Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Zmieniam taktyke:)


Moze po prostu zaczne sobie planowac, co zjem w ciagu dnia, a nie bede zdawac relacji z tego, co juz zjadlam, bo po prostu zapominam, i zawsze zjem cos niezaplanowanego i w ogole. Tak wiec plan na dzisiaj zaklada:

- wlasnie popijam ma pierwsza szklanke wody, tym razem bez cytryny. Juz sie chyba wystarczajaco zakwasilam;

- na sniadanko dwie kromeczki chleba razowego ze slonecznikiem i ze schabikiem, ktory sobie wlasnie rozmrozilam, tadam, lalala

- na drugie sniadanko pewnie jakies müsli z bakaliami, w kazdym badz razie cos z mlekiem i z orzechami;

- w szkole zjem zapewne druga kromeczke chleba razowego ze slonecznikiem i ze schabikiem, ktory sobie wlasnie rozmrozilam, tadam, lalala. Nie wykluczam, ze zjem cos z dzieciakami, zalezy, co dzisiaj bedzie na obiad w szkole i czy bede miala na to ochote. Jezeli tak, to i tak porcja jest minimalna i konczy sie zazwyczaj na salacie, ktorej dzieciaki nie zjadaja;

- na obiadek w domku gotuje mi sie wlasnie mega bomba witaminowa pod tytulem zupka brokulowa;

- jako ze kierownik nie je zupki brokulowej, zazyczyl sobie strudel truskawkowy, lobuz jeden, i go dostanie, i nie wykluczam jednego kawalka, a co tam. Na cieplo, taki chrupiacy, och, mniam:)

- i rozmrazam sobie truskawki do koktajlu wlasnie;

- w miedzyczasie skonsumuje rowniez pewnie mandarynki, i cos slodkiego, ale bardzo malo.

No. Zaplanowane.

A tak w ogole to od soboty mam juz opony zimowe, i to wcale nie byl taki zly pomysl:)

Po drugie w ogole, to musze sie zwazyc jutro z ranca, bo nie wiem, ile mam kilogramow na karku. Ech, zeby to bylo na karku. Chcialam powiedziec, w biodrach, oponce i cyckach.

A po trzecie w ogole, wczoraj przyszedl wozek:) Kolor fajny, podoba mi sie, i taki konkretny jest, a najsmieszniejsze jest, ze na budce ma napis: "Krasnal":))) Pan przyslal mi dzisiaj instrukcje obslugi jeszcze, i rzeczywiscie, z Polski, no bo niby skad, hehe:)))

A rodzina domaga sie zdjec brzucha, zeby sie mogli na odleglosc poekscytowac:) A zrobie, niech maja:) Zaproponowalam im odlew z gipsu za jakis czas:) Oczywiscie, zartowalam:)))

W szkole tez okay, z gangrena idzie sie jako - tako dogadac, jak chce, oczywiscie, bo jak nie chce, to koniec, inne dzieciaki tez fajne sa, wracam wprawdzie do domu niemal na czworaka, padajac na pysk i zbierajac za soba swoje resztki, ale o to chodzi:)

A jutro, uwaga, uwaga, werble i w ogole prosze to zapisac na jakiejs tablicy zlotymi literami, bo to nieczesto sie zdarza, jade kupic sobie kurtke jesienna. Taki jest plan przynajmniej. Ale z mezem mym jedynym, namowilam go, no naprawde, nabzdyczylam sie, strzelilam focha i sie zlamal, a co, moze nie bede musiala sama za nia placic:)

I w ogole czuje sie rewelacyjnie. Dobrze. Zdrowo. Rzesko. Pogoda jest cudna, w sam raz dla mnie, zimno, ale tak rzesko, moge nareszcie oddychac pelna piersia. Budze sie w nocy milion razy, ale na krotko, i zlapalam sie na tym, ze za kazdym razem trzymam rece na brzuchu, albo je na tym brzuchu klade, jakbym chciala sprawdzic, czy wszystko tam naprawde jest. Chyba dopiero teraz dociera do mnie tak naprawde, ze ta dzidzia tam jest - w rzeczy samej:) I chyba teraz zaczynam tak naprawde sie tym na serio cieszyc:)

Dobrze jest:)

Milego dzionka, chudzielce:)

  • gi.jungbauer

    gi.jungbauer

    14 października 2011, 08:18

    To są cudowne chwile. Ciesz się nimi jak najwięcej!

  • annna1978

    annna1978

    13 października 2011, 12:44

    miłego dnia:))