Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tarantula1973

kobieta, 51 lat, Gorzów Wielkopolski

164 cm, 66.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 lutego 2012 , Komentarze (5)

Zarcie z wczoraj :

I - owsianka (1/2 wody, 1/2 mleka 0,5 %, garść suszonych owoców, łyżka płatków kukurydzianych), kawa z mlekiem

II - serek Danio light, kilka ciasteczek "Dobre rano", banan

lunch - kanapka : bułka żytnia z dynią, sałata, ser i szynka, spora kromka chleba na zakwasie (w ramach degustacji)

obiad - 1/2 pieczonej piersi, garść frytek, ogórek konserwowy

kolacja - (jadłam około 21:30, wiem porażka !) - skrzydełko z pieczonego kurczaka

Dzisiaj :

I - owsianka z rodzynkami, kawa z mlekiem

II - jogurt malinowy z resztką ciasteczek, jabłko

lunch - Hortex stimeria "ragout z kurczaka" (swoją drogą zdrowiej byłoby zrobić samemu ale po 1. nie chciało mi się; 2. nadal nie mam nowej kuchenki - i w związku z tym patrz pkt 1)

obiad - tzw. chłopski garnek (czyli kapusta, ziemniaki, papryka, chude mięso - wszystko duszone w pomidorowo-pikantnym sosie - pewnie niezbyt dietetyczne)

kolacja - twarożek, papryka, pomidory

Jako że zdegustowałam chleb na zakwasie, wiedząc, że nie powinnam - przyplaciłam tą degustacje skrętem kiszek. Niestety, jestem osobą, która nie może jeść chlebów na zakwasie, chlebów żytnich, ciemnych i ciężkich. Jedyne pieczywo, które moge jeść z ciemnych to graham i razowy (ale niedużo) oraz zwykły chleb i ciabatta. Ten, który próbowałam był własnie taki ciemny, ciężki, zbity i do tego ciepły. Ja nie wiem z czego wynika moja przypadłość ale od godziny 13 do zaśnięcia męczyłam się okropnie i nie pomagała mi garść nospy i innych takich rozkurczowo-trawiennych pigułek. Po raz kolejny dostałam nauczkę. zreszta podobne rzeczy miewam po zjedzeniu nadmiernej ilosci surowych warzyw... Porażka.

Zaczytalam się wczoraj w ksiażce "jedz pysznie, chudnij cudnie"...Chyba zacznę stosować się do rad zawartych w ksiażce i komponować posiłki wg wskazówek autorki. Jest tam nawet splan diety na 30 dni (obiady np. na 2 dni - co mi odpowiada, co 7 dni lista zakupów, dokladne przepisy). Wszystko wygląda bardzo smakowicie i mądrze. Jedyne co mnie wkurza to obecność w niektórych przepisach takich egzotycznych dla mnie składników jak fenkuł, czubrica, granaty...Po co to? jeszcze teraz w zimie ?! No ale przecież nie muszę tego jeść, prawda? Mogę sobie komponować posiłki wg zaleceń tej pani z produktów które znam i lubię. Poza tym są tam zamieszczone różne ciekawe informacje. Np taka, że płatki owsiane należy moczyć na noc, rano odcedzać i nigdy nie gotować w tej samej wodzie, w której się moczyły, bo zawierają składnik, który powoduje upośledzenie wchłaniania składników odżywczych. wiedzieliście o tym? Bo ja nie.

Waga nadal stoi. Mój specjalista od tatuażu przyjmuje zapisy już na czerwiec...a ja nadal w czarnej d.u.p.i.e. a miałam robić na wiosnę. Z takim nastawieniem to na wiosne zrobię tylko pytanie, którego roku?!

Tak jak pisałam, nie mam nadal zamówionej kuchni. Znów przesunęli termin dostawy na koniec tygodnia. i tak zwodzą mojego meża od miesiąca...a jak chciałam zamówić w innym sklepie to mnie zrypał, że przecież nam się nie spieszy i że mam sobie różnicę w cenie pokrywać z własnej kieszeni. jasne. Już się rozpędziłam. Skoro mu się nie spieszy, to niech zapieprza na obiadki do mamusi, bo ja nie mam zamiaru godzinami sterczeć przy kuchni, bo mam aktywne tylko 1 pole grzewcze. Tak więc od wczoraj temat nowej kuchni mnie przestał interesować. Niech się rządzi, jak jest taki mądry. z drugiej strony co to za moda, żeby wystawiać towar, którego się nie ma na magazynie? Mam dość, jeszcze ten deszcz mnie dobija...Wczoraj rano - mróz, szybki trzeba było skrobać, dzisiaj znów - parasol i ulewa! Ja chcę słońca i upałów!!

 

24 lutego 2012 , Komentarze (3)

Dzisiejszy jadłospis :

I śniadanie - wczorajsza owsianka, kawa z mlekiem

II śniadanie - twarozek wiejski piątnica (1 kubeczek), jabłko

lunch w pracy - dzwonko dorsza z patelni, pudełko z surowymi warzywami : papryka czerwona, biała, seler naciowy, ogórek, rzodkiewka, pomidorki cherry (taki zestaw wejdzie na stałe do mojego menu, tylko rybę inną bo głupio w pracy wyjmować ości z gęby )

obiad - wczorajszy : łyżka kaszy jęczmiennej z warzywami, wątróbka, ogórek konserwowy

przekąska - kawa z mlekiem, owoc

kolacja - 1/2 makreli, łyżka twarogu z curry

Modyfikacja do wczorajszej kolacji : plaster pieczeni rzymskiej, 1/2 talerza surowych warzyw (papryki, seler naciowy, ogórek, pomidorki, rzodkiewka) z dipem z twarogu z dodatkiem curry

Jutro i w niedzielę wpisu nie będzie, postaram się nadrobić w poniedziałek. Niedziela - straszny dzień -dzień shitów. Jak tu się ogarnąć przed słodyczami?! Jakieś pomysły?

Jutro dzień w drodze - jadę po dziecko do Szczecina i spotykam się z Mam. Akurat Szczecin wypada w połowie drogi...Pewnie na jakąś kawkę pójdziemy. No i muszę na drogę coś zakupić - jakieś batony musli, jabłko...a moze lepiej kanapkę?

Od poniedziałku dorzucam ćwiczenia : 30 minut steppera i 15 minut piwnicznej siłowni. Poza tym znów wdrażam się w picie 2 litrów wody. Narazie woda z gazem, docelowo pewnie będzie lekko gazowana, najlepiej bez gazu...ale taka neperliva mi nie podchodzi.

Waga jeszcze nie drgnęła wredna małpa. Nic to, poczekam...Mam nadzieję, że wytrwam w tym, co robię.

23 lutego 2012 , Komentarze (3)

Dzień 2

I - miseczka owsianki (owsianka na wodzie i mleku, 3 kostki gorzkiej czekolady, łyżeczka cukru brązowego, gruszki z kompotu)

II - aktivia malinowa ze zbożami + ciasteczka BEBE Dobre rano, jabłko, kubek gorący -pieczarkowa (wiem, porażka)

lunch - sałatka z brokuła, ogórków konserwowych, 1/2 piersi kurczaka, jajka, plasterka sera żółtego z sosem vinegret

obiad w domu - łyżka kaszy jeczmiennej z warzywami, wątróbka indycza z patelni, ogórki konserwowe

przekąska - kawa z mlekiem, gruszka z kompotu

kolacja - plaster pieczeni rzymskiej, plaster sera, pomidory

nastrój rzeczywiście lepszy...cóż nie ma co się nad sobą użalać, trzeba spiąć pośladki i coś zrobić. W końcu samo się nie zrobi, no nie?!

A tu kilka fotek z gór :

widok z kolejki linowej

ski areal Jested :

czeski sposób odśnieżania :

Jested :

ja w posiadłości zimowej (ha..ha..Zamek Czocha) :

no i pączek na nartach :

Enjoy!

22 lutego 2012 , Komentarze (2)

Dzień 1

śniadanie : mieszanina różnych płatków sniadaniowych (1/2 miseczki) + szklanka mleka 2%, kawa z mlekiem i łyżeczką brązowego cukru

II śniadanie : 2 łyżki twarogu z 4 pomidorkami cherry, 3 rzodkiewkami, 1/4 ogórka zielonego małego

lunch : 1 filet śledziowy, mała cebulka, 1 mały ziemniak, łyżka śmietany, 3 ciasteczka śniadaniowe mini BeBe kakaowe (przywiezione w charakterze pamiątki z Czech)

obiad w domu : filet z miruny (z patelni), łyżka domowego pure (i co ja poradzę, że kocham pure z ziemniaków?!), surówka

przekąska : kawa z mlekiem - 1 spory kubek

kolacja - sok pomidorowy z tabasco (1 szklanka), twaróg, 2 pomidorki cherry

I tego będę się trzymać, dziś...

21 lutego 2012 , Komentarze (4)

Zebrało mi się na publiczne biczowanie. Tak w ramach pourlopowej aklimatyzacji...

Na urlopie, jak to na urlopie bywa, było dużo %, dużo niezdrowych śmieci, słodycze... generalnie pewnie przytyłam, bo wiązania ustawione były na 65 kg a jak grzmotnęłam na stoku to narty mi się nie wypieły...wnioski nasuwają się same - raczej nie 65 kg zobaczę na wadze.

Wyjeździłam się na stoku, choć lekki niedosyt mi pozostał. Koniecznie musze opanować jazdę z kijkami i poprawić szybkość. ale to już w przyszłym roku. Pierwszy raz byłam w Czechach więc musiałam spróbować owego wysmażanego sera - i owszem dobre to było. Ofkors zaliczyłam też sushi (równie udane), tamtejsze zmarzliny o smaku ferrero roche i belgijskiej czekolady, piwo, wino, piwo, piwo, drinki....No o diecie to ja zapomniałam.

Moje nastawienie do diety było ostatnio i nadal jest zupełnie niedobre. Jestem już znudzona sobą, swoim postępowaniem (i do kogo te pretensje? do siebie), swoim brakiem silnej woli, łatwością rezygnacji z celów. Widzę, że nic nie jest obecnie w stanie zmusić mnie do redukcji kalorii, redukcji objętości posiłków. nie potrafię zmusić się do warzyw, do nabiału, do ćwiczeń....Jestem beznadziejna. Co z tego, że mam jakąś tam wiedzę o zdrowym jedzeniu, co z tego, że wykupiłam dietę vitalii? Nic, nic nie jest w stanie zmotywować mnie do odchudzania. Jestem po prostu leniwa i ciągle wierzę, że ktoś wymyśli cudowną pigułke, po połknięciu której leżąc na kanapie zmienię się w super blondi o wymiarach 90-60-90 z nogami do ziemi....żenada. Jak ktoś w moim wieku może się tak naiwnie oszukiwać? Przecież to dziecinada, wstyd mi. Moja skłonnosć do autodestrukcji polega na tym, że najpierw do południa racjonuje sobie posiłki po to , by po przyjściu do domu lub w weekend nawpierniczać się az po kokardę. I czasem myślę, że chciałabym przestać mieć apetyt. Taa, bo ja ciagle mam apetyt na to na tamto....

Myślę, że dopóki nie zrozumiem siebie, dopóki szczerze sie nie przyznam, że "nic mi się nie chce" to odchudzanie nic mi nie da...Było już 64 kg, teraz pewnie więcej, za chwilę znów w pocie czoła zrzucę ze 2 kilo, które wrócą z nawiązką. I tak w kółko.

