9dni zajęło mi wrócenie do paska...szoook. oby juz lepiej szło i nie było tak ogromnych wpadek jedzeniowych. W weekend tez troche pogrzeszyliśmy ale z głową tym razem uff. Mąż ćwiczy jak szalony miesa grilluje i cudnie chudnie. Z ponad 100kg zszedł już do 90kg. Nawet już mu powiedziałam żeby zwolnił bo zawsze był mocno umięśnione ale teraz to już maleje w oczach. Muszę dziś lecieć do ccc bo moje Nowe buty rozpadły się po 30metrach hehe oczywiście paragon wyrzucilam więc muszę drukować wyciąg i dopiero jechać. Na strychu zadomowilo nam się jakieś obce życie. Buszuje jak gasimy światło w pokoju aż słychać z kanapy a że mieszkamy nad jeziorkiem to zapewne jakiś szczur. Pogoniłam męża i trutke wyłożył brr. Niecierpie takich sytuacji. Syna do fryzjera zapisałam na piątek a w niedzielę idziemy na urodziny do 3latki...aa i jeszcze muszę zadzwonić do kobiety od koni czy jakiś strój muszę sobie zorganizowac na tą pierwszą lecje
aniapa78
27 czerwca 2017, 09:00Piękna waga. Chyba nas to czeka by utrzymać kg- ciągły wysiłek:)
1985natalia2
27 czerwca 2017, 15:34Jak się kocha jeść to i z wysiłkiem warto się zaprzyjaźnić
NowaJaPoPorodzie25
27 czerwca 2017, 08:49to jest właśnie najgorsze, że kilka chwil grzeszków, i trzeba od nowa pracować żeby wrócić do poprzedniego stanu ;/ ale dobrze, że już wróciłaś ;) mi jeszcze 0,5 kg brakuje ;/
1985natalia2
27 czerwca 2017, 15:34Odchudzanie to ciągła walka ze sobą ale warto. Jakąś nagrodą za wzorowe odżywianie też się nam należy