W środę smutki topiłam w czerwonym winie i zagryzałam czym popadnie. Następnego dnia miałam wielki brzuch i ani trochę lepsze samopoczucie. Wczoraj też sporo podjadłam, ale zebrałam się chociaż i w czasie filmu ćwiczyłam. Dziś ciągle mam poczucie życiowej klęski ale chyba to kiedyś minie, prawda? Z matka też w środę się pożarłam bo tuczyła mi dziecko serkiem alemtte - cały kubeczek Weronika wyjadła łyżeczką. Dla mnie to jak jedzenie masła kostkami!!! Zwracałam uwagę, prosiłam ale w końcu cichaczem pozwoliła jej w kuchni pod moją nieuwagę zjeść WSZYSTKO. Niestety, być może to moja paranoja ale nie pozwolę by mi dziecko tuczono. Sama całe życie jestem na dietach, może gdyby moja mama zwracała uwagę na to co jem, ile i kiedy nie miała bym takich schizów...
Dardo Wam dziękuję dziewczyny za wsparcie, we wszystkim macie rację. Narazie z mężem nie pogadamy prosto w oczy bo ciągle jeździ, na długi weekend tez nie przyjedzie. Ale myślę, że to dobrze, trochę ochłonę, przemyślę. Boję się tylko tego jak mi napisałaś - OLIWE - że coś się we mnie zablokuje i maleństwo odejdzie w szeroko pojęte zapomnienie przynajmniej z mojej strony. Kurcze, dlaczego to tak boli?... Pierwszego dziecka też w sumie musiałam się prosić, ale tym razem dość! Potrafię być zawzięta (szkoda, że w diecie mi tak nie idzie) i nie będę sie nikogo o nic prosić! Jeszcze raz baaaardzo Wam dziękuję.
Angelaaaa1234
1 maja 2010, 09:26To trochę od siebie "odpoczniecie", radzę nie pisać do niego za dużo bo nie daj Boże znów jakaś kłótnia się z tego urodzi.. ;> a no ja też kiedyś podjadałam almette ale tylko tak łyzeczkę, dwie hihi ;))