Dawno nic nie pisałam bo z dietą i ćwiczeniami dalej dno i wodorosty. Wmawiam sobie, że to wszystko wina maratonu weselnego (3 wesela z rzędu) po których czuję się jak wypluta i przeżuta jagódka. Chociaż znowu zaczęłam chodzić na zumbę więc jakieś małe światełko w tunelu widzę. Mam nadzieję, że od przyszłego tygodnia wrócę i do diety i do ćwiczeń. Wtedy też się zważę żeby zobaczyć ile mi z tych moich 9 kg wróciło :( No ale nie o tym chciałam napisać:)
W ostatnim wpisie pisałam o tym, że moja pasja (różnego rodzaju rękodzieło) leży w martwym punkcie. Od tego czasu pojawiła się mała nadzieja, że jednak komuś podobają się moje prace na tyle, aby coś u mnie zamówić i za to zapłacić :) Odezwała się do mnie dziewczyna która w sierpniu wychodzi za mąż i poprosiła mnie o zrobienie biżuterii ślubnej :) Nawet nie wiecie jak się ucieszyłam, bo w końcu od mojej własnej biżuterii ślubnej zaczęła się moja przygoda z sutaszem. I tak powstał ten piękny komplet z którego jestem niezmiernie dumna :) Chciałam jak najlepiej spełnić oczekiwania Panny Młodej bo w końcu moja biżuteria ma być jej ozdobą w najważniejszym dla niej dniu :) Komplet już jest u nowej właścicielki, która jest bardzo zadowolona z efektów więc i ja jestem z tego powodu szczęśliwa :)
Wiem , ze to miejsce służy wspieraniu odchudzania itp. itd. ale to taki mój mały sukces który mnie bardzo podbudował, a moim zdaniem wiara we własne siły jest ważna w osiągnięciu wymarzonej wagi i sylwetki. Zresztą jestem tak zadowolona i dumna ze swojej pracy, że postanowiłam i Wam się nią pochwalić :)
A oto efekt 2 tygodni mojej pracy, a wierzcie mi z małym dzieckiem które pcha wszystko do buzi ciężko szyć i upilnować wszystkich koralików :)