Problemy mają to do siebie, że łatwo nie znikają, ale człowiek się do nich przyzwyczaja i jakoś funkcjonuje dalej. O ile nie popadnie w depresję...
Mam wrażenie, że kobiety, a w szczególności żony i matki, muszą nawet w najgorszej sytuacji się zmobilizować do codzienności. Nie twierdzę, że zawsze się to udaje. Faceci mają gorzej. Takie wnioski wyciągam patrząc na księcia małżonka.
Wcale nie ułatwia mi to życia, ale wiem też, że nie wystarczy powiedzieć komuś, żeby wziął się w garść. Czasem potrzeba pomocy specjalisty...
Dietkowo nie najgorzej. Waga zaczęła spadać, rowerek był, jeszcze nie każdego dnia, ale nie jest źle. Basenu nie wcisnęłam w zeszłym tygodniu. Może w tym się uda?
Weekend spędzony mile. Staram się znaleźć coś miłego dla księcia małżonka. Była zatem milonga i koncert zespołu z Meksyku w ramach Olsztyńskich Dobranocek Bluesowych.
Dziękuję za komentarze. Zaglądam do znajomych pamiętników, ale nie komentuję, bo boję się, że moje komentarze będą raczej demotywujące, zważywszy mój stan.
Przepraszam
gochat
29 października 2013, 12:23Ej tam, nos do góry , brzuch wciągnięty i do przodu!!!!
tulipankowo
28 października 2013, 19:42U mnie tygrysek miałby wydatniejszy pyszczek :)
benatka1967
28 października 2013, 11:38duże buziaki ode mnie :)