Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wracam w nieco lepszym humorze


Mimo ze pogoda sie troche zepsula, chociaz mowili, ze dopiero od jutra ma byc gorzej, i to niekoniecznie u nas, a u gory, ale co tam.

Wczoraj na wadze u pani doktor 67,3 kg. Stoje, stoje, czuje sie swietnie:) Nie, naprawde, juz mi chandra troche przeszla, chociaz w kazdej chwili mam placz na koncu nosa, nie wiem, dlaczego, teoretycznie przeciez w pierwszym trymestrze mialam prawo byc humorzasta, chyba jakas opozniona jestem. Wyniki mam wysmienite, kazde krew, kazde serum, kazde inne dziwne rzeczy, tylko wciaz bialko w moczu, mimo ze pije juz duzo wiecej, ale poki co nie ma sie czym martwic. Na przyszlej wizycie za caly miesiac mam nadzieje, ze podejrzymy, kto tam sie chowa:) Mam brac dodatkowo magnez, i dzieki bogu, bo pomaga na skurcze, ktore znowu mnie dopadaja, i nie wystarczaja im me pieknie uksztaltowane lydki, nie, przenosza sie tez w rece. Niech je szlag normalnie.

Jako ze nic nie znalazlam w sklepach, udalam sie po porade do mego najlepszego przyjaciele internetu i zamowilam sobie kilka ciuchow, powinny przyjsc w tym tygodniu, zobaczymy, co to takiego.

Po wyjezdzie rodzicow ( a juz dawno przeciez wyjechali) nie moge znalezc nie tylko kosza na zakupy, ale i krajalnicy do jajek, chcialam sobie dzisiaj kanapke z pieknie pokrojonym jajeczkiem zrobic, a tu bingo, oczywiscie sie nie przyznaja do niczego:)

W pracy postanowilam postawic wszystko na jedna karte i oznajmilam dyrekcji, ze jak gangrena sie znow nie pojawi, to po prostu skreslam ja z listy. I cholera przyszla!!!! Kurde. Wczoraj zrobilysmy im z Michelle dzien quizowy, normalnie myslalam, ze ogluchne i wrocilam do domu na czworakach, padajac na pysk. Ale przynajmniej dobrze sie bawili.

Upiekl mi sie jeden koncert, na ktory uparl sie mnie zabrac kierownik, tadam:))) Chcialam mu zrobic przyjemnosc, bo to jego ulubiony zespol, jakis niemiecki oczywiscie, no i powiedzialam, dobra, jesdziemy, bilety juz od dawna kupione, caly koncert wyprzedany, ale tego samego dnia odbywa sie pewien psi egzamin z psem, ktorego koniecznie chcemy zobaczyc, bo to potencjalny maz dla Molki, i chce go obfotografowac ze wszystkich stron, no i rzecz jasna, ze jedziemy ogladac psa, a nie sluchac koncertu, tadam, tadam:) To niespecjalnie moja muzyka:)))

Piec jeszcze nie zamontowany, niech to szlag, malo tego, te chlopy to nie maja pojecia, co robia, bo przykrecili wszystkie przewody, a zapomnieli o tej rurze, i zeby ja zainstalowac, to trzeba piec znowu wymontowac, bo inaczej sie rura nie zmiesci, ja nie wiem, no naprawde. Oprocz tego psuje sie spluczak w lazience na dole i boje sie tam chodzic na siku, bo albo nie splukuje, albo splukuje, tylko ze za bardzo, wiec latam do gory.

Nie mam zadnych planow na ten tydzien, phi. Milego dnia, kochane:)