Wiem, wiem, należą mi się porządne kopy w grube doopsko za takie długie milczenie i nie tylko. Przerwy Vitaliowe mi nigdy nie służyły, teraz również przytyłam :(((
Po prostu moje głupota nie zna granic.
Ja się wcale nie próbuję usprawiedliwiać. Ale napiszę co się przez te 3 miesiące ze mną działo. Pod koniec listopada poczułam się w głębokim dole i przestało mi zależeć na czymkolwiek. Ot tak bez powodu. Najpierw zrezygnowałam z aktywności na Vitalii, potem z aktywności fizycznej w ogóle. Pocieszałam się ogólnie dostępnymi używkami:
Tym bardziej, że kończył się kurs angielskiego a zbliżał egzamin. A ja każdego egzaminu boję się jak ognia. Poza tym coraz bliżej było do bardzo trudnego koncertu, którym miał dyrygować sam mistrz Penderecki. Jedno i drugie wypadło wspaniale, bo rezultatem egzaminu jest "pass with merit" (najlepiej w grupie) a po koncercie mistrz zaprosił nas do następnego wykonania Requiem Polskiego w Radomiu 26 czerwca.
Potem były święta a z nimi konsekwentnie:
Żeby nie czuć, że urlop mija mi bezproduktywnie zapisałam się w grudniu na kurs nauki jazdy. A że nie jestem zbyt pojętnym kierowcą i chyba przyjdzie mi się pofarbować na blond, żeby nie wprowadzać w błąd innych kierowców, robię go jeszcze, aczkolwiek mój instruktor, chyba w momencie zupełnego zamroczenia, pojechał się dziś umówić na egzamin, który niestety będzie wkrótce, ale nie powiem nikomu kiedy, żeby mnie nikt nie stresował żadnym "wsparciem". Nie wiem, czy to aby nie ja byłam autorem tego dzieła zniszczenia na rondzie ;)
10 stycznia zmarł mój tata. Doczekał 79 urodzin, ale największemu wrogowi nie życzę takich ostatnich dni. Straszne było obserwowanie jak z dnia na dzień coraz bardziej cierpi a nie można mu za bardzo ulżyć. Jego śmierć była jego wybawieniem.
Teraz próbuję się pozbierać do kupy, tylko coraz większa kupa mi z tego wychodzi, ale chyba będzie w końcu wiosna i będzie lepiej. Niestety wszystkie kilogramy, które z takim wysiłkiem gubiłam we wrześniu, październiku i listopadzie wróciły. Znów mam prawie 90 kg. Zmieniam pasek i po raz kolejny chcę stracić, to co już kiedyś straciłam :))
Nie potrafię zaakceptować siebie grubej, więc będę walczyć. Może kiedyś przyjdzie samozadowolenie
stanpis1
27 lutego 2011, 23:45już niedługo wiosna. Zawalczymy o siebie.
oficjalnaJ
23 lutego 2011, 12:34W życiu tak czasem jest, że trzeba się odciąć od wszystkiego, nawet od diety. Pewnie, że to nie służy naszemu zdrowiu, ale zwykle jakoś pomaga psychice, a to też ważne. Cieszę się, że jesteś :-)
elasial
20 lutego 2011, 12:20teraz o wiele mądrzejsza vitaliowo niż wcześniej. Tak coś czułam ,ze masz kłopoty ....ale teraz idzie ku wiośnie i będzie super! Gratuluję takich chórowych osiągnięć. Czasami bardzo mi tego brakuje!
uleczka44
19 lutego 2011, 21:50Lepiej pójść kolejny raz tą samą drogą, niż przestać się wspinać. W końcu kedyś wejdziesz na sam szczyt i zobaczysz jak tam ładnie.
asyku
19 lutego 2011, 10:41no tak coś czułam:) ,ale i ja to znam kochana..jak przyjdzie dół ,no to klapa:)!!!!!ważne ,ze jesteś,że walczysz ,że wracasz!!!!!!!;)!!!ja aktualnie mam doła wpisowego...hi hi....czekam na wiosenkę;)!!!ale jestem ,zawsze jestem!!!!!trzymaj się ,nie poddawaj:)no!!!!buziaki:)pozdrawiam weekendowo:)
malgocha0411
19 lutego 2011, 08:21Witaj w klubie ... tym razem osiągnięcia celu życzę ... pozdrawiam cieplutko
ilona761976
19 lutego 2011, 08:02znowu na Vitalii !!! A kiloski - jak szybko przyszły, tak szybko odejdą...Powodzenia;-)