Szczerze, nie mam pomysłu na nowy styl życia, na bardziej higieniczne jedzenie, nie objadanie. Ja wiem, 65-66 kg to nie jest tragedia, naprawdę nie ma powodu by szaleć. Ale ja źle się czuje w swojej skórze, w moich własnych oczach jestem grubasem. A mimo to nie potrafię się zmotywować. Błędne koło!!! Popadłam w taki stan, że ....chyba przyjdzie mi dalej czekać na cudowną pigułkę, najlepiej taką, która dodaje rozumu a zabiera kilogramy. I tym optymistycznym akcentem kończę wpis. Biczujcie mnie !!!Enjoy.

9 lutego 2012 , Komentarze (4)

Na wstępie jadlospis : (jak zwykle nie vitaliowy )

I - płatki wieloziarniste z mlekiem, kawa

II - jogobella suszona śliwka, bakuś z owocami

lunch - sałatka ziemniaczana czyli : ziemniaki, jajko, szczypiorek, łyżka majonezu

obiadokolacja - surówka z pekińskiej, filet z kurczaka

przekąska - jakaś maślanka, owoce

I to tyle, nie wiem po co mi była dieta vitalii, jadłospis tam prpopnowany całkiem nie mój, ciężko mi wymieniać i dopasowywac do siebie proponowane zestawy. No i po początkowym spadku wagi do paskowej znów mam zastój...Pewnie, sama jestem sobie winna, za mało warzyw, za dużo shitów. Jakoś tej zimy nie mam ochoty na przygotowywanie posiłków, wymyślanie, czarowanie...warzyw mi się nie chce, na brokuły nie moge juz patrzeć, a mixy sałatowe (takie gotowe mieszanki sałat) co rusz ladują w koszu, bo mija ich termin przydatności...To samo z ogórkami zielonymi, paczka pomidorów koktajlowych kisi sie nie otwarta w lodówce juz tydzień. Dzisiejsza surówka zapewne okaże się dla mnie zabójcza i przypłacę zjedzenie jej bólami brzucha. A nie mogę przecież jeść na okrągło pomarańczy, jogurtów i szynki chudej... Porażka zupełna, nie wiem co sie ze mną dzieje...Ja, taka specjalistka od zdrowej żywności, a tu taka masakra....

Zamówiłam wczoraj torta "cookies" u Sowy, pogapilam się na lady z ciachami, tortami, ciasteczkami....wyszłam. Nie dałam się, a kusiły, kusiły...u Sowy zawsze rewelacyjne ciastka, np mój ulubiony tort dakłas mmmmmm pyszności.

PiW wczoraj o 17stej urwał się na awarię i wrócił koło 22giej. Tak więc byłam sama i nie ogłam ogarnąć rzeczywistości. Jednocześnie farbowałam kłaki, przygotowywałam obiad na  dziś, zajmowałam się zwierzakiem ( jak biega to trzeba go nadzorować bo uwielbia gryźć kable pod napięciem i zrywać tapety ze ścian). By lam wczoraj tak padnięta, że nie miałam sił na stepper. Ale tak ja mówiłam z pracy na kwadrat przeleciałam się w z laczka, nawet dalej niz na kwadrat po aż pod sąd i z powrotem do centrum pod "Słońce". Tak więc ruch zaliczony.

Co do pakowania to dalej nie mam wizji, wiem tylko, że mam mieć około 10 000 koron czeskich (to dużo mało na 6 dni, orientuje się ktoś?). No ale pakowanie w sobote będę uskuteczniać.

Dziś Dzień Pizzy ! I co wy na to? Trzeba to jakoś uczcić !

8 lutego 2012 , Komentarze (6)

No to powiem tak :  w związku z przedwczorajszą awarią w elektrociepłowni w Gorzowie, od wczoraj nie mam ciepłej wody !!!! Dobrze, że chociaż grzeją, bo w niektórych blokach od poniedziałku zimno w kaloryferach ( w tym u mojej teściowej, ale syn...cóż on się tym nie przejął. Jego słowa : mamuśka lubi jak jest zimno. - to prawda). A ja wczoraj miałam podkolorować swoje włosy, miałam poleżeć w wannie. A musiałam czajnikiem i w garach na jednym polu grzewczym (płyta ceramiczna popękała, pamiętacie, nowa kuchenka zamówiona ale jeszcze jest w drodze - 3ci tydzień) grzać wodę na naszą trójeczkę. Massakra. Rano też w zimnej wodzie mycie...Mam nadzieję, że jak przyjdę dziś to już będzie woda.

