Tak naprawde tylko tyle mam dla siebie, bo od jakiegos czasu Malazolza tylko tyle spi w ciagu dnia. Zupelnie jakbym jej gdzies zainstalowala zegarek, spi godzine. Slownie: godzine. Klade ja o 13, budzi sie o 14. Klade ja o 13:07, budzi sie o 14:08. Czyli mam jeszcze niecale 15 minut.
Problem polega na tym, ze nie wiem, co mam z tym nadmiarem czasu zrobic: spac, czytac, ogladac telewizje, prac, zmywac, sprzatac, uczyc sie niemieckiego, nadrabiac komputer,a moze cwiczyc?????
W efekcie nie robie nic.
Nie wiem, co sie ze mna ostatnio dzieje.
A'propo Malejzolzy, we wrzesniu kupilismy jej kombinezon na zime na rozmiar 74/80, jeszcze sporo miejsca mial, w weekend go nakladamy, no i klops, kombinezon za maly!!!!!!!!!!!!!!!! W panice przeszukiwanie internetu, zeby cos szybko kupic na zmiane dla tego audi na raty. Ale naprawde, kurde, za maly, tez cos.
Objadam sie swiatecznymi ciasteczkami. Herbatka z cytrynka, do tego talerzyk tej mojej krwawicy, mniam. Ze slodyczami staram sie hamowac, tak samo z obzarstwem, chociaz teraz znow bedzie niefajnie, bo wczoraj mama wyjechala, znow nastroj ponizej zera, znow w czarnej dupie jestem, trzy tygodnie musze czekac, az kierownik bedzie mial urlop, w taka pogode nie chce sie nawet do miasta zjezdzac, zeby sobie jakos zycie urozmaicic i znowu trzeba po wiosce z wozkiem lazic, noga za noga, noga za noga, przez sniegi sie przedzierac, moze to i dobrze, muskulature sobie jakas wyrobie. Jedyne, co dobre, to ze buty jakies trzy lata temu do psow kupione i nie uzywane teraz sa jak znalazl, na dodatek cieplusie i milusie.
I tak sobie mysle, ze moze sie kontrolnie zwaze?
A teraz uwaga, jak sie zdjecia wgraja, to sa wlasnie ciateczka maslane z kilograma maki, pol kilograma cukru i pol kilograma masla - dla wszystkich moich wspolodchudzaczek:) Juz nawet walkowanie i pieczenie to pikus, sprobujcie to potem wszystko ladnie udekorowac, grrr.
Tak maja wygladac juz udekorowane:
Trollik
5 grudnia 2012, 08:07swieta spedzamy u tesciow, a tam miejsca brak, zeby moja rodzina sie zmiescila...poza tym moich rodzicow ciezko z domu ruszyc, przyjada na chrzciny dopiero
Pokerusia
3 grudnia 2012, 21:08gratuluję zapału do pichcenia,wyglądają apetycznie;) ja to leń jestem wolę sprzątać niż pichcić,pozdrawiam;D
MamaJowitki
3 grudnia 2012, 17:11pysznie wygladaja te ciasteczka :D
Trollik
3 grudnia 2012, 14:52ciasteczka wygladaja pysznie, ja jeszcze nie zaczelam...moze nastepny weekend, jakos spokojnie do tego podchodze...milego dnia
ita1987
3 grudnia 2012, 14:42oj jo joj.. wygląda pysznie! oj te dzieci.. mam ten sam problem.. ciągle rosną.. bardzo się z tego ciesze, ale tak mi szkoda tych ślicznych ciuszków niektórych jak już faktycznie się przestają nadawać :-( pozdrawiam :-)
gi.jungbauer
3 grudnia 2012, 14:34:) mniam. Czy uwaga, że dokładnie te same problemy miałam ze swoim czasem na macierzyńskim pomogą Ci? Mam nadzieję. Ja czytam Twoje wpisy tak mi się przypomina każdy dzięń I wiesz co.... po 3 latach tęsknię za tym i bardzo miło wspominam.