Dzień dobry Laseczki :*
Waga: -0,4 kg. Juuhuuu. No i czuję zakwasy w całym ciele- największe na... pupie! I nogach ;) Stepperek daje radę ;)
Dzisiejsze menu:
jogurt, otręby, muesli, jabłko
kurczak gyros, warzywa na patelnię
(uprzedzam Wasze pytanie- dlaczego potrawa jest taka żółta. Nie, to nie tłuszcz :) To curry, które uwielbiam i dodaję prawie do wszystkiego :))))
2 kawy
Jeśli jesteście miłośniczkami kawy, to właśnie poczułyście jej zapach :)) A poza tym, to nie żadna Prima, tylko tania kawa z Biedry :)
Ćwiczenia na dziś:
50 min. stepper (2500 tupnięć, 357 kcal) :),
8 min. pupa,
8 min. stretch.
Kochane moje, szykuje się zmiana w moim dietowym życiu. Mianowicie:
Kilka dni temu rozmawiałam z mamą przez telefon i powiedziałam jej, że nie znalazłam pracy wakacyjnej, a przecież pieniądze na życie ciągnę od rodziców (100 zł tygodniowo na jedzenie!), więc jeśli chcą- mogę wrócić na wakacje do nich, do rodzinnego miasteczka. Powiedziałam jej też, że wolałabym jednak zostać w Lublinie - ze względu na dietę. Dużo wygodniej jest mieć lodówkę ze zdrowymi rzeczami, które sama sobie kupuję i planuję na cały tydzień, niż w domu pełnym pysznego żarcia. Są też inne powody, dla których nie lubię jeździć do domu (patrz niżej: notka Dlaczego chcemy się odchudzać). Mama zadzwoniła do mnie wczoraj i powiedziała, żebym przyjeżdżała. Trochę szoku doznałam, bo myślałam, że przychyli się jednak do mojej woli. Ale trudno - nie mam za bardzo nic do gadania. Nie zarabiam na siebie, i tak jestem uzależniona od ich woli i ich pieniędzy. Załamałam się trochę i musiałam przespać się z tematem, rozkminić wszystkie za i przeciw.
Oto co wymyśliłam:
Nie jeść ich jedzenia, tylko dalej planować po swojemu. Wywalczyć jedną półkę w lodówce tylko na moje rzeczy (poczucie oddzielenia, rozumiecie). Nie ulegać żadnym pokusom jedzeniowym. Mama powiedziała, że jej i tacie też przyda się trochę diety, i że będą stosować się do moich pomysłów, ale wiem, że to taki pic na wodę :/ Już widzę, jak mój tato, który od ponad pół wieku je chleb biały, przerzuca się na styropian albo tekturki :/ Poza tym, szczerze wątpię, że będą jeść tak, jak ja. Moja mama stosuje diety całe życie, i zwykle kończy po kilku dniach, od nowa jedząc wszystko. A nawet kiedy jest na diecie- pozwala sobie na "niedietowe" rzeczy. Najbardziej martwią mnie pokusy: pełna lodówka i spiżarka! Białe pieczywo w chlebaku! Nocne życie, kiedy oni kładą się o 22 spać, a ja myk myk myk, do kuchni na nocny napad! Poza tym, nie będą żywić się kurczakiem przez 3 miesiące, tylko na pewno będą gotować swoje rzeczy, których ja nie chcę! Niedzielny obiad z ziemniakami, obrzydliwym, pysznym kotletem w tłustej panierce, mizerią ze śmietaną... I będą mnie namawiać: że tylko odrobinkę, że mogę, etc etc. Ale ja nie chcę! Będę też miała utrudnioną sytuację z odstępem między posiłkami - kiedy mama ugotuje obiad, to wtedy będzie mnie namawiać, nie zwracając uwagi, że muszę jeszcze zaczekać, żeby zachować ustalony odstęp 3 godzin. Życie na diecie jest trudne, wymagające, męczące, i to bez pokus, na które teraz będę narażona! Martwię się jak cholera :(((((
W całej tej sytuacji widzę tylko dwa małe plusiki - będę miała miejsce na skakankę i rower do dyspozycji, więc zwiększy się ilość ćwiczeń. Ale tylko to :(((((
Dziewczyny, poradźcie mi, jak raz a dobrze przetłumaczyć rodzicom, żeby nie namawiali mnie do jedzenia, oraz jak mogę sobie ułatwić pobyć tam - oddzielić się od pokusy pysznego jedzenia itd. Bardzo liczę na Wasze wsparcie i porady, bo czuję każdym porem skóry, że będzie mi cholernie ciężko :(((
Powodzenia na dzień dzisiejszy Laseczki :* Łapcie tyle motywki, ile tylko możecie :*
dunno
28 czerwca 2012, 16:43ciężko jest mi coś ci doradzić, ja np. wytłumaczyłam domownikom, że mają się nie obrażać, ale przez pewien czas będę jadła sama w swoim pokoju... do tego na lodówce przykleiłam kartę z napisem "przyjemność jedzenia jest krótka, walka z kilogramami długa i mordercza"...