Pamiętnik odchudzania użytkownika:
am1980

kobieta, 44 lat, Wolbrom

167 cm, 87.40 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

4 grudnia 2019 , Komentarze (6)

Od wczoraj zagościła u mnie Smacznie dopasowana...oczywiście kupiona na Black Friday...na 3 miesiące.

Cóż mogę napisać...jestem pełna zapału, choć nie jestem fanką jedzenia pod dyktando i nie ukrywam, że zawsze na tym poległam, to jednak stwierdzam, że ma to swoje dobre strony...zakupy na cały tydzień zrobiłam wg rozpiski i nie kupuje niczego co nie jest mi potrzebne, więc liczę też na oszczędność czasu i pieniędzy...a efekty no cóż...myślę, że jak się przyłożę i dołożę ćwiczenia to na pewno będą;)))

W ciągu tych 3 miesięcy liczę na spadek 8kg...myślę, że to bardzo realne, bylebym miała w sobie na tyle mocne postanowienie, że DAM RADĘ!!!

19 czerwca 2019 , Komentarze (4)

Witajcie!

Jest dobrze, bo...temperatura spadła, bo czuje się dużo lepiej odkąd zrobiło się chłodniej, bo mam apetyt na bieganie i w ogóle na ćwiczenia...Chwilo trwaj...


W sobotę i poniedziałek zaliczyłam po 13 km biegu, ale było to tak przyjemne, że aż miałam wrażenie, że zapomniałam jak bieganie jest fajne. Jednak z ogromną przyjemnością męczę też swoje ciało ciężarami, podciąganiem na drążku czy pompkami. Myślę sobie, że jakbym ważyła 5 kg mniej to miałabym naprawdę ładne ciało. Dlatego wczoraj trening z Ewką + trochę dodatkowych ćwiczeń siłowych i 40 minut orbitreka zaliczone. Dzisiaj podobne plany, bo jutro z rana mam apetyt na bieganie. Cieszy mnie ten dzień wolnego, bo będę mogła zaliczyć dodatkowy trening (u mnie z reguły czwartek jest dniem resetu ze względu na napięty plan dnia), a dzięki temu zaliczę dodatkowy trening, cieszy mnie to tym bardziej, że w zeszłym tygodniu zrobiłam tylko 2 z 5 planowych treningów... co robić ... taki mamy klimat...


Niestety kalorii nie liczę, nie wiem czemu, a wiem, że gdybym ogarnęła dietę, to byłabym super laska. Lubię siebie, lubię swoje ciało i mam jego świadomość i dobrze się z nim czuję... tylko te zbędne 5 kg spędza mi sen z powiek.


Podziwiam te dziewczyny, które zrzuciły po 20, 30 a nawet 50 kg... czytam te historie na instagramie i wiem, że skoro one dały radę to jak to możliwe, że ja nie daję rady schudnąć 5 kilogramów. Wiem, że to jest możliwe, przecież nie raz i nie dwa schudłam i dałam radę...co ze mną jest nie tak?

Podobny obraz

14 czerwca 2019 , Komentarze (12)

No jak żyć w takiej temperaturze?

Nawet ja miłośniczka ciepła i słońca wymiękłam, już nawet wentylator nie pomaga w czasie ćwiczeń...dlatego już 3 dni nie ćwiczyłam i dzisiaj raczej też odpuszczę, bo nie tylko temperatura mnie dobija ale @@@ która wyjątkowo mi dokucza. Ja raczej z tych, którym nawet okres nie przeszkadza w bieganiu i ćwiczeniach i nie jest to dla mnie żadną przeszkodą. Jednak w maju okazało się, że mam powiększony jajnik i też stąd pewnie moje gorsze samopoczucie w czasie miesiączki...bo dzisiaj z rana umierałam. Dwa ibupromy i jest dużo lepiej...ale póki co muszę po każdej miesiączce zgłaszać się na kontrolę...no tak przebadana to ja dawno nie byłam... 

W temacie ćwiczeń i diety nie mam nic sensownego do napisania...bo temperatura odbiera mi rozum i chęć do wszystkiego...staram się jednak zachowywać zdrowy rozsądek we wszystkim, więc myślę, że jak odpuszczę kilka dni ćwiczeń to też nic mi nie będzie. Tylko, że szło mi już tak dobrze...i znowu klapa...

