Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Czas wrócić


Brak kontaktu z Vitalią = TYCIE

Tak to u mnie wygląda. 

Chociaż tym razem, na razie, nie jest tak źle. W zasadzie mogę powiedzieć, że waga stoi z tendencją zwyżkową. Miesiąc temu było to z tendencją zniżkową (smiech).

Tak działa na mnie powrót po wakacjach do pracy. Brakuje w szkole jeszcze jednego matematyka. Mam prawie dwa etaty i wykańcza mnie to zarówno fizycznie, jak i psychicznie, bo wiem, że nie oferuję swoim uczniom tego, co bym mogła pracując w normalnym wymiarze. Jak jestem zmęczona, to jestem bardziej poirytowana i wredna niż zwykle...

Nie mam czasu, żeby złe emocje wybiegać. Nie mówiąc o jakiś ćwiczeniach. Zaczęło się nerwowe podjadanie tego, co popadnie. Staram się nie mieć za dużo podjadaczy, ale owoce i orzechy w nadmiarze też tuczą. Przez to, że praktycznie przez 8 godzin dziennie jestem w maseczce, to nie mam kiedy wypić odpowiedniej ilości wody. Nie wysypiam się.

Wiem, usprawiedliwiam się. Ale ta sytuacja ze wszystkim mnie przerasta. Zapomnijcie o zabezpieczeniu przez zarażeniem Coroną w szkole: 30 osób w klasie, bez maseczek, zamykają okna, bo im zimno, na przerwach tłok. Od dyrektora dostaliśmy tylko przyłbice, które gó..no chronią. Prowadzę lekcje w masce, trudno, mam donośny głos i mnie słychać, ale nie będę się dodatkowo narażać. I tak średnio 6-7 lekcji dziennie plus dyżury na co drugiej przerwie. Teraz doszedł stres prowadzenia lekcji online ze szkoły, bo liceum w części jest nauczane hybrydowo. U nas jest zespół szkół: od przedszkola do Opola. Jak robiłam wiosna lekcje z domu, to przynajmniej miałam komfortowy dostęp do internetu. W szkole dziś pełna improwizacja, bo tuż przed lekcją wysiadł akurat w mojej sali internet, a część uczniów jest na lekcji w szkole, bo mieszkają na wsi i tam brak zasięgu. I trzeba sobie radzić. Jaki był efekt takiej lekcji - pewnie żaden, bo komu by się chciało analizować zdjęcia tablicy z rozwiązaniami zadań. Mnie nie... Wku... mnie ta degrengolada i brak przygotowania na taka sytuację, choć było wiadomo, że ona nastąpi. Ale przecież nie ma kasy na obsługę informatyczną szkoły. Wszystko jest łatane od wielu lat z doskoku i teraz się mści, gdy nie można polegać na podręczniku i zeszycie.

Nie wiem jak długo dam radę pociągnąć ten wózek. 

Dzień się skurczył, nie ma kiedy wyskoczyć do lasu na bieganie. Po ciemku biegałam po bieżni, bo mam blisko i łaskawa dla moich kolan. Ale zamknęli, bo robią skatepark i inne cuda. Jak dobrze pójdzie otworzą dopiero w czerwcu. Zawzięte koleżanki z Olsztyna biegają po mieście, po betonowych chodnikach, mnie polbruk wykańcza. Biegam na Orlikub bo miękko, ale wieczorem otwarty tylko do 21, a rano w ogóle zamknięty. Ograniczyło to wszystko moje bieganie z 200 km miesięcznie do 100. Nic dziwnego, że waga podstępnie, po troszeczku pokazuje coraz więcej. A już czasami widziałam 73 z ogonem, a teraz coraz częściej 76. Nie muszę chudnąć, nie w tych warunkach, ale nie chcę przytyć!!!!

Dziś się zleniłam i nie poszłam biegać. Miałam sprawdzać sprawdziany, a zamiast tego co robię? Przeglądam Vitalię... brak słów...

Ale z wątroby żale zrzuciłam. Buziaki

  • BG1966

    BG1966

    22 października 2020, 20:19

    Sukcesu, wytrwałości, spokoju... Trzymaj się!

  • Agnusia93

    Agnusia93

    22 października 2020, 09:52

    To nauczanie to totalna kpina. Szkodami tej młodzieży bo oni nie zdają sobie sprawy, że to jest na ich niekorzyść, że idąc na studia nikogo nie będzie obchodziło że dany materiał nie został opanowany wcześniej.

  • zlotonaniebie

    zlotonaniebie

    22 października 2020, 08:36

    Cieszę się, że wróciłaś. Ogromnie lubię Cię czytać 😀