Ostatnio nie mam siły na nic, poza zapisaniem planów na następny dzień :(((
Jest to część mojego "czary mary" i chyba przynosi efekty, bo łatwiej jest mi powstrzymać się od podjadania.
Zatem najpierw rachunek sumienia, a potem plan na jutro.
śniadanie: kromka chleba z masłem orzechowym (dawno nie szalałam ;) już zjadłam) i owsianka - odhaczone
II śniadanie: kanapka z sałatą lodową - odhaczone
Lunch: serek wiejski lekki z papryką - odhaczone
obiad: kotleciki mielone z surówką - odhaczone, ale w biegu, bo spieszyłam się na ploty
kolacja: kefir - Może przestanę sobie planować jakiekolwiek kolacje, bo zdecydowanie ta część dnia jest dla mnie nieprzewidywalna :( Zamiast kefiru było piwo, 3 pryncypałki, 2 ciasteczka z kokosem, 2 garści solonych orzeszków. No poszalałam, ale z premedytacją! Następne grzeszenie planuję na sobotę: koleżanka świętuje jubileusz 50 lecia pobytu na tym padole łez.
Aktywność:
rowerek: 32 km z samego rana :))
brzuszki: mam nadzieję, że zaraz zrobię, ale strasznie mi się nie chce :((((
tango: było 45 minut :)))
W zasadzie do aktywności fizycznej mogę jeszcze doliczyć 1,5 godz. próby chóru. Też jakiś rodzaj zwiększonego wysiłku. A jak fajnie śpiewało mi się po tym piwku :))))
Jutro
śniadanie: owsianka
II śniadanie: twarożek z rzodkiewką i szczypiorkiem
Lunch: wędzona makrela z surówką
obiad: chyba pójdę do teściowej i zaszaleję z jakimś ciastem. Pożyjemy zobaczymy...
Kolacja: kefir ;) Jestem uparta :)))
Aktywność fiz.
rowerek
sprzątanie
brzuszki
Zakupiłam sobie dziś jakieś mocniejsze smarowidła na twarz. Jakoś tak ostatnio nie podobam się sobie patrząc w lusterko. Jakieś zmarszczki, szczególnie wokół oczu. Przecież nie przestanę się uśmiechać!!!! Zaszkodzić, nie zaszkodzi, ale czy pomoże?! Ostatecznie nie młodnieję, chociaż niektórzy to podejrzewają, a ja ich nie będę wyprowadzać z błędu ;))
uleczka44
9 października 2009, 09:01jesteś zdecydowanie trudnym do ujarzmienia przypadkiem. Rozgrzesza Cię trochę nieustająco dobry humor, ale tylko trochę. Pozdrawiam.
malgocha0411
9 października 2009, 08:56dobrze że moja tesciowa nie piecze...ja też czynię to rzadko więc pokusa mniejsza...ale 1-go listopada będe mioała gości i wypadałoby coś upiec wiec będę cierpieć ...pozdrawiam i buziaczki
joanna1966
9 października 2009, 06:16od razu miałam wizję, jak lekko zawiany chór wdrapuje się na takie specjalne schody (miałam takie w podstawówce jak spiewałm w chórze!!) i intonuje...te polskie legiony biją...:) Mój ojciec jak wracał do domu po wódeczce, to od furtki było słychac już o legionach!! Co do punktu kolacja...;) faktycznie musisz cos pomyśleć, bo cały pieknie odwafajkowany dzienny plan wali się wieczorem! pryncypałki i piwo?? Ty jesteś nie mozliwa!
szelest
8 października 2009, 23:25dzisiaj plam żywieniowy się nie pokrył :))) jutro będzie lepiej:)Pozdrawiam