Postanowiłam napisać co robię, że nic robię. To mniej więcej odkładanie, zapominanie, zajadanie emocji i lęku. Życie bez planu w zakresie jedzenia i odchudzania, trwanie w chaosie, bezwładzie, bierności. Jakieś wymówki typu: nie teraz, później, przecież nie jest tak źle. I wszechwładne od jutra się za to zabiorę, co pozwala mi wierzyć, że tak zrobię, ale jeszcze nie teraz, później, może już jutro. To oczekiwane jutro jeszcze nie przyszło. Nigdy. I tak, na trwaniu w oczekiwaniu, mijają mi dni, tygodnie, miesiąca, lata. W nic nie robieniu i oczekiwaniu, że stanie się coś co spowoduje, że mi się będzie chciało.
No i życie dołożyło mi erratę.
Kilka dni temu, gdy budziłam się rano, plątały mi się myśli o tym co mówiła pani kardiolog u której byłam dzień wcześniej. Zero śmietany, ograniczyć masło….. patrzę i widzę obrazy do myśli i poczułam jakby te słowa nie dotyczyły mnie. Tak, jakby ona mówiła o zaleceniach, ale one nie dotyczyły mnie, ja nie brałam ich do siebie.
Te słowa kierowane były do mnie i przechodziły mimo, bez poczuwania się mnie do reakcji. I to nawet nie to, że nie chcę. To nie dotyczyło mnie, przepływało obok, nie było moje, bo ja jestem ok. Zaskoczyło mnie to i zdziwiło. I pojawiła się myśl – odkrycie: ja nie mam zamiaru się odchudzać.
Zobaczyłam totalny opór idący z wewnątrz mnie, totalne wyparcie.
No przecież nie dlatego, że mama lubiła grubiutkie dzieci i utuczyła mnie już w dzieciństwie. Bzdura, od tamtego czasu już setki razy mogłam schudnąć. No i pytanie czy ja nadal chcę dla siebie tego, czego w dzieciństwie chciała ode mnie moja mama?
Fakt, że ja tak po prostu nie zamierzam się odchudzać lekko mną wstrząsnął. Jak to? Przecież ja odkąd pamiętam miałam zamiar schudnąć. Ho, mogłabym nawet być królową zamiarów!
A tu bach! Nie zamierzam. I już.
I po paru dniach chodzenia z tym opisem dotarło do mnie, że żyję z pozycji dziecka „nie, bo nie” i nie zamierzam brać odpowiedzialności za moje zdrowie i życie. A to już wcale takie odkrywcze dla mnie nie jest.
Chciałabym dorosnąć – to moje świadome credo. A co jeśli jest tak jak z odchudzaniem i ja nie zamierzam dorosnąć?
I zostaję z tym pytaniem. I dlatego mam prośbę o wskazówki na drogę do stania się dorosłą osobą.
Biedronka590
23 listopada 2023, 20:43NIe wiem, czy moja rada będzie odpowiednia, ale może spróbuj podejść do tego zagadnienia bez narzucania sobie tego , co musisz lub co powinnaś. Wydaje mi się, że te dwa słowa potrafią zabić każdą inicjatywę. Przeciętny człowiek nienawidzi ograniczeń i nakazów. Podejmując decyzje, czasami niewygodne, lub trudno robimy sobie jakiś rachunek strat i zysków. W Twoim przypadku plusy to lepsze samopoczucie, zdrowie, lepsza figura, minusy, to to, że nie wszystko można zjeść, że czasami trzeba czegoś sobie odmówić. Ale, gdy nie jesteśmy restrykcyjni do bólu oraz zamiast słowa muszę użyjemy słowa decyduję, a zamiast powinnam- mogę można doprawdy zdziałać cuda i tego Ci życzę 😀.
61HaKa
24 listopada 2023, 08:56Dziękuję Ci. Idea użycia słowa decyduję zamiast muszę, mimo że obca ideologicznie, podoba mi się. W tym jest sprawstwo zamiast buntu czy poddania. Dzięki.