Druga sprawa : jadę. Puściła mnie. Chyba się do piątku obesram ze strachu, że coś pierdyknie. Ale jak mi już podpisze ten urlop to...jazda, spiernivczam stąd w podskokach.

Dieta poszła w las, jak już powiedziałam. Niby jest ale tak naprawdę to mam zastój i nie chce mi się. Ale efekty widać, bo kadrowa dziś mnie oblukała i "ty schudłaś !". No na te słowa to ja czekałam. Tak mi mówcie!!!

Jadłospis dzisiejszy (vitka sobie, ja sobie - nie mam czasu nawet w plan diety pozaglądać i dopasować)

I - płatki wieloziarniste ( w tym kilka w czekoladzie) z suszonymi bananami i truskawkami, kawa z mlekiem

II - mały jogurt jagodowy

lunch - różyczka brokuła, jajko, 1/2 udka wędzonego - w formie sałatki z majonezem, mini bułeczka francuska (ale nie taka słodka, nie...zwykła kajzerka z dodatkiem ciasta francuskiego)

obiadokolacja - bulionówka zupy fasolowej, pomarańcza

przekąska - kawa z mlekiem, owoc, lub maślanka

Dziś wypadałoby poćwiczyć na stepperze, nie wiem kiedy (!) ale ruch będzie bo lecę na kwadrat do cukierni zamówić tort ciasteczkowy lub pralinkowy na urodziny piątkowe córki ( córcię urodziłam w samo południe w Walentynki ale w zwiazku z feriami i wyjazdem impreza dla ziomków odbędzie się z piątku na sobotę). tak więc zamiast tramwajem pójdę sobie z laczka, zawsze to i cieplej i może jakieś kalorie spalę.

Kompletnie nie ogarniam wyjazdu, nie wiem co zabrać, ile kasy wymienić...Niby takie podstawowe rzeczy ale nie wiem. PiW miał się pytac kumpla z którymi jedziemy...Poza tym, że koc i łańcuchy na koła, to mój umysł nie ogarnia zimowego wyjazdu w góry (dalej niż Karpacz ). Lepiej jestem przygotowana do wyjazdów letnich. A musze sie spiąć, bo kto popakuje rzeczy jak nie ja?! Mój facet jest minimalistą - zabiera minimum tego co powinien. Taki gorzowski Bear Grylls .

 

 

6 lutego 2012 , Komentarze (4)

No w końcu musiałam podjąć decyzję. Poszłam rano do pani kiero i spytałam co z moim urlopem....No nie bolało tak bardzo...Zadowolona nie była, ostateczniej odpowiedzi też nie uzyskałam ale wiem, że moge liczyć na tak. Moze się uda już od poniedziałku a jak nie to od wtorku...jakoś sobie do Karpacza dojadę autobusem, a stamtad do Liberca niech po mnie przyjadą. Tak więc trzymajcie kciuki, żeby nic nie wyskoczyło debilnego.

Weekend był słodki i faktycznie jak krówki ciągutki. Obejrzałam 8 odcinków najnowszej (ale takiej naj naj) części Dr House'a, obejrzałam "Chciwość" (jak dla mnie zbyt ogólnikowy i przegadany), poczytałam, poleniuchowałam. Więcej takich weekendow poproszę, więcej takich niedzielnych wieczorków...

A teraz do rzeczy :

jadłospis nievitaliowy, irytuje mnie to ale to tylko moja wina. Poza tym nie mam głowy do odchudzania. Znów mam bóle brzucha, warzyw i owoców mi się nie chce zupelnie. Jedyne czego pragnę to cola light, pomarańcze, szynka wedzona surowa, jajka i ser, no moze jakiś jogurt. Na takim zestawie to daleko nie zajadę, wiem. Ewentualnie mogłabym w kółko jeść : zupę kalafiorową, krem z kury lub frytki. Sami widzicie, że mało to odchudzające zestawy.

