Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Coś chyba powinnam napisać...


No to się zważyłam i obmierzyłam. Lekkie rozczarowanko :(((
Tylko -0,1 kg przez trzy tygodnie, ale Vitalia policzyła, że to -1% tłuszczu, bo w cyckach, talii i biodrach po 1 cm mniej. Za to w łydkach +1,5 cm, szok!!!!!
W sumie najważniejsze, że nie przytyłam. W końcu i tak mogłoby się zdarzyć.
Teraz dni będą podobne już jeden do drugiego, stabilizacja, powrót do pracy, to może łatwiej będzie dietkować i waga wreszcie spadnie.

Bilans dnia:

śniadanie: bułeczka z serkiem topionym i szyneczką oraz (II połówka) z miodem, do tego herbata zielona
II śniadanie: kabanosik
Przegryzka: nektarynka
Obiad: rosół z mięsem i makaronem
Podwieczorek: 2 ciasteczka owsiane
kolacja (której miało już nie być): kawałek pizzy i piwo

Na kolacji był braciszek, u którego gościliśmy w Bremen, z żoną.
Z nimi to też jest niezła historia. Oboje po przejściach, poznali się przez gg: on w Bremen, ona w Olsztynie. Słowo do słowa okazało się, że cały czas w życiu się mijali. Po 2 latach się pobrali, a teraz po 3 latach od ślubu, mój brat w końcu zabiera swoją żonę do siebie. Tyle czasu byli razem tylko przez telefon i od czasu do czasu widzieli się w realu. Szczęśliwi bardzo, ale też pełni obaw, jak to się im razem ułoży. Przecież do tej pory to było tak naprawdę narzeczeństwo.

Dziś byłam już pierwszy dzień w pracy. Okazało się, że książeczkę zdrowia mam aktualną jeszcze przez rok. Przygotowałam na jutro tylko zadania do egzaminu poprawkowego. Na razie dawkuję sobie szkołę powoli, żeby nie dostać od razu uczulenia ;)
Jutro poprawki (moja poprawkowiczka podobno uczyła się całe wakacje - zobaczymy, Oby!), a po południu już impreza nauczycielska na pożegnanie starej dyrekcji.
Nową dziś widziałam: za ładna i za zgrabna, ale może nie będzie zbyt pewna siebie. Pożyjemy, zobaczymy.
Załączam pierwszą porcję zdjęć z podróży. Najpierw te, które wysyłaliśmy teściom, żeby wiedzieli, że żyjemy i gdzie mniej więcej jesteśmy ;)))

Berlin


Potsdam


Bremen


Amsterdam


Bruksela


Paryż




Cerbere (na granicy francusko hiszpańskiej nad Morzem Śródziemnym)


Barcelona




Mediolan


Wenecja


Wiedeń


Praga


I to by było na dziś na tyle :))))

Acha!!! Przejechałam dziś 43 km na rowerku.
Jeszcze 20 i będę już na granicy z Ukrainą!
Hej! sokoły!!!!
  • oficjalnaJ

    oficjalnaJ

    26 sierpnia 2009, 10:40

    I to wszystko w jedne wakacje??? Czyżby Camper? Nam marzą się wakacje camperem w przyszłym roku, ale cel bardziej na południe i w druga stronę: Chorwacja, Grecja, Turcja. Gratuluję utrzymania wagi, a nawet tego spadeczku. To naprawdę sukces na wakacjach! Buziam.

  • malgocha0411

    malgocha0411

    26 sierpnia 2009, 08:31

    jak sie ogląda to aż zazdrość bierze...ja na razie nie mogę sobie pozwolić na taki wypad ale z czasem kto wie...pozdrawiam i buziaczki ślę

  • sagru

    sagru

    26 sierpnia 2009, 08:04

    Aż Ci zazdroszczę. W wielu miejscach byłam, ale nie w tak krótkim czasie. Uwielbiam zwiedzać, ale takiego maratonu bym chyba nie pokonała. Masz wspaniałe wspomnienia. Z wagą dojdziesz do siebie. Trzymaj się. Pozdrawiam.

  • niunka31

    niunka31

    26 sierpnia 2009, 07:07

    i ty to wszystko w jedne wakacje? podziwiam super ...a kiloski zleca.zleca cierpliwosci zycie uczy nas pokory