Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
bulimia połączona z alzheimerem


     Im jestem starsza, im więcej mam za sobą prób zrzucenia kilogramów, tym więcej zajmuje mi myślenie nad psychologią odchudzania. Uzależnieni od alkoholu, narkomani, kleptomani... oni wszyscy uważani są za chorych, którym należy się pomoc. Osoba otyła, jest postrzegana jako osoba leniwa, a przecież my też jesteśmy uzależnieni.... od jedzenia. Nikt nie dziwi się, że palacz nie może rzucić papierosów, ale już nikt nie jest w stanie pojąć jak silne jest uzależnienie od jedzenia. Odchudzanie to ogromna wojna ze sobą. Wygrać może tylko ten, kto w 100% przezwycięży siebie. 

Kiedyś mi się wydawało, że miesiąc diety rozwiąże problem. Teraz już wiem, że albo zmienię swoje nawyki na zawsze, albo za kilka lat nie zmieszczę się w futrynę. Już jest mi ciężko, wyglądam jak świnia i nie wchodzę w ubrania w sieciówkach. Uwielbiam jeść "do końca", aż poczuję, że nic więcej się nie zmieści, zwłaszcza w stresogennym czasie.

Nie chcę schudnąć 10 kg w miesiąc, nie muszę wyglądać jak modelka, ale niech każdy dzień będzie coraz lepszy (cwaniak)

co się udało zrobić przez 5 dni:

1. nie podjadałam

2. jem zdecydowanie mniejsze porcje

3. trzymam 4-5 posiłków dziennie i próbuję by były wartościowe

4. ćwiczyłam


nad czym jeszcze muszę popracować:

1. uwierzyć, że się uda

2. spróbować rozgraniczyć emocje i jedzenie --> kompulsywne zachcianki!

3. mniej chleba, więcej białka