Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Kuchnia indyjska...


Dzisiaj umówiłam się z moją przyjaciółką na lunch i kawusię (no i oczywiście ploteczki). Zabrała mnie do nowo otwartej restauracji indyjskiej. Rewelacja!!! Uwielbiam tę kuchnię. Jadłam (slina) (a raczej lepszym określeniem będzie żarłam/opychałam się) kurczaka tikka masala z ryżem. Obłędne. Oczywiście zeżarłam wszystko i dobrze, że jakoś się opanowałam by nie wylizać talerza :p Oczywiście po takim obfitym posiłku ledwo wstałam od stołu, nie mówiąc już jakie miałam problemy z toczeniem się naprzód... :PP

Dlaczego zawsze (ZAWSZE!!!) gdy ja już postanawiam coś ze sobą robić, to mam takie pokusy dookoła?

Ale na pocieszenie napiszę, że z moją przyjaciółką postanowiłyśmy, że po świętach robimy sobie taki mały detox i bierzemy się wspólnie za siebie dietkowo. Będziemy się razem wspierać. Cel do lata schuść jakieś 5-8kg :DTo chyba nie jast jakiś mocno wygórowany i nieosiągalny cel, prawda?(mysli)