Podobny obraz

Poleżę sobie...w końcu kto by chciał tam biegać?

11 czerwca 2019 , Komentarze (7)

...tak jak w tytule...

a to wszystko zasługa wszechobecnych upałów. Niestety pogoda wbrew pozorom nie zachęca do aktywności na zewnątrz, u mnie wczoraj o godz. 18.30...30 st w cieniu. Oczywiście biegałam w wyższych temperaturach półmaratony, no ale teraz nie ma szans. Ale ćwiczeń nie odpuszczam mimo nieznośnych upałów. Wentylator na full i trenujemy. Wczoraj Volume Chodakowskiej... świetny trening z taśmami mini band i do tego 40 minut orbitreka, biegać nie jestem w stanie, to chociaż orbitrek nie będzie się kurzył, bo odkąd biegam niestety poszedł w odstawkę.  A już miałam przez chwilę ochotę odpuścić wczorajszy trening...jestem dumna z siebie, że się zmobilizowałam. Bo niestety w moim przypadku jest to tak, że raz odpuszczę...to łatwiej przychodzi odpuszczanie kolejnego treningu i kolejnego...

A mój plan na najbliższy czas to treningi 5 razy w tygodniu...w zeszłym tygodniu mi się udało, więc mam nadzieję, że stanie się to moim normalnym trybem życia i wejdzie mi w krew. 

Miałam nadzieję, że dzięki tym upałom będę miała mniejszy apetyt...ale chyba nie ma szans. W pracy chłodno, jedynie jak wychodzę na zewnątrz to czuję jaki panuje żar...wracam do domu to jeść się chce. A po treningu, staram się panować nad apetytem, bo wiem, że pochłonęłabym wszystko co w zasięgu mojego wzroku. Dlatego ratuje się odżywką białkową...ewentualnie tak jak wczoraj pół jogurtu naturalnego i kilka truskawek...

Oj żeby to odchudzanie było prostsze...

Podobny obraz

10 czerwca 2019 , Komentarze (5)

Witajcie!

Weekend, weekend i po weekendzie...

Mój telefon zrobił mnie dzisiaj w konia i budząc mnie do pracy nie wydawał żadnych dźwięków...owszem dzwonił, ale bezdźwięcznie...i od razu uprzedzam...telefon nie był wyciszony. Co prawda zaspałam tylko 10 minut...no ale jakim prawem ja się pytam...

Na ten tydzień, ale to wszyscy pewnie wiedzą, zapowiadają ogromne upały...owszem ja lubię słońce, ale pod warunkiem, że leżę na plaży i owiewa mnie morska bryza, a  nie jak siedzę po 8 godzin w pracy. No i takie temperatury uniemożliwiają mi bieganie, choć kiedyś nic nie było w stanie mnie powstrzymać, to na chwilę obecną pozostają mi weekendowe poranki.

Miniony tydzień zaliczam do udanych, starałam się sumiennie liczyć kalorie i wpisywać w fitatu, w weekend to wpisywanie zdecydowanie mi nie wychodziło, ale nie mogę powiedzieć, żebym popłynęła...ale wpadły i lody i kawałek ciasta. 

Waga w sobotę pokazała 74,8 kg...dużo ciągle bardzo dużo...jak będzie minimum 5 kg mniej to jestem w stanie zaakceptować ten stan i wtedy pozbędę się nadwagi. Ważne, że w końcu coś drgnęło, bardzo mnie to motywuje. Póki co żadnych wakacji w tym roku nie mamy jeszcze zaplanowanych, więc jest spora szansa, ze w końcu jak pewnie gdzieś koło września wyjedziemy to będę wylaszczona na plaży...

A tymczasem udanego tygodnia!!!

Podobny obraz

6 czerwca 2019 , Komentarze (12)

Znalezione obrazy dla zapytania mission beach body chodakowska

Zrobiłam wczoraj ten trening, ale było tak jak myślałam...dużo skakania w intensywnym tempie, a ja tego bardzo nie lubię, ale dałam radę. Nie twierdze, że nie wrócę do tego treningu, ale raczej nie za często. Wolę treningi w style skalpel, slimfit czy sukces, takie bardziej statyczne... niestety lewe kolano od jakiegoś czasu mi nawala i trochę boję się takiego skakania. Dzisiaj reset!