A więc wmusiałam dziś w siebie :

I - płatki wieloziarniste z jogurtem i mlekiem, kawa

II - serek z owocami, mandarynka, pomarańcza

lunch - surówka z kapusty kiszonej, kawałek ryby, 1 wafel ryżowy

obiadokolacja - pominę to milczeniem, bo nie nadaje się do publikacji (lasagne, ale z warzywami i chudym mięsem!!)

I chciałam powiedzieć, że sumiennie w piątek odwaliłam 30 minut steppera. A w sobotę i niedzielę były spacery. Dziś powracam na stepper.

A teraz uwaga uwaga : dziś w Gorzowie było -20 stopni !!! Ja p..lę, szybki dziś skrobałam i skrobałam i bym się spoźniła do pracy. I tak się zastanawiałam, co dziś tak zimno. Jednak między -16 a -20 różnica istnieje, zasadnicza.

Tyle mam do powiedzenia, wracam do ciężkiej orki.

3 lutego 2012 , Komentarze (5)

Wstałam rano, podeszłam do okna.....a za oknem ON!!!Spadł śnieg . Doczekałam się!!!

Radość niestety psuje mi @ - czuję się jak balon, normalnie też się tak czuje ale teraz to taki mega balon.

Dziś dzień ważenia, waga nieznacznie spadla ale nie o to mi chodzi. Pretensje to mam teraz do siebie, no bo jednak nie mam czystego sumienia.

Plusy z diety :

- zarzuciałam używanie cukru, gorzka kawa i herbata też są ok. No nie powiem, czasem dodam sobie 1/3 łyżeczki miodu, ale tylko wtedy gdy wrzucam do herbaty imbir i cytrynę.

- nie objadam się juz tak szaleńczo

- mam płaski brzuszek (nie tak płaski jak niespełna 14 lat temu, ale bardziej płaski niż jeszcze w styczniu.)

Wczoraj uczciwie przepracowałam pół godziny na stepperze, aż do bólu łydek. Jak zlazłam z niego to czułam w nogach mróweczki. dziś też mam zamiar potrenować. I jeszcze wgram sobie tą apkę z Weiderem. Zobaczymy jak to będzie.

Cieszę się tą Metallicą jak murzyn koralikami, cieszę się też Acid Drinkers ! Nawet młoda chce jechać....Mój PiW był na sonisphere jak poprzednio Metallica była i wrócił pod mega wrażeniem z tego koncertu. A to moje klimaty, no i Luxtorpeda będzie, muza co prawda nie górnych lotów ale też nieźle dają czadu.

Dobra, dość. czas do brzegu :

Jadłospis na dziś:

I - owsianka z 1/2 banana i 1/2 milky waya, kawa z mlekiem

II - mini bułeczka francuska z szynką i serem, jabłko

lunch - sałatka z brokuła jajka i szynki, pomarańcza

obiadokolacja - pomidorowa - bulionówka

przekaska - maślanka

Snieg nadal sobie spływa z nieba, w głosnikach Coma, mogłoby być odrobine cieplej. Nie jest źle. Oby weekend był spokojny, leniwy i ciągnący się jak krówki ciągutki. A później trzeba będzie iść do pani kiero i przypomnieć się w kwestii urlopu. I wysłuchać jej mowy...Już na samą myśl o tym robi mi się słabo. Nic to, pomyślę o tym w poniedziałek.

2 lutego 2012 , Komentarze (6)

No, bo nie wytrzymam do jutra z tym njusem: Metallica znów w Polsce. Po krótkiej wymianie esów z PiW postanowione : JEDZIEMY NA SONISPHERE !!!

Chyba nie doczekam maja!!! Cieszcie sie moim szczęściem!!!