koleżanki z pracy, która odchodzi na emeryturę. Nie przepadam za nią, już myślałam jak się wymiksować  i eureka - tego dnia mamy przecież rocznicę ślubu ! Tak, wiem, to wstyd, że nie pamiętam dokładnej daty, kiedy brałam ślub, że mój osobisty mąż musi mi o tym przypominać...Posiedzę godzinkę i wypad do domu!!!

A teraz cytat z mojego PiW : " jarasz się facetem, który sobie wyskoczył z 39 km a nie jarasz się tym, że twój mąż pobił rekord pływania w jeziorze... " Ale o so chozi?!  O to, że 13 października zamoczył tyłek w jeziorze? No błagam .... a mówią, że to kobiety są zazdrosne.

12 października 2012 , Komentarze (4)

No i stało się...gardło mnie boli jak cholera....I  ofkors zadzwonila dentystka...I musze ja ściemnić, ze jestem zdrowa,żeby mi dziś wstawiła ten wkład i wyjeła to plastikowe gówno, które mnie tak wq..ia.

Wczoraj w celach leczniczych strzeliłam kieliszek imbirówki. Poza tym ratuję się sokiem pomarańczowym, wodą z miodem lipowym i cytryną, cholinexami ( gówno), i takimi tam...mam nadzieję, że do poniedziałku będzie ok.

Mój jadłospis na dziś :

I - jajko po wiedeńsku, 2 plastry fileta z indyka, 3 cieniutkie plasterki żółtego sera

II - tu uwaga : będzie masakra : maxi king + banan + szklanka soku pomarańczowego

lunch - pieczony łosoś

obiad w domku - cd ryby, surówka z kapuchy

kolacja - jajko, wędlina.

Mam wrazenie, że jak jestem chora to powinnam zrezygnować z nabiału...więc mleko tylko do kawy. Poza tym : sok, woda z miodem, gorący kubek.

Wczorajsza powtórka żużlowego meczyku z wtorku obejrzana, komentarze tych dwóch palantów wysłuchane, autorytety się qrwa znalazły ! Ja pierniczę, panowie moze choć odrobinę obiektywniej!! Mam nadzieję, że z Tarnowa będzie komentował Noga i Wardzała, bo tych dwóch expertów C. I D. to .... Ale Kasper  nnnooo szacun ! Nie myślałam, że on taki fighter będzie. Miło się zaskoczyłam, nie powiem. No i zobaczyć Tomka G. jak rzuca mięsem...bezcenne !

Agu podsunęła mi fajny pomysł...przecież nie musze odpicować się w kieckę, wystarczą fajne rurki, fajna bluzka na górę i ...będę się czuła o wiele lepiej ! Aguś dzięki!!!

Zostajemy same na weekend z młodą, już się cieszę bo będzie jedzenie w łóżku, picie coli light, słodycze....nie no żartuję !  Ale i tak bedzie spoko.

Słucham właśnie Metalliki ... hm Lars fajnie śpiewa .... i te riffy gitarowe...nie no zajefajni są. Aż mi się znów chce na Metallikę pojechać !

Miłego weekendu życzę. Ja wracam do pracy bo szefowa ma dziś chodzonego i marudzonego...juz mnie wq...wia!

11 października 2012 , Komentarze (3)

Chyba się rozchoruję. Czuję, że dopada mnie jakaś grypa lub przeziębienie. No tak, biorę antybiotyk ale...jest on na zęba, na wirusy raczej nie działa...A koleżanka zza biurka przytargała właśnie jakąś ebolę...a moze to wtorkowy żużel...nieważne. Ważne, że nienawidzę być chora i pokrzyżuje mi to moje plany.

