Cześć Dziewczynki :)
Nie pisałam długo, oj nie pisałam. Udzielałam się na forum, ale nowej notki w pamiętniku nie byłam w stanie naskrobać. Bo, Kochane, byłam w ciągu jedzeniowym. Trwał od 1 listopada do wczoraj. Kilka dni objadania, trzy dni diety, kilka dni objadania, dwa dni diety, kilka dni objadania... Codziennie obiecywałam sobie, że to ostatni dzień, że od jutra od nowa dieta. Teraz ujawniam się na Vitalii, zapisuję sobie i Wam - od dzisiaj już dieta! Nie ma obżarstwa! Mam dosyć. A będzie mi łatwiej wytrzymać, mając świadomość, że potem będę musiała się przyznać przed Wami, że poległam.
Sanecka pisała w swojej książce - jedzenioholiczkom jest ciężej niż alkoholikom i narkomanom - bo nie możemy odciąć się od źródła uzależnienia, bo jednak jeść musimy. Pisała, że przyjdą napady. I przyszły. Ale nie trzy tygodnie, kurwa!
Mobilizacja jest, zacięcie jest, power jest. Jestem zwarta i gotowa, by wyjść z ciągu i schudnąć.
Mam nadzieję, że Wy trzymacie się ładnie :* Buźka :*
Edit: Nie podaję na razie swojej wagi. Jest trochę więcej, ale nie wiem, ile z tego to zalegające we mnie jedzenie. Po kilku dniach regularnej diety waga powinna już pokazać prawdę.
Madzik2244
19 listopada 2012, 15:17tez tak mialam i niestety poległam całkiem 3 maj sie;p
minceestbelle
19 listopada 2012, 15:14Oj wiem co czujesz, tyle że moje obżarstwo trwa od października i CODZIENNIE, bez dni diety. Trzymaj się i powodzenia!!
marlady
19 listopada 2012, 15:11A wiesz, że myślałam o Tobie wczoraj :) Tak jak piszesz takie napady to niestety sprawa chyba nie do przeskoczenia. Jeśli długo sobie czegoś odmawiamy to w końcu pękniemy. Dobrze więc, że zdajesz sobie z tego sprawę i wracasz. Trzymam kciuki ;) Pozdrawiam :D