Niedługo będę aniołem. Od komplementów, którymi obdarzają mnie ludzie od początku września, rosną mi skrzydła. Koleżanki w pracy pytają o dietę, uczennice zamiast "dzień dobry" rzucają: "Pięknie pani wygląda", uczniowie, puszczając oko, pokazują mi przez szybkę w drzwiach serduszko utworzone z palców obu rąk. Nawet ze strony własnych córek czuję docen. Ech, warto było całe wakacje nie jeść lodów!
Pławiłabym się z lubością w tym śmietankowym sosie sukcesu, ale ktoś w górze czuwał nade mną i, żeby mi palma nie odbiła, zarządził: WAGA STOP!
To pierwszy raz od początku diety. Do tej pory waga maszerowała dziarsko w dół, równo z prognozami "Vitalii" albo nawet lekko je wyprzedzając. Wczoraj "Vitalia" mnie zbeształa, stawiając czerwony pasek na całym tygodniu. Zrobiłam rachunek sumienia: na 4-dniowym wyjeździe z młodzieżą jadłam trzy, a nie pięć razy dziennie i jadłam to, co mi dawali (choć panierki, sosy i ziemniaczki zostawiałam na talerzu jak francuski pieseczek).
Myślę sobie: "małe zmiany czynią jednak wielką różnicę", bo kotlet z kurczaka to ciut ponad 100 kcal - stołówkowy kotlet mielony to już ponad 300 kcal, plasterek polędwicy drobiowej to 15 kcal - taki sam plasterek mielonki (a właśnie tym nas głównie raczono) to aż 125 kcal! Stąd w odchudzaniu efektus nullus.
"Małe zmiany czynią jednak wielką różnicę" - znów uświadamiam to sobie w chwili, gdy mąż wyjmuje mi z rąk "Jądro ciemności" Conrada i szepcze: "Pokazać ci jądra w ciemności?".
ilona761976
11 września 2011, 13:09jak miło słyszeć, że się ładnie wygląda.;-))) a co do zastoju, to mam go za sobą...wrrr jak drażni.....aleu mnie w końcu waga ruszyła i Tobie też ruszy ani się obejrzysz....pozdrawiam ;-)
MajowaStokrotka
11 września 2011, 13:08I właśnie dla takich chwil warto sobie odmawiać kolejnego cukierka:)
malgobe
11 września 2011, 12:42Ach, jak cudnie! Wokół słońce i radosne uśmiechy zachwyconych uczniów i rodziny! A do tego zapowiedź odsłaniania wieczornych tajemnic... :))) Gratuluję spadku wagi! Stagnacja bywa zapowiedzią większych spadków... Pozdrawiam.
savelianka
11 września 2011, 12:03teraz najtrudniejsze przed tobą-ostatnie kilogramy,a potem utrzymanie wagi-to jest najtrudniejsze!!
nanuska6778
11 września 2011, 11:52Super, aniole:-))) Fajne jest takie "docenienie". A Twoj maz - norrrmalnie rozwala:-DDD
seronil
11 września 2011, 11:49Po raz kolejny Twój wpis spowodował, że się uśmiałam :) Pozdrawiam
annastachowiak1
11 września 2011, 11:34Jądro,....a jądro!Twój pamiętnik i i jego główni bohaterowie są genialni z z komentowaniem rzeczywistości!Pozdrawiam!
ewakatarzyna
11 września 2011, 11:20Uwielbiam Twój pamiętnik - Aniele :):):)
littlemuffin
11 września 2011, 11:15uwielbiam pani pamiętnik :) życzę łałdnych spadków ;)
marciaa19
11 września 2011, 11:10siev usmialam pod koniec.musi byc Pani super nauczycvielka z takim poczuciem humoru-super poprostu. co do wagi jak to pierwsza Pani powazna dieta to niedlugo ruszy.u mnie gorzej na diecie jestem z przerwami malymi badz wiekszymi od 3lat. waga stoi albo mozolnie spada choc 3godziny na aerobiku codziennie jestem.ale z pokora chyle glowa to tylko moja wina.:)powodzenia