Mam miesiąc na ogarnięcie się względem imprezy andrzejkowej. Sukienek mam w szafie 2 z racji tego,że nie lubię bywać, wesela się pokończyły, a moj imidż to raczej wczesne liceum niż bizneswoman....Potrafię założyć cieliste szpilki do czarnych rurek, t-shirta i szarej bluzy z kapturem więc ... guru mody raczej nie jestem. Cóż trzeba będzie udać się na poszukiwania ciucha ! O boszzz już to widzę..... Bo będzie źle. Nie udało mi się kupić nowego płaszcza puchowego na zime więc tym bardziej kiecki nie kupię. bo ciągle w lustrze kto? wieloryb. A kto jest temu winien? Ja. I wstyd mi się zrobiło, bo jakaś laska napisała, że jest tu 5 m-cy i schudła 23 kg a ja...jestem ile jestem, schudłam ile schudłam. I mam pretensje - do siebie. I na tym koniec.

Mój dzisiejszy jadłospis :

I - musli, kawa z mlekiem

II - sałatka owocowa, gorący kubek

lunch - warzywa pieczone : dynia (musiałam prosić PiW, żeby się do niej dobrał ! Dlaczego obieranie dyni jest takie męczące!!), czerwona cebula, czosnek papryka; pomarańcza

obiad - wczorajsza pomidorówka (mmm boski makaron - dawno nie jedzony smakuje jak delicje), kawa

kolacja - ryba, sałata

Zestaw leków taki jak wczoraj + 4 rutinoskorbiny. Dostałam @ więc pewnie jakaś nospa wpadnie...i na wieczór kieliszek imbirowki mojej mamy - w celach leczniczych (mimo brania antybiotyku). Pewnie padnę z książką w dłoni jak wczoraj....jezu mój mąż nie ma ze mnie pożytku ostatnio... kładę się do łóżka i po chwili mnie nie ma, jakby mi ktoś baterie wyciągał...co tu z taką żoną robić?! Aż mi się biedaczek urywa na weekend - super, lubię czasem pobyć sama.

A teraz spadam, do domku, do łóżeczka pod kołderkę. Cholerka dentystka nie dzwoni a mnie ten plastik w zębie wq..rwia. Niech to się już skończy!!!!

10 października 2012 , Komentarze (7)

No...kto wygrał mecz? Kto?! Stallllll!!!!!. Wrzucam fotki :

Oto oprawa : "cierpliwość jest gorzka ale jej owoce są słodkie". Oby, bo na złoto czekamy 28 lat?!

Ostatni w tym sezonie na Jancarzu, będę tęsknić  aż do lanego poniedziałku....Dłuuugo. No i mam nadzieję, że wszyscy w ekipie zostaną. Bo jak się pozbędą Kaspra albo Iversena, Zagara...no każdego oprócz Adiego, to będę zła. Adi nie walczy, Adi jest nieszczęśliwy jak wsiada na motor. Szkoda mi go. Powinnni dać mu spokój. Moze z tego drugiego będą ludzie ale to też napewno nie w przyszłym roku...Juniorów polskich, oprócz Bartka, mamy cienkich w porównaniu z Tarnowem, no i widac jak bardzo go brakuje. Reszta spoko, Kasper bezbłędny, szybki, fighter, dobry jest - odbudował się tutaj i szkoda jakby się go pozbyli. Gollob nie zachwycił wczoraj, właściwie jak na jego mozliwosci to beznadziejny był ale wybaczam, bo ma swoje lata, ma swoje zasługi i ma prawo do słabszej jazdy. I tak dużo zrobił dla Stali. Dlatego nie podobały mi się gwizdy na stadionie, które poleciały w jego kierunku. To facet a nie cyborg . Zaliczka 5 punktów to bardzo mało do Tarnowa więc chłopaki do roboty !!

No i Felix Baumgartner nie skoczył....nie skoczył, bo pewnie oglądał Stal w TV i chciał zobaczyć nominowane . EOT.

Jedzeniowo wczoraj fajnie...ostatni posiłek zjadłam w pracy, w domu tylko coś skubnęłam, bo nie miałam czasu na rozsiadanie się i celebrowanie. Tak więc do łóżka położyłam się głodna, nie to co pasożyty : jedna wciągnęła kromę chleba z masłem czosnkowym a drugi talerz spagetti z obiadu. O matko o 22 giej żreć takie rzeczy?! Masakra.

