Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Ciężki tydzień...


To był ciężki tydzień...  
W poniedziałek - kolokwium (które zdałam) i ćwiczenia, z których zostałam wyrzucona za... spojrzenie na koleżankę! Wieczorem przeszłam ponad 5 km i całe centrum handlowe w poszukiwaniu prezentu dla siostrzeńca, a skończyło się na tym, że nie zdążyłam na wykład, a prezent i tak musiałam zamówić w Internecie. 

Wtorek - ciężki poranek u siostry... 

W środę odpuściłam sobie uczelnię, żeby zacząć naukę na piątkowe kolokwium - cały dzień spędziłam przed książkami. 

W czwartek to samo, z wyjątkiem tego, że pół dnia spędziłam na uczelni, a pół na nauce... 

W piątek? Piątek był już totalnym przegięciem! Obudziłam się o 6:33, podczas gdy o 6:30 powinnam już wychodzić na pociąg! Na szczęście tata był w domu i wstał, żeby mnie podwieźć, ale NIENAWIDZĘ malować się w pociągu, nie umyć rano włosów i zjadać śniadania na uczelnianym korytarzu... Po pierwszych labolatoriach miałam 4 godziny okienka do kolokwium, więc spędziłam je na nauce, a kolokwium i tak okazało się porażką, bo NAPRAWDĘ przebrnęłam przez wszystkie zadania i cały materiał, a pytania były o rzeczy nie mam pojęcia skąd wzięte... 

Popołudniu miałam okazję troszeczkę wyluzować, spotkałam się z przyjacielem na kawce i ploteczkach, chociaż nerwy z kolokwium wcale nie chciały ze mnie zejść. Byłam tak zestresowana, że przez cały dzień zjadłam tylko jogurt z płatkami FIT i jedną kanapkę + kawa. Wieczorem wróciłam do domu tak padnięta, że ledwo doczołgałam się do biurka - czekało mnie jeszcze ogarnięcie pokoju i robienie świątecznych dekoracji... 

Oprócz tego cały tydzień zajmowały mi też drobne przygotowania do świąt - pakowanie prezentów, dekorowanie domu, sprzątanie, zmiany pościeli... 

Dziś na szczęście mogę odpocząć, ubieramy choinkę, przyjadą siostry z dziećmi, a moja mała Zosia, gdy siostra powiedziała jej, że dziś przyjadą "do babci, dziadka i cioci Agaty", natychmiast pokazała swojej mamie paznokcie, dając do zrozumienia, że ona tam jedzie właśnie po to, żebym je jej pomalowała <3 

A jak dietetycznie? Świetnie, bo okres przyszedł i waga znów zaczęła spadać. W tym tygodniu kolejny kilogram poleciał! :) 

<Taka sobie dzisiejsza jaaa :D W spodniach od chudej siostry, które są mi za luźne <3>

Oprócz tego koleżanki z uczelni znalazły w Internecie post na moim blogu o odchudzaniu właśnie i cały piątek wypisywały do mnie wiadomości i osobiście gratulowały mi efektów, co zdecydowanie nie było na rękę A. (która zresztą chyba usiłuje mnie w jakiś sposób skłócić z J, ale to już inna, dłuższa historia...).

  • behealthy

    behealthy

    20 grudnia 2014, 23:32

    No to naprawdę ciężki tydzień... Ale na szczęście teraz będzie trochę wolnego (tzn. jak już się uporamy ze świątecznym szaleństwem). Cieszę się, że trzymasz dietę i dalej chudniesz, bo wyglądasz naprawdę coraz lepiej. Aż miło patrzeć :) jesteś dla mnie wielką motywacją! Pozdrawiam :*