Miłego dnia!!!

5 czerwca 2019 , Komentarze (9)

Witajcie!

Wczorajszy dzień byłby idealny, gdyby nie to, że zgubiły mnie... na szczęście tylko truskawki... to moja słabość, nie będę ukrywać. Kupiłam wczoraj 1 kg i zjadłam wszystko... co prawda nie przekroczyłam dziennego limitu kcal, ale tylko dzięki treningowi...choć kto to wie, ile naprawdę spala się kcal w czasie treningu...myślę, że jest to sprawa indywidualna, zależna od aktualnej masy ciała czy intensywności treningu, a nawet poziomu wytrenowania...a fitatu tego nie uwzględnia, tylko podaje statystyczne dane...w każdym bądź razie dlatego ja wolę zaniżyć ilość spalonych kcal...

Podobny obraz

Kocham truskawki w każdej postaci i w każdej ilości, a że występuje tylko sezonowo, to raczej nigdy się nie oszczędzałam i jadłam o każdej porze dnia i nocy. Myślę, że takiego dobrodziejstwa nie można sobie odmawiać...oczywiście wszystko z granicach zdrowego rozsądku...bo jak dosypiemy nie wiadomo ile cukru i zalejemy śmietaną 30% to cały urok pryska.

Trening zaliczony...trochę ćwiczeń siłowych, pompki, wykroki z ciężarami i ok.20 min.ekspresowy trening całego ciała z kanału treningfitnesscom... , 40 min. orbitreka. 

Podobno Chodakowska wrzuciła na BeActivTv nowy program Mission Beach Body, ale z tego co widziałam w zwiastunie to dużo skakania, a ja nie bardzo lubię takich ćwiczeń, wolę pracować siłowo, ale kto wie, może zerknę dzisiaj...

Zapowiada się dzisiaj kolejny piękny słoneczny dzień, ale cóż z tego skoro ja w pracy, co prawda mam chwilowo luz, bo przegląd systemu komputerowego, ale i tak muszę tu siedzieć...a tak bym się poopalała...

Pozdrawiam!

4 czerwca 2019 , Komentarze (8)

Witajcie!

I ja postanowiłam wyjść z szafy i pokazać się w całej okazałości...mam takie poczucie, że jak się obnażę, to może mną to wstrząśnie...i przyznaję wstrząsnęło...o to ja...(nie no fejsa nie pokażę...aż tak zdesperowana nie jestem, ale na pewno gdzieś tam wcześniej na wakacyjnych fotkach był...)

Spinam dupę i walczę. Wróciłam do Fitatau i liczę każdą kalorie, wczoraj nie dobiłam do wymaganych 1687 kcal mimo, że wpadła porcja lodów, choć sama nie wiem po jaką cholerę, no ale trudno, wpisane, wliczone, limitu dziennego nie przekroczyłam. Zaliczyłam skalpel wyzwanie Chodakowskiej z 1 kg obciążnikami na nogach...pot się lał strumieniami, dodatkowo jeszcze w ramach cardio 30 minut orbitreka, to zamiast biegania, bo chwilowo mam focha na bieganie, oczywiście mam nadzieję, że szybko mi przejdzie, a jak mi już przejdzie to zakładam 3 treningi biegowe w tygodniu po 10 km...i ani kroku więcej. Teraz mam fazę na treningi siłowe, podciąganie na drążku, wykroki z ciężarami i w ogóle ćwiczenia nad ciałem i siłą.

Zdjęcia wstawione po to, żeby za miesiąc móc się porównać.

Waga ok 76 kg...może nie wiele poniżej... 


3 czerwca 2019 , Komentarze (16)

Oj to była masakra...przynajmniej dla mnie. I chyba tylko i wyłącznie dlatego, że jestem za ciężka, chodź widziałam "grubszych" biegnących ramię w ramię...bo przecież naczelne hasło runczech głosi, że...All Runners Are Beautiful;))) zgadzam się z tym, choć moje jedyne zdjęcie po biegu nie nadaje do upublicznienia. Medal piękny i choćby dlatego wartowało tułać się prawie przez całe Czechy, żeby go zdobyć...od 15-ej w piątek do 20-ej w niedzielę cały czas w ruchu...w biegu...w podróży. Niestety miałam momenty załamania i szczerze żałowałam, że tam biