Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Sukces(ik). Albo i nie:)


Otoz. Kupilam sobie dzisiaj spodnie na lato. I uwaga, uwaga, w rozmiarze 38!!!!!!!!!! Tadam. Nie pamietam, zebym kiedykolwiek miala na tylko spodnie w tym rozmiarze. Tylko ze radosc byla krotka, bo potem przymierzylam jeansowe rybaczki w rozmiarze 40, no i w pasie i biodrach byly generalnie dobre, ale za to jakos mi za obcislo bylo w udach. I nie kupilam. Rozmiar 42, bo tez przymierzylam, byl o wiele za duzy. Na szczescie:)

No i prosze. Ciesze sie jak dziecko, mimo ze ta niemiecka rozmiarowka juz mnie troche rozpiescila. Majtki zawsze kupuje w rozmiarze 36/38 i pasuja swietnie, spodnie czy spodnice musze kupowac w 40, ale gore kupuje z reguly 36/38, chociaz tyczy sie to raczej T - shirtow, bo juz koszule czy sukienki zdarza mi sie kupowac w 42. Ale moge wskazac winnego od razu, biust zawsze mialam bujny kurcze.

Zaraz sobie zjem dietetyczny obiad, chociaz i apetytu nie mam, pogoda mnie dobija, mega parno i straszy ta burza, straszy, a jak co do czego przychodzi, to nami gardzi i w ogole sie nie pojawia. A las juz mega potrzebuje deszczu.

  • Elku6

    Elku6

    12 maja 2011, 19:51

    OOOO...znam ten ból....rozmiarówki potrafią być okrutne .... i faktycznie, jedna drugiej nie równa... Podziwiam i gratuluję sukcesu - jakby nie patrzeć ;) Ja "schadzam" to co mam, by po choć połowicznym osiągnięciu zamierzonego celu przymierzyć w sklepie coś, nie wciągając brzucha :) Pozdrawiam !

  • 123dieta

    123dieta

    11 maja 2011, 15:10

    mnie tak samo cieszy gdy tylko zobacze zze zamiast m moge kupic s ; d kiedys tak miałam ale teraz przytyłam i zaczynam znow :) i nie moge się doczekac kiedy pojade na zakupy ii bede mogła kupic mniejszy rozmiar cos pilnego cudowne uczucie :) pozdrawiam