Przepraszam za nakrycie głowy. Zostało mi z pracy. To zakładałam w zimie, na poligonie, pod hełm. Jak większość nas.
Przepraszam jeśli kogoś tym wpisem urażę lub zbulwersuję, przedstawiam tylko moje subiektywne zdanie.
Oto ja teraz, z nadwagą, 171 cm / 81 kg. Rozmiar spodni 38, rozmiar góry 42. Buta 40 😛 a beretu 57.
Bez bielizny ściskającej, a ona czyni cuda, w stroju sportowym, obcisłym pokazującym wiele mankamentów. Po dwóch późnych ciążach i 20 latach intensywnej eksploatacji organizmu.
Ważę 81 kg, chcę dojść do 77 kg - tak tak dużo, ideał to 75.
Od pasa w dół jest dobrze, chcę popracować jeszcze nad brzuchem (po dwóch cięciach powłok brzusznych nie jest to proste), nad ramionami. Ale ogólnie jestem umięśniona, biceps, plecy, ramiona, już nie wspomnę o nogach bo to same mięśnie. Jak trenowałam krav-magę to gościa trzymającego poduchę kopnięciem przesuwałam w tył dobry metr. Jestem silna. Dopóki kręgosłup nie zaczął mi siadać to ćwiczyłam i wyciskanie i martwy ciąg.
Uważam, że już wyglądam tak, że nikogo nie rażę swoim wyglądem, szczególnie na obcasie i normalnie ubrana.
Wiem, że większość ludzi patrzy na cyfry i myśli że 81 kg przy 171 cm to brzuch, ciężkość i ogólne zwały tłuszczu.
To nie prawda. Jestem jeszcze za tłusta ale bez przesady. O takiej kondycji i sile jak moja większość facetów może pomarzyć. To nie przechwałki to 20 lat treningów, pracy nad sobą, dźwigania 20 kg plecaków na 30 km wymarszach. Noszenia ciężkich butów w upał. Biegania na czas w mundurze, z bronią, hełmem, maską.
Wiem ile jem - 2200 kcal, wiem ile spalam. Znam deficyt.
Jak ktoś pisze, że nie możliwe, żeby był deficyt i się nie chudnie a nawet tyje, to kłamie albo jest niedoinformowany. TO MOŻLIWE. Ja tak miałam. Przy aktywnym trybie życia, przy zdrowym żywieniu. Myślałam, że wpadam w paranoję. Jadłam coraz mniej, mój mąż stwierdził, że im mniej jem tym bardziej tyję. To jest możliwe. Tak się dzieje, jeśli organizm wszystkie zjedzone kalorie od razu odkłada, zamienia w tłuszcz i blokuje ich wykorzystywanie w czasie wysiłku. Brałam spalacze, dla sportowców. Dobre suplementy dostępne w bazach wojskowych w amerykańskich sklepach wolno podatkowych dla żołnierzy. Nic to nie dawało. Trenowałam, niedojadałam, schudłam 4 kg w 3 miesiące, przytyłam 4 kg w 2 tygodnie na poligonie jedząc to co reszta żołnierzy, a właściwie 2/3 tego.
To jest możliwe, bo to przeżyłam, stanęłam pod ścianą, gryząc pięści, ze łzami w oczach. Męczyłam się ja i mój mąż, bo widział moją walkę, akceptował mnie w każdym rozmiarze. Mimo, że poślubił laskę a skończył z hipopotamem. I ćwiczyłam więcej, maratony: ćwiczenia siłownie 60 min (plan rozpisany przez trenera osobistego sportowców) 4 x tydzień, areoby (orbitrek/ bieg/ wiosła) 90 min 4 x w tygodniu, basen 1000 km 2 x w tygodniu. Jadłam za mało, deficyt 1000 - 1500 kcal dziennie. Spadki małe ale były. Potem nie - zastój. Ściana. Potem lock down, zamknięcie siłowni, basenów. Kcal tyle co CPM ale kg w górę. Wiem bo zapisywałam każdy gram. Powinnam chudnąć ale nie chudłam.
Wyniki masakra, osteoporoza - zanik kostny w obrębie kręgosłupa, ogólnie niedożywienie przy otyłości. Dostałam suplementację dla ludzi w wieku podeszłym !!!! Ja jeszcze dobre 10 lat przed menopauzą. Jeden lekarz, drugi.
