Odważyłam się dziś: 87,7 kg.
Pojeździłam nawet na rowerku: 43 km.
Nawet poprasowałam, ale krótko. Jednakowoż jest jakiś początek w prasowaniu ;))
Byłam nawet na szantowym koncercie z okazji Dni Barczewa.
Zniżka nastroju objawia się jednak niemożnością dokonywania komentarzy w innych pamiętniczkach. Jakoś nie mam nic ciekawego do powiedzenia... Ale przecież was wszystkich kofammm!!!!
Bilans dnia:
śniadanie: pól omleta z powidłami
przegryzka: papierówka
obiad: zupa pomidorowa
podwieczorek: 2 krówki, 2 markizy, 2 śliwki (tak mi się jakoś sparowało)
kolacja: kanapka z szynką i pomidorem i niestety orzeszki solone
W sumie wypadło nie tak źle.
Jutro mijają 3 miesiące od kolejnego początku odchudzania. Może podsumuję je pełną 10 na minus??? Jeśli nie, to mówi się trudno, będziemy walczyć dalej tak czy siak!!!