Dziś :

I - musli, kawa, ibuprom max

II - jogurt, jabłko, antybiotyk

lunch - pieczony łosoś - spory kawałek (no cóż, mam schizę na łososia, będzie się tutaj w moim menu często objawiał), ibuprom max

obiad - pomidorowa z makaronem, kawa

kolacja - wędlina, pomidor / twarozek, pomidor, antybiotyk.

Wkurza mie to cos co wystaje mi z zęba, mam nadzieję, ze dentystka dziś zadzwoni i usunie to coś. Wkurzała mnie tamta licówka bo była za gruba ale ta jest jeszcze gorsza, bo coś mi tam haczy od strony podniebienia (i wg dentystki musi tak być tymczasowo do czasu zacementowania wkładu). O jezu marudzę.

No i PiW zapisał nas na Andrzejki. Matko w co ja się ubiorę?!

 

9 października 2012 , Komentarze (1)

Wczoraj zostaliśmy w pracy zdradziecko odcięci od neta.....Dywersja nastąpila akurat w trakcie dodawania wpisu . Nie pamiętam juz, co tam nabazgrałam.

W skrócie : żużla w niedzielę nie było . Jest za to dzisiaj  o masakrycznej godzinie 18:45. No to chyba kożuch mi przyjdzie założyć i walonki.

W niedzielę tor wyglądał tak :

ja na pustych trybunach wygladalam tak :

nie no , nie noszę barw klubowych, nie do twarzy mi ani w żółtym ani w niebieskim. Ale szalik klubowy posiadam, niestety nie załapał się on na sweet focię .

Byłam też w askanie i moje serce podbił Kolczatek ( tak ma już swoje imię ). Kolczatek jest bosssski i chcę go !!! No i nie będę go miała bo nie mam warunków....Szkooda...

To Kolczatek :

Tyle o głupotach.

Wczoraj wieczorem nastąpił u mnie atak panicznego jedzenia . Wstyd, wstyd, należy nad tym zapłakać lub opierdzielić mnie porządnie. Taa, nażarłam się, jedząc sama na siebie byłam zła, samoubiczowałam się. Jestem po prostu głupia, leniwa i pusta. Powinnam sobie gębę zaszyć. A w niedzielę tak się trzymałam, 6 kosteczek gorzkiej czekolady przez cały dzien, nie zjadłam rollo kebaba chociaż miałam okazję, posłusznie kupiłam sobie zamiast niego małą granole z owocami i mrozonym jogurtem - zjadłam 1/3 - resztę sporzyli pasożyci....no nie , musiałam za to popłynać w poniedziałek wieczorem..... Głupia pipa!

Po wczorajszych mękach u dentysty nic mi się juz  nie chciało, tylko leżeć i rozmyślać. Dostałam antybiotyk co 12 godzin i 3 x dziennie ibuprom max. Następna wizyta koło piątku. Znów mam inną licówkę, nastepnym razem chyba zażyczę sobie kolorowej.

Jadłospis na dziś :

I - musli, kawa z mlekiem

II - sałatka owocowa z jogurtem

lunch - salatka warzywna, jabłko

obiad - moja wersja spagetti czyli mnóstwo warzyw z mielonym mięsem, bez makaronu

kolacja - garsć żużla popita deszczówką . Muszę się jakoś ukarać za wczoraj, kolacji nie bedzie.

Dziś facet bedzie skakał z wysokości 36 000 km. Masakra ! Skąd w ludziach taka odwaga ?! Pamiętam jak instruktor wspinaczki wywiózł mnie i kazał mi się wspinac na stary młyn w Czechowie .... masakra, miałam pełne gacie już w połowie. I nie była to zawrotna wysokość...36 000 km...........ja prdlę.

Trzymajcie kciuki za  żółto-niebieską Stal !!!