Problemy zaczęły się po drugiej ciąży, wróciłam do wagi sprzed a w pół roku później zaczęłam tyć, 20 kg w rok. Bez fast foodów i kupnego jedzenia, bez kupnych słodyczy i słodzonych napoi, bez nadmiaru tłuszczu, bez chipsów. Były owsianki i kasze manne, były drzemy i naleśniki, pyły pierogi i pyzy. W normalnych ilościach. Było dużo owoców np. 1 kg winogrona przy książce. Były lody i budynie. Ale to wszystko w ramach kcal w ramach CPM. A moja CPM to właśnie ok 3000 kcal bo aktywnie dużo ZAWSZE spalałam. Lekarz profesor w Poznaniu, Lekarz we Wrocławiu. Przeprowadzka, pani endokrynolog zalecenia dietowe plus wiadomo hormony tarczycy. Nic. Nic. Kolejny rok. Zmiana lekarza, standardowa procedura, opowiadam co i jak. Ok tarczyca, badania. Rok kolejny. Dalej gruba +5 -5 . I mój lekarz, niech pani pokarze te wyniki:
- cholesterol idealny (jak zawsze); lipogram książkowy;
- cukier w normie - jak zawsze:
- insulina w normie - jak zawsze;
- tylko ciśnienie z bardzo niskiego wysokie mocno - ale to stress.
A doktor zleca krzywą glukozową i insulinową i badanie kortyzolu.
I się okazuje co się okazuje.
Wyniki robione standardowe mogą być książkowe. U mnie poziom insuliny po 2 h od obciążenia 10 x za wysoki. Cukier nieznacznie podwyższony.
Zakaz treningów intensywnych, tętno powyżej 140, cała lista zakazów, nakazów. Dużo czytania, sprawdzania IG itd.
To już wiem.
Ale dla tych co się pilnują, liczą, sprawdzają, mogą z ręka na sercu powiedzieć, że jedzą nie więcej niż CPM a tyją. Jedzą poniżej a nie chudną. Tak może być, oni nie kłamią, nie oszukują, nie wymyślają. Są takie schorzenia metaboliczne, że tak może być. Dotyka to co 20 czy 30 osoby otyłej ale biorąc pod uwagę ile nas tu jest to na pewno wśród samych znajomych jest kilka takich osób.
I tu gadka: oj tam, oj tam. Policz ile jesz, jedz mniej, bo ja tak straciłam/straciłem 40 kg i to jedyna słuszna droga JEST ZŁEM w czystej postaci.
Nie ma szablonu. Jeśli nie oszukujesz z jedzeniem, liczysz i wiesz że 100 g piersi grillowanej ma tyle a tyle kcal a schabowy panierowany tyle, że dwie delicje to tyle a kromka chleba tyle, ważysz każdego migdała, i łyżeczkę miodu. Pilnujesz tego i nadal jest źle. To się zbadaj.
Wyniki mogą być pozornie w normie, ale czasem jest drugie dno. Jako żołnierz co roku miałam badania okresowe, cukier, lipogram, bilirubina - ogólnie dwie kartki wyników i były w normie. A jednak nie były. Bo czasem organizm reaguje inaczej i jak powiedział mój doktor (jest z Trójmiasta jakby ktoś chciał wiedzieć): "przy niektórych schorzeniach nawet na marchewce i brokułach można tyć". I wiecie on mi uwierzył, obejrzał notes z żywieniem, wykresy treningów, uwierzył. I za to będę mu wdzięczna. Bo wiem z czym walczę.
I jeśli po kilku miesiącach spokoju, mam napady na węgle, zmęczenie, senność, itp. to pierwsze co robię to wyniki i umawiam wizytę. Słucham gościa który długo studiował i od lat leczy ludzi a nie co niektórych co na własnym przykładzie chcą cały świat nawracać. Może być przesilenie, może po covidzie, może za dużo treningów mimo, że mniej intensywnych ale może znowu mi się hormony rozregulowały.
Bo chorób metabolicznych jest sporo i to co dla mnie dobre innej osobie zaszkodzi, to czego ja nie mogę jej pomoże. Ja tylko pisze jak to u mnie wyglądało i apeluję: badajmy się i nie poddawajmy się. U mnie od czasu początków tycia do prawidłowej diagnozy minęło prawie 6 lat. Frustracji, walki, treningów i cięcia kalorii.
