Oj zgubne dla mnie sa te weekendy. ;-))))
Dzis bylam w goscinie u brata zaledwie kilka chwil. Oczywiscie wypilam kawusie z cukrem i zjadlam do tego 2 kawalki ciasta - murzynka.
To juz drugi dzien pod rzad gdzie kosztowalam ciasto. Niby odbylo sie to kosztem drugiego sniadania, ale i tak bylo o wiele bardziej kaloryczne i mniej zdrowsze.
Coz mowi sie trudno i dobrze, ze jutro jest poniedzialek. Nigdy nie sadzilam ze bede sie cieszyc z nadejscia poniedzialku. Ludzie sie jednak zmieniaja - szczegolnie na diecie - hahahaha.
Dzis przed sniadaniem cwiczylam na stepperze i o dziwo wszystko wrocilo do normy, czyli:
60 min = 5000 krokow = 718 kalorii
Tak sobie teraz mysle, ze ratuje mnie ten steperek. Gdybym nie dreptala to te ciasta i inne grzeszki wyszlyby mi bokiem. A tak jest OK. Jest dieta, czasami cos bokiem wpadnie slodkiego, a co najwazniejsze waga idzie w dol a ja staje sie mniejsza :-D