Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dzień 2 (7 doba po zabiegu)


Dzień drugi w domu i w końcu przespana noc. Spałam jak niemowlę :D 

Rano zmierzyłam sobie cukier na czczo 98 mg/dl, przed śniadaniem mała tableteczka na niedoczynność tarczycy i na śniadanie kaszka manna na wodzie - dokładnie 6 łyżek

Nie zjadłam całości bo poczułam już wcześniej sytość. Teoretycznie powinnam do śniadania wziąć tabletkę na cukrzycę, ale nie wezmę jej bo chcę sprawdzić jaki będę miała cukier dwie godziny po śniadaniu. Lekarz mi powiedział, że cukrzyca może się wycofać po zabiegu :)

Mam 38 lat, rok temu wyszłam za mąż. Z wagą zawsze miałam problem ale nie taki jak obecnie.

Już jako małe dziecko miałam skłonności do nadwagi, a ponieważ byłam chorowitym dzieckiem moi rodzice za na mową lekarzy podali mi sterydy, które miały mi podnieść odporność. No tak, przestałam chorować ale za to zaczęłam mieć większy apetyt. Na początku to nawet nie było tak źle bo jako dziecko zawsze miałam ruch więc waga nie rosła bardzo szybko, byłam krąglejsza od swoich koleżanek ale nie byłam "gruba".

Pierwsze problemy zaczęły się po mojej pierwszej diecie w wieku 17 lat, ważyłam wtedy 75 kilo przy wzroście 165cm. Schudłam do 64 kilogramów, wagę utrzymałam niecały rok i z każdym miesiącem przybywało mi parę gramów. Do wagi 75 kg dobiłam w wieku 19 lat i tak już poleciało - efekt jo-jo. 

Co tu dużo mówić i tak już było po każdej diecie. W starych wpisach w moim pamiętniku można przeczytać moją ostatnią walkę z wagą, a obecnie można zobaczyć ile znowu przytyłam. Kolejna porażka. 

Dwa lata temu dowiedziałam się, że u mnie w mieście wykonują zabiegi zmniejszenia żołądka, ale niestety odpłatnie. Powzięłam decyzję - nazbieram kasę i pójdę na taki zabieg.

Rok dojrzewałam aby umówić się na wizytę w poradni leczenia otyłości, a wcześniej dowiedziałam się, że zabiegi są już wykonywanie na fundusz :D

Po spotkaniu z lekarzem okazało się, że muszę wykonać sporo badań i przejść przez kilka konsultacji medycznych.

Moja Pani doktor pierwszego kontaktu poparła moją decyzję dot. zabiegu i powypisywała mi skierowania na badania i konsultacje... i tak zaczęła się moja droga prowadząca do zabiegu. 

Po drodze okazało się, że mam cukrzycę typu 2, insulino oporność, niedoczynność tarczycy, przerost błony endometrium i jeszcze po przejściu niecałego kilometra zaczynał mnie boleć staw biodrowy ;(

Od zakończenia wszystkich konsultacji i zakwalifikowaniu do zabiegu rękawowej resekcji żołądka, na operację czekałam 4 miesiące.

W dniu przyjęcia do szpitala ciśnienie miałam 197/105 - to chyba z nerwów, ale unormowało mi się po podaniu leków i o 8 rano 18 sierpnia po naciągnięciu na nogi pończoch uciskowych zabrano mnie na blok operacyjny. Zabieg jak zabieg dla mnie minął szybko bo sobie smacznie spałam (trwał ok. 2,5 godziny) za to po przebudzeniu przeżyłam małą traumę, było mi niedobrze i wszystko mnie bolało :( Jeszcze pół przytomną przewieźli mnie na salę pooperacyjną po drodze słyszałam jak mój kochany mąż pytał lekarza czy wszystko jest w porządku a doktor odpowiedział, że "wszystko dobrze" i znowu odpłynęłam. 

Budziłam się kilka razy ale nie na dłużej niż kilka minut i znowu zasypiałam. I w pewnym momencie poczułam na czole dotyk, otworzyłam oczka i zobaczyłam twarz mojego męża, który delikatnie się uśmiechał - cudowny widok :D

Mimo leków przeciwbólowych i tak czułam się obolała i zmęczona. Bolał mnie lewy bark, ale od pielęgniarki dowiedziałam się, że po zabiegach laparoskopowych u wielu osób może dojść do porażenia nerwu (np. barku) i u mnie właśnie takie coś nastąpiło. Niestety leki przeciw bólowe na to nie działały więc bolało jak cholera ;) ale to jeszcze nie wszystko, pierwsza doba po zabiegu to męczarnia, od leżenia bolą plecy, pośladki i nogi swędzą od pończoch uciskowych... 

W drugiej dobie po zabiegu kazano mi już wstawać, fizjoterapeutka pomogła mi wstać i przejść parę metrów. 

W trzeciej dobie moim zadaniem domowym - jak to ujął mój lekarz - jest spacerowanie po oddziale ;) no i pozwolono mi w końcu zdjąć pończochy.

Zaznaczę tylko, że przez cały okres aż do piątej doby od zabiegu byłam na ścisłej diecie, mogłam tylko delikatnie moczyć usta wodą. No i właśnie w piątej dobie od zabiegu ok. godz. 12 miałam test/badanie szczelności nowego żołądka.

Wyglądało to mniej więcej tak: stałam przed aparatem rtg i musiałam wypić 1,5 centymetra (kubka plastikowego) gęstego i słodkiego napoju o smaku anyżu i w tym czasie robiono mi "fotkę" i tak dwa razy (muszę powiedzieć, że nie lubię smaku anyżu i słodycz tej cieczy była paskudna - miałam po tym mdłości - na szczęście na tym się tylko skończyło). Badanie wykazało, że wszystko jest w porządku i doktor pozwolił mi wypić małymi łyczkami 500ml wody do końca dnia :D

Dzień po badaniu z zaleceniami pielęgniarskimi i lekarskimi wypisano mnie do domu (6 doba od zabiegu) :D(balon)

No i dziś szczęśliwa i pełna "energii" siedzę sobie w domku

Pozdrawiam :)

  • maly_puchatek

    maly_puchatek

    24 sierpnia 2016, 11:30

    Dużo zdrówka i siły "na nowej drodze życia" :)