KaJa62
20 stycznia 2022, 12:27Super, że napisałaś o swojej drodze przez mękę, tylko wytrwałość spowodowała że w końcu znalazłaś sposób na siebie, sylwetkę masz świetną, gratuluje i pozdrawiam
Mantara
20 stycznia 2022, 14:57Dziękuję bardzo 🤗
barbra1976
20 stycznia 2022, 12:20Samo mięsko!!! Została górna kosmetyka. Ludzie przez pieprzenie o BMI nie mają pojęcia, że chude mięso może dużo ważyć.
barbra1976
20 stycznia 2022, 12:21Nakrycie głowy ninja, uwielbiam 🤩
barbra1976
20 stycznia 2022, 12:25Tak, niedoinformowany. Deficyt to nie wszystko. Podstawą jest co, dopiero później ile.
barbra1976
20 stycznia 2022, 12:27To między innymi te gadki, że zawirowania hormonalne oznaczają, że jest mniejsze zapotrzebowanie. No nie. Tym tropem zaraz jadłabys nic. To zupełnie inna wiedza niż tluczony do znudzenia deficyt.
barbra1976
20 stycznia 2022, 12:34. Były owsianki i kasze manne, były drzemy i naleśniki, pyły pierogi i pyzy. W normalnych ilościach. Było dużo owoców np. 1 kg winogrona przy książce. Były lody i budynie. Ale to wszystko w ramach kcal w ramach CPM. - nie zmieściłabym się w drzwiach dla inwalidów.
barbra1976
20 stycznia 2022, 12:41I wiesz, nie masz za co przepraszać. To raczej tobie trzeba dziękować za wiedzę, której prawie nikt nie ma.
Mantara
20 stycznia 2022, 12:49Dokładnie, wprawdzie budyniu mało bo 250 ml, kaszki też, parę łyżek bo dziecku robiłam. Sprawdzam ilości, liczyłam. Płatki owsiane 40 g. Łyżka rodzynek i szklanka mleka. Całe śniadanie - zabójstwo dla mojej wagi. Pierogów 5 własnej roboty, ale z mąki torfowej plus np. ziemniaki w środku z białym serem. Nie dużo w granicą kcal ale produkty nie te. I nie rozumiałam skąd te kilogramy. Jak zjadłam winogron to potem dwa posiłki nic żeby kcal wyrównać. Oj liczyłam lata całe, teraz mam wagę i kalkulator w oczach 😂
barbra1976
20 stycznia 2022, 13:19I już nie musisz. Bo wiesz, gdzie był błąd. Wierzbicka, którą ci dałam, zaczyna pracę z pacjentem od badań. Insulinę robi jakoś tam punktowo i na blogu tłumaczy takie przypadki jak ty. Że nagle nie działa. I trzeba nowy plan. Jest genialna ta dziewczyna. Jak sobie w lupce znajdziesz insulina, kalorie, hormony- wszystko tam jest.
Mantara
20 stycznia 2022, 13:29Jadę na ferie pojutrze to się zagłębię.
barbra1976
20 stycznia 2022, 13:32Ty w sumie już to wszystko wiesz, ale może jeszcze coś wygrzebiesz dla siebie interesującego.
barbra1976
20 stycznia 2022, 13:33I w ogóle fajna jest, o snie mówi, o słońcu, o potrzebie drugiego człowieka, przyrody. O wydaleniu tv w pi. O tym wszystkim o czym przeciętny dietetyk czy lekarz w ogóle nie wspomina.
Berchen
20 stycznia 2022, 13:43Ja tez od I. Wierzbickiej zaczelam, wszystko zaczelo miec sens.
Mantara
20 stycznia 2022, 15:00Ja telewizji nie oglądam, no nie czasem jakiś teleturniej w weekend. I to wszystko. Filmy jak ćwiczę czasem zapuszczam. Książki to czytam, wiadomo. I z chęcią poczytam to, bo jedną z moich wad jest to, że lubię wiedzieć, zgłębić, rozłożyć na czynniki pierwsze.
Alianna
20 stycznia 2022, 12:06Już Ci pisałam, że jestem pod wrażeniem Twojej determinacji i uważam, że to bardzo dobrze, że dzielisz się z nami swoją wiedzą oraz doświadczeniem. Waleczna z Ciebie kobieta po prostu 💖
Mantara
20 stycznia 2022, 13:30Już czasem jak czytam niektóre rzeczy to nie wytrzymuję i muszę napisać co myślę. Dziękuję bardzo 🤗
dorotka27k
20 stycznia 2022, 11:59po prostu przytulam;)
Mantara
20 stycznia 2022, 13:31Ja też 🤗