Nadal nie jest dobrze... Nadal nie wiem, co zrobić. S. przyznał się w rozmowie, że teraz (kiedy już ze mną nie mieszka) nie jest mu źle, w wręcz dobrze. Ma więcej wolności, może chodzić na piwo z kolegami kiedy chce, może iść na Empiku, do Saturna... (???). Trochę tęskni za mną, ale na niego tęsknota działa budująco. I pomimo, że mi źle tutaj i bez niego, nie ma opcji, żeby teraz znowu razem zamieszkać. No i tyle :) a właściwie dużo więcej, ale co będę pisać...
Teraz muszę tylko zastanowić się co z tym wszystkim zrobić. Najlepiej wziąć się w garść i zacząć układać sobie życie bez niego. Odciąć pępowinę - wtedy będzie prościej.
Myślałam, że kiedy się wyprowadzę, to da mu do myślenia, że zatęskni, że zmusi go to do działania, że da kopa w dupę. Tymczasem to mi jest źle, a jemu dobrze. Wygląda na to, że wyświadczyłam mu przysługę. Teraz ma wszystko czego chce - więcej wolności na co dzień, a mnie w "weekendy". O nie, nie, nie, ja się tak łatwo wykoleić nie dam. Zbieram siły :)
Odrobiłam straty... A może zyski? ;> Chodzi o ten nadmorski kilogram - CHYBA SIĘ GO POZBYŁAM, ale potwierdzę jutro. Byłoby cudownie :)
A teraz aktualne zdjątko
monalisa191
8 sierpnia 2010, 22:25z nimi źle, bez nich jescze gorzej... czyń tak, by uśmiech nie znikał z Twojej twarzy! :)