Ostatni tydzień całkowicie do bani - pod względem diety i ćwiczeń.
Pozytywne było za to spotkanie wyjazdowe w poprzedni weekend z przyjaciółkami - totalny reset i dystans do codzienności.
A teraz wracam do codzienności, co nie jest łatwe i przyjemne, bo miesiączka się zbliża, przeziębienie łamie, a zajęć i spraw do załatwienia nie ubywa. Najgorszy jest ten leń we mnie, który na myśl o ćwiczeniach znajduje milion wymówek :) i walka z tym jest jak walka z wiatrakami!
Ważę całe 0,5kg mniej, ale, że wynik jest żenujący, nawet go nie odnotuję :))