Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
58 dni!!!


...@ jest... więc mam nadzieje, że zacznę normalnie funkcjonować... 28 dni, czyli normalny cykl, fajnie żeby tak zostało, przynajmniej przez kolejne dwa miesiące, bo nie dopadnie mnie na urlopie...który za 58 dni!

Ale piękny dzień, kolejny z resztą no i cudowna pogoda na bieganie, choć to słoneczko powoduje, że wracam uświniona nie ludzko, bo roztapia lód a ja brnę w błocie...ale nie przeszkadza mi to, liczy się fan... Zaczynam się rozkręcać i stwierdzam, że wyrobionej kondycji tak łatwo się nie traci, naprawdę myślałam, że ciężko będzie mi się pozbierać i wrócić na właściwe tory, ale nie jest źle...

Przez to całe zamieszanie wczoraj z ta kolizją samochodową nie zrobiłam żadnych konkretnych zakupów i dzisiaj do pracy wzięłam po prostu to co było w lodówce, a za wiele nie było...

Dieta...

6.30... 1 szkl. siemienia lnianego, owsianka, a raczej mieszanka różnych płatków ( 2 łyżki przed ugotowaniem) na wodzie z suszonymi jabłkami i rodzynkami...

9.30... serek wiejski, pomidor, 2 kromki chleba żytniego (ma już chyba ze 3 dni, ale da się zjeść, a ja bardzo nie lubię wyrzucać jedzenia) z masłem, jabłko

W międzyczasie przegryzałam kilka moreli, migdałów i fig...

ok. 13.20 obiad... to samo co wczoraj...mój mąż wczoraj ze zdenerwowania nie jadł obiadu, wskutek czego jego waga w stosunku do wczorajszego dnia spadła o 1 kg, a ja wskutek tego muszę trzeci dzień z rzędu jeść kurczaka z warzywami, już trochę wychodzi mi bokami, ale tak jak pisałam nie lubię wyrzucać jedzenia... a on dzisiaj miał na obiad ziemniaczki z jajkiem sadzonym i brokułem... bardzo dietetycznie...

Na szczęście dzisiaj nie wydarzyło się nic nieprzewidzianego i spokojnie mogłam iść pobiegać, zdążyłam przed zachodem słońca, a nawet udało mi się  załapać ostanie promienie słońca...jak ja już nie mogę doczekać się wiosny...

Po powrocie do domu zjadłam kromeczkę z żółtym serem, bo leżała na stole...mąż nie zjadł na śniadanie, trochę już obeschła, ale i tak była smaczna...sama już nie wiem czy byłam głodna czy to taki odruch zjadania resztek, które później wychodzą bokami...

Standardowo przebiegłam 9,5 km...kilka minut rozciągania, prysznic, pranie biegowych ciuszków, szykowanie jedzonka na jutro, posprzątałam łazienkę i padam na pysk... Jak ja się cieszę, że jutro piątek, choć z drugiej strony przeraża mnie tempo upływającego czasu... odliczam czas od piątku do piątku...bo w końcu wolne...

ok 18...2 male kromeczki chleba żytniego z serem żółtym... dzisiaj też nie byłam na zakupach i jemy to co jest obecnie w lodówce...czasami lubię zrobić taką czystkę w lodówce...

Nic więcej dzisiaj nie robię, poza pomalowaniem paznokci...

Znalezione obrazy dla zapytania malowanie paznokci kobieta

  • chanach77

    chanach77

    16 lutego 2017, 21:11

    Dzień podobny do dnia i tak w kółko, codzienność jak chyba u każdego, dobrze że co jakiś czas ten urlop no i weekendy :)

    • am1980

      am1980

      18 lutego 2017, 12:15

      dokładnie tak...dzień jak co dzień...miłego...