Ovocova
20 listopada 2023, 16:54Musisz zadać sobie szczerze pytanie, jakie z tego masz korzyści, że nie odchudzasz się?
61HaKa
20 listopada 2023, 20:54Oj, duże. Wypisywałam to nawet parę miesięcy temu i odłożyłam i zapomniałam, chociaż miałam przeczytać. Wrócę do tego, Dziękuję CI.
61HaKa
20 listopada 2023, 21:02A teraz się złapałam, że były to korzyści z bycia grubą, a tu jest inny punkt widzenia - korzyści z nie odchudzania się. Tak w pierwszej chwili to daje mi to wielką frajdę, że robię po swojemu, a nie tak jak powinnam. Też, że nie muszę się mordować niepotrzebnie, bo i tak wrócę z wagą tam gdzie jestem teraz. A i mogę sobie ćwiczyć akceptację siebie gorszej czyli grubej, takiej jak teraz jestem. No i proszę jaki spontan i szok. I przyznaję bawi mnie to odkrycie, szczególnie w pierwszym przypadku.
eszaa
20 listopada 2023, 15:36oj, jak ja Cię rozumiem... Niestety nic sie samo nie zrobi nie naprawi. Mozna chrzanic o motywacji, albo o tym, ze skoro tak dobrze to po co zmieniac, ale... lepiej nie bedzie, a bedzie wręcz gorzej. Tez czekam na grom z jasnego nieba, który bedzie tym własciwym impulsem, zeby sie za siebie zabrac. a jego nie ma. a jak nigdy nie bedzie? skąd wziąc siłę i motywacje do zmiany?
61HaKa
20 listopada 2023, 15:46Ha! Znam tylko zarys teorii, że z siebie. Praktyka obecnie u mnie nie istnieje. Ostatnio słuchałam lajwów Anny Stoitsi o zdrowiu i o jej kursie o przywracaniu zdrowia. W opisie kursu, dokładnie nie pamiętam, ale jest napisane, że kurs jest dla osób dorosłych. I to nie chodzi o wiek, ale o działanie, a nie "spuszczanie po brzytwie". Nie zapisałam się na ten kurs.
Kaliaaaaa
20 listopada 2023, 11:18Trochę mnie zmartwiłas, bo jakoś się pocieszałam że nie dorosłam do 40 -tki ale przecież zaraz to nastąpi;) a może nie... W mojej opinii wszystko sprowadza się do siły (charakteru, wewnętrznej). Myślę że ona jest w każdym, tylko trzeba się dokopać /ewentualnie dostać motywację z zewnątrz. Póki co to teoria, odchudzam się pewnie z ćwierć wieku już.
61HaKa
20 listopada 2023, 12:45Tej motywacji z zewnątrz to ja szukam z podziwu godnym uporem, pomimo tego, że wiem, że muszę/mogę zrobić to sama. Dziś rano, może pod wpływem szarości i ciężkości doszłam do wniosku, że wolę być ofiarą niż osobą dorosłą, odpowiedzialną za własne zdrowie. I nie jest mi z tym dobrze, a miało być.
61HaKa
20 listopada 2023, 13:51Pomyślałam sobie później, że powinnam dookreślić co oznacza dla mnie motywacja zewnętrzna. To taka inna postać dobrej wróżki, że przyjdzie np. coach i powie lub zrobi coś co spowoduje, że mi się będzie chciało odchudzać i zrobię to. Natomiast wewnętrzna to jest wszystko co muszę lub powinnam tzn. powinnam schudnąć bo moje stopy są stale przeciążone, powinnam ćwiczyć bo mięśnie mi się kurczą i zanikają, powinnam być sprawna, bo kto mnie podniesie itp.
Kaliaaaaa
20 listopada 2023, 14:53A widzisz to dla mnie motywacja zewnętrzna to np lekarz który powie "albo chudniesz albo czeka mnie cukrzyca /nowotwór/brak sprawności" albo jakiś przykład w otoczeniu ....no coś jak trzęsienie ziemi... Mi w tym jakby ruszyło - i z perspektywy widzę że to przykład teściowej która ma spore problemy(utrata sprawności), mój ojciec - przyczyny w jedzeniu bez umiaru i nie robieniu z tym nic. No i jakby dotarło do mnie że idę ta samą drogą, i w którymś momencie może być za późno żeby coś zmienić. W dodatku mąż też przy mnie utył, a i córka nabiera słabych nawyków... Taka mieszanka strachu i wyrzutów sumienia. Bolące kolana przy wadze 100+ i wchodzeniu np na 3 piętro, itd W sumie nie robię więcej /inaczej niż od lat- tylko odrobinę mocniej i bardziej konsekwentnie. Sama nie wiem na ile mi starczy sił/motywacji/ dobrej passy. Motywację wewnętrzna niby mam od zawsze- chciałam być szczuplejsza, wkurzał mnie brak ciuchów i zdjęcia, w sumie te kolana już wcześniej pobolewaly... Ale jakoś to nie wystarczało. Ten wystarczało by co wieczór stwierdzać "od jutra dieta".
Kaliaaaaa
20 listopada 2023, 14:57A możliwe że po prostu znalazłam swój sposób liczenie kalorii z fitatu(wreszcie jem dużo i nie celuje w głodzenie się) i regularne treningi (też jakimś cudem się przyzwyczaiłam). Plus mnóstwo cierpliwości (chudnę przerażająco wolno ale za to sobie mogę zjeść serniczek, to nie jest jakieś mega mocne ograniczenie, tylko tak trochę). Podsumowujac- warto próbować i się nie poddawać - w końcu ma się szansę trafić na kombinacje motywacji, warunków zewnętrznych itd ważę 10 kg mniej niż rok temu, i choć dalej to otyłość, to jednak jest duzo lepiej... Najgorzej się całkiem poddać bo wtedy niestety raczej będzie się tyc.
61HaKa
20 listopada 2023, 15:13Dziękuję Ci. Ja się jakoś strasznie w tym zapętliłam i coraz częściej myślę o poddaniu się, rezygnacji i żeby najchętniej już nic nie musieć. Chyba to ostatni moment by się pozbierać.
tara55
20 listopada 2023, 09:53W Twoim wpisie odnajduję siebie. Trzymaj się Kochana. 💞 Dobrego dnia.
61HaKa
20 listopada 2023, 12:46Dziękuję.
efka55
19 listopada 2023, 18:09Oj też tak mam. Dwa lata temu trochę schudłam ale dzięki zmianie leków na cukrzycę i tyle. Teraz zaczęłam leciutko rosnąć a orbitek stoi zakurzony. Z aqwa-gimnastyki też czasami się "wymiksowuję". Zawsze działałam zrywami a długodystansowe zadania mnie szybko nużą.
61HaKa
19 listopada 2023, 20:07Tak, mnie też łatwiej zrywami, tylko, że te zrywy coraz rzadziej mi się zdarzają.
dorotamala02
19 listopada 2023, 17:56Wspaniała analiza i wnioski. Mogę z całą pewnością napisać że wiem jak trudno wyjść ze strefy takiego komfortu. Sama to kiedyś zrobiłam a teraz kontynuuję. Ale nie można czekać bo to nigdy nie nadejdzie, każda komórka Twojego ciała chce takiego dobrobytu jaki ma i trzeba powiedzieć dość! Ja zaczęłam od wydłużaniu czasu między ostatnim a pierwszym posiłkiem, piciu większej ilości płynów i troszkę mniejszych porcjach. Trzymam kciuki za to JUŻ i TERAZ.
61HaKa
19 listopada 2023, 20:05Dziękuję.
Alianna
19 listopada 2023, 16:37O, trudny wpis, ale jednocześnie prawdziwy i uczciwy wobec siebie samej. Zrobiłaś już duży krok ku dorosłości prawdziwej. Sporo nas tutaj dorosłopodobnych, zatem nie jesteś sama 🥰
61HaKa
19 listopada 2023, 20:04Dziękuję.