 

5 października 2012 , Skomentuj

Męczę się dziś okrutnie....za mną jest już gorący kubek "krem z kury" i kubek kawy Inka karmelowej....nie wiem co się dzieję, ale wiem, że nie jest dobrze, cholera, nie jest dobrze....

Chodakowską wczoraj zrobiłam i tu zdziwienie, wcale nie bolą mnie mięśnie dziś. Biegam po schodach w górę i w dół, i nic ! To co wczoraj było męką dziś nie sprawia mi kłopotu. Dzisiejszy dzień wolny od ćwiczeń...idę z młoda do fryzjera, zanim wrócimy będzie juz późno. Za to jutro - Chodakowska murowana. Nie wyciagam tej płyty z odtwarzacza.

Dzisiejszy jadłospis :

I - musli, kawa z mlekiem

II - kiwi, 1/2 banana, 1 figa + 3 łyzki naturalnego jogurtu greckiego...no i ten nieszczęsny gorący kubek

lunch - gotowany łosoś- 1/2 kawałka, duszone pieczarki z porem, kawa Inka karmelowa z dużą ilością mleka

obiad - wczorajszy, odgrzewany czyli pieczone ziemniaki, udko

kolacja - mix sałat z winegretem, nabiał

Zle mi dzisiaj, to juz mówiłam ...głowa mnie boli, słabo się czuję. Ledwo siedzę w pracy i mam ochotę juz sobie stad pójść. Tym bardziej, że znów u nas gorąco. A będzie wrzało jeszcze bardziej. Jako, że pozbyliśmy się dyrektora, to postanowiono dać ludziom awanse o 1 szczebel. I tu zonk, bo podobno prezes właśnie jest w centrali i przywiezie pewnie w teczce nowego dyra. Żal tym bardziej, że podwyżek nie było dawno, a w centrali mają je co roku i zarabiają znacznie więcej niż my. No ale jak się ma takie związki i takiego prezesa to co się dziwić, ze jest jak jest.Powinnam się wymiksować z tej pracy, pójść tam gdzie byłabym doceniana i lepiej opłacana ale...właśnie zawsze jest jakieś ale...Dobrze, że chociaż bonusik wpadnie, znając realia firmowe to 3ci bonusik w tym roku i ostatni

Udanego weekendu, u mnie zapowiada sie leniwa sobota i bardzo emocjonująca niedziela. Jeśli ktoś oglądał sport wczoraj w 1 to widział co się dzieje. Polewaczkowy płacze a tu nagle wyciagają jego wypowiedź z lat ubiegłych i leci w eter "tor to się powinno robić pod siebie, tor się robi pod swoich, tak robią wszyscy" O masakra, myślę, że Polewaczkowy nie powinien więcej otwierać gęby na ten temat, jeśli już ktoś preparuje to on jest tym naczelnym. Poza tym podobno zniesione będą limity dotyczące GP i KSM i podobno Stal moze jeździć w przyszłym sezonie w tm samym składzie. No to byłoby extra !

4 października 2012 , Komentarze (5)

Jestem już po stomatologicznych mękach. Oczywiście okazało się, że to dopiero początek drogi. Czekają mnie jeszcze co najmniej 3 wizyty w tym miesiącu. No i okazało się, że dentysta stuknie mnie jeszcze dodatkowo na 400 zł. Nie przewidziałam tego  no ale naiwnie ufam, ze to jest potrzebne. Póki co chodzę z licówką na jednym zębie i strasznie mnie to denerwuje. Staram się nie uśmiechać, bo wydaje mi się, że wszyscy od razu zobaczą co i jak....Masakra !

Zaletą wcześniejszego przyjścia z pracy do domu jest to, że można spokojnie poćwiczyć nie narażajac się na obecność publiczności. No i można podczas treningu pić coca-colę  bez potrzeby spoglądania na przewracającego oczyma małżonka ! Tak więc trening zaliczony, mięśnie (taa, jakie mięśnie) zmasakrowane, ledwo powłóczę nogami, wyprawa do wctu piętro wyżej to jak zdobywanie Everestu bez tlenu...Małżonek, jako specjalista - bywalec siłowni i weteran treningów siłowych ofkors stwierdził, że powinnam dni ćwiczeń przeplatać odpoczynkiem na regenerację mięśni...ale co on tam wie, prawda? Lepiej zajechać się od razu a weekend leżeć jak trup .

Jedzenie.

Jedzenie przychodzi mi z trudem, bo dentystka nastraszyła mnie,że jak będę jadła twarde rzeczy (chleb, bułki, jabłka) to mogę zostać ze szczerbą w zebach więc wczoraj mocno się zastanawiałam, czy nie przerzucić się na słoiczki dla dzieci....no i oczywiście jabłek mi się zachciało, takich twardych soczystych....

Na kolację miałam wczoraj krewetki z pietruszką i czosnkiem. Jakoś mi się zachciało poszpanować, zaleciało snopem, wiem...

Dzisiaj :

I - musli, kawa z mlekiem

II - jogobella malinowa, banan (miękki)

lunch - 1/2 porcji łososia gotowanego z sosem jogurtowo-kaparowym

obiad - zapiekanka z : ziemniaków, papryki, czosnku i udek kurzych (mmm uwielbiam pieczony czosnek !!)

kolacja - coś tam wymyślę, póki co weny brak.

W pracy dzień szaleństwa, przyjechali panowie od niszczenia akt więc z szałem w oczach rzuciłyśmy się do szaf by wywalać stare papierzyska !!! szafy przejaśniały, luźniej jest, zapełniłyśmy chyba z 6 kontenerów. Czekamy na wizyte panów w przyszłym tygodniu .

Już w niedzielę pierwszy mecz finałowy u nas !!!!! Boszzzz chyba mnie odwiozą karetką z tego stadionu, no denerwuję się, jakbym sama tam miała jechać...kurczę !!!

3 października 2012 , Skomentuj

Straszny dzień czeka mnie dziś....3-godzinne posiedzenie u stomatologa. 3 godziny mordęgi, masakry, z otwartą gębą, ociekającą śliną...ło matko ratunku!!! No ale jutro...błysnę pieknym uśmiechem .

Wczorajszy dzień wzorowy. Już nie musiałam gonić, rozmyślać, gorączkowo szukać czasu.

Spotkałam się z Chodakowską, poćwiczyłam. Myślałam, że będzie mi trudniej, że nie dam rady od razu całej serii ale jednak te treningi przed wakacjami coś dały i nie miałam większych problemów.  Dziś mięśnie dają o sobie znać, ledwo dowlokłam się po schodach...a dziś druga seria. Nic to, będzie dobrze, z dnia na dzień będzie coraz fajniej, coraz lepiej.

Wczorajsza kolacja...pyszna....chyba zdrowa...w miarę lekka. Zakupiłam papirusy do pieczenia, papirusy są z przyprawą czosnkowo-ziołową i paprykowe. Wkłada się między kartki pierś z kurczaka i smaży beż tłuszczu na patelni. Mięsko pyszne, soczyste, pachnace. Wie, wiem to sama chemia - ale za to jaka smaczna! Zrobiłam na kolację moją wersję a właściwie wariację nt salatki cesarskiej. Była pekinska, był sos czosnkowo-jogurtowy, ogórek i pyszne mięsko z papirusa. Do tego grzanki z ciabatyy z oliwkami. Cała trójeczka jadła aż się uszy trzęsły .

Dziś menu skromne :

I i II - płatki ryżowe na mleku z musem jabłkowym, kawa z mlekiem

obiad - wczorajszy barszcz czerwony

przekąska - kilka węgierek, kawa

kolacja - mix sałat, jajko, biały ser

Boszz, tak się zastanawiam, czy jak już wyjdę dziś od stomatologa - czy ja będę potrafila jeść?! Nie , nie będę miała protez, mostków i innych takich ale jednak ingerencja w zgryz będzie....O dżizasss denerwuję się..

Córka mnie codziennie pyta, czy widziałam już gangnam cośtam..eeee ale o so chozi?!!

2 października 2012 , Komentarze (2)

Moje ambitne plany spotkania z Chodakowską ofkors nie wyszły. I nie, nie poleciałam oglądać wczoraj wspominanych bucików...Jak to zwykle bywa, sprawy odkładane na jutro, pojutrze ...nagle uznały, że wymagają realizacji teraz, już. ! Masakra, postanowiłam nie robić już tak,że niee zrobię to jutro....robić wszystko od razu - moje nowe motto! (aha, ciekawe jak długo dam radę). Efektem dnia konia było to,że zobaczyłam tylo 3 biegi ligi angielskiej...obudził mnie głos Kaspera - była godzina 22:45, wnoszę więc, że Kasper zrobił komplet. No i wiem,że moi Piraci spotkają się ze Swindon w finale. Dziś rano sprawdziłam wiadomości, taaa Kasper zrobił 14+1 więc wywiad jak najbardziej na miejscu. Nie wiem, czy powodem śpiączki nie był zestaw zjedzony na kolację, a jeśli tak to oznaczałoby to dla mnie kłopoty....

Odpowiadam teraz dziewczynom : jestem już prawie, prawie umówiona z Wolfem, tatuaż zrobię na przełomie stycznia/lutego (no...muszę trochę kasy uzbierać, spłukałam się na stomatologię estetyczną niestety), poza tym zimą lepiej...musze tylko wybrać się do Szczecina ustalić szczegóły, no i zdecydować czy zostawić tatuaż w takiej formie jak jest czy go podrasować kolorem, szczególnie ten kwiat - myślałam o takim bladym różofiolecie...nie wiem jak to będzie wyglądac na skórze, czy wogóle barwnik mi się przyjmie, z białym różnie bywa (mój dmuchawiec np. też był z białym a tego białego praktycznie nie ma) a trzeba by było ten kolor mocno rozbielić...Muszę ostro nad tym pomyśleć. Ale już mocno, mocno chcę mieć ten obrazek, bez względu na wszystko .

Jadłospis na dziś :

I - musli z mlekiem, kawa

II, lunch - grahamka z wędliną , serem i sałatą (niezbyt wyszukane, ale nie mialam już fizycznie sił, żeby wymyślać coś jeszcze)

obiad - barszcz czerwony z jajkiem i gotowanym cyckiem kurzym

kolacja - twarożek lub jajecznica - generalnie nabiał.

Już się nie dam wrobić w jedzenie tostów z masłem orzechowym i bananem na kolację, bo wiem, że ostro sobie wczoraj poleciałam i jest to nie do wybaczenia. A tak na marginesie - widziałam masę Bakallandu - smaku truflowym, mmmm muuuusi być pyyyszna.

Dzisiaj juz nie ma totamto, włączam Chodakowską i jazda....ćwiczymy.

Wogóle to, jakby mało było problemów - dolożono mi następny. Nie mogę dostać się do mojego dermatologa, dzwonię do polmedu, zgłaszam wizytę, termin , nazwisko lekarza a oni oddzwaniają i proponują lekarza w drugim końcu Gorzowa, w jakiejś innej lecznicy...kurczę leczę się u Atenki już ponad rok, jestem w trakcie terapii i teraz co, mam zmienić lekarza?! Ciekawe co będzie z endokrynologiem ...też mnie zapiszą do kogos innego?! Poszła wieść, że zamiast do glsu polmed wysyła wszystkich na sienkiewicza, o co tu chodzi? Jak mam kontrole co 2 miesiące, to co dwa miesiace bede się spotykać z innym lekarzem? Toż ja na xero kart historii choroby nie zarobię...O co tu chodzi ??

 

1 października 2012 , Komentarze (4)

Słowo się rzekło...dziś rozpoczynam swoje zmagania z Ewką. Rozpoczynam od pierwszej płyty, przejdę 4 tygodnie, 4x w tygodniu, później wskoczę na wyższy poziom. Plan ambitny, zapał jest, jak będzie z wykonaniem ... tu już nie jestem taką optymistką. No bo....w piątek udałam się na poszukiwania jesiennych butów, w których nie prezentowałabym się jak kurczak na rożnie, no masakrycznie....ofkors zamiast butów i zimowej puchówki wrociłam do domu z kolejną mięciutką, cieplutką, grafitową bluzunią...tak, była ona niezbędna w mojej szafie . Ale właśnie wyczaiłam na stronie Baty zaje..iste buty i pognałabym po pracy je oblukać na żywca, no ale to co najmniej godzina później w domu i ćwiczenia szlag by trafił ( dziś jestem na obcasach a nie w trampkach to nawet jeszcze dodatkowe 30 minut). Co robić, panie premierze?!

Tak wogóle to stojąc przy kasie w jednej z sieciówek (taa, byłam z dziecięciem moim, która zamiast z plecakiem do szkoły też wyszła z bluzą, i też była ona niezbędna...) stwierdziłam, że boję sie kolorów....jeśli coś nie jest czarne, szare, grafitowe, granatowe lub białe (to taka extrawagancja z mojej strony) to i tak tego nie kupię. w swej obsesji doszłam juz do tego, że boję się nawet ciemnych brązów...to sie powinno leczyć...najlepiej elektrowstrząsami !

Weekend spędziłam leniwie, z kocem, kawą, ksiażką i gorzką czekoladą. Wczoraj pokusiliśmy się o spacer z PiW (raczej on szedł swoim tempem a ja za nim truchtem niczym japońska żona) na działeczkę. Musiałam sobie ukopać marchwii i pietruszki, bo przecież Pan sobie rączek nie pobrudzi...Ech ci faceci ! Załowałam tylko, że żużla nie było, bo ciepło i słonecznie w niedzielę, a za tydzień to deszcze mają być, więc troche słabo. Znów się wymarznę na stadionie, że mi sie odechce wszystkiego...No i niesympatyczne wieści nadzchodzą...Kasper, Ivesen i Zagar dostali się na przyszły sezon do Grand Prix, co skutkuje tym, że skład Stali nie pozostanie bez zmian. A szkoda, bo nareszcie ekipa jest zgrana i wie, o co kaman. Trzeba będzie się rozstać...

Właśnie delektuję się karmelową Inką, a właściwie rozgrzewam się, bo tradycyjnie już marznę w biurze niemiłosiernie.

Jadłospis na dziś :

I - twarożek, jajko po wiedeńsku w szklance, kawa

II - płatki ryzowe z pieczonym jabłkiem i miodem, kawa Inka

lunch - mix sałat z winegretem, 1/3 piersi z pergaminu paprykowego, 1/3 sera pleśniowego

obiad - pieczona ryba, surówka z kapusty kiszonej

kolacja - nie mam pojęcia : wędliny/warzywa, nabiał/warzywa

To by było na tyle. Nie przewiduję żadnych ciast, ciastek, ciasteczek, nie przewiduję podjadania. Jedyna rzecz dla ktorej mogłabym zgrzeszyć to mix  pieczonych w  piekarniku dyni, papryki czerwonej cebuli i czosnku...przepis i podstawa do zupy dyniowej od Agujan, ostatnio nie doczekała się zupa wykończenia, ponieważ wyjadlam cała bazę. Mmmm uwielbiam, lepsze to niż czekolada. No ale dyńka siedzi na balkonie, nie ma nikogo, kto by mógł mi ją rozkroić ! Trudno, jak mnie przyszpili to sobie jakoś poradzę.

Wracam do pracy, w perspektywie - w środę mam 3 godzinną sesję u stomatologa, więc muszę nadgonić biurowe, coby pani pryncypałka nie marudziła, że nic nie zrobione a ja na urlopie! Poza tym liczę na bonus (pewnie jak zwykle się przeliczę).