Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Kupilam sobie czekolade


A jakze. Gorzka. Wszedzie sie mowi i pisze, ze nie nalezy sobie odmawiac drobnych przyjemnostek, bo sie zwariuje, co w pelni popieram, bo juz to wyprobowalam, nie kupowalam i zwariowalam, i w zwiazku ze zwiazkiem kupilam sobie dzisiaj tabliczke czekolady, ale gorzkiej. Na taka pozwalaja wszyscy. Tylko nie moja dieta, buuu, ale jak zjem kurcze dwie czy trzy kostki, to poprawi mi sie samopoczucie. Nie dajmy sie zwariowac:)

Oprocz tego, wbrew moim wlasnym przysiegom, ze nie wejde w tym tygodniu na wage przed oficjalnym wazeniem, oczywiscie nie wytrzymalam i wazylam sie codziennie rano, i musze powiedziec, ze nie jest zle. Nie wiem, czy osiagne krok milowy, ktory powinnam notabene osiagnac dwa czy trzy tygodnie temu, ale nie zamartwiam sie, waga lekko, ale systematycznie, spada.

Zobaczymy jutro