minal juz tydzien albo dopiero :-(
Myslac zawsze o odchudzaniu myslalam ze to nic strasznego. Poprostu mniej sie je przez kilka miesiecy i pozbywamy sie zbednych kilogramow nagromadzonych przez lata. Dlatego zawsze odkladalam to na pozniej, zawsze cos mnie kusilo, na cos mialam "smaka".
Zaczynajac tutaj diete (zakladajac ze bede sumienna) zostalo mi wyliczone ze do osiagniecia mojego celu bede potrzebowala od 4 do 6 miesiecy. Pomyslalam - SUPER, to szybciej niz przypuszczalam. To nawet krocej niz chodzi sie w ciazy ;-)
ale ....
no wlasnie. Zawsze jest jakies ale. Dzis jest 8 dzien i nie wiem jak dotrwam do konca. Nie wyobrazam sobie siebie chudszej. Jak to bedzie i co z ubraniami - ale to nie jest zmartwienie, przeciez sama do tego daze aby byc mniejsza.
Dzis poprostu mam maly kryzysik ;-(. Nie najadlam sie kolacja (kromka chleba z dzemem i jablko) i caly czas mysle co by tu zjesc. Myslalam juz o paluszkach slonych, pozniej o kawie z mlekiem i cukrem, ...
ale trzymam sie i nic nie podjadam, tylko te mysli ze to 8 dzien (juz albo dopiero) i ile jeszcze przede mna.
Jest juz pozno, wiec najlepiej bedzie jak pojde spac i przestane myslec o jedzeniu.
ABY DO JUTRA :-)))
PS popisalam sobie i jakby troszke lepiej sie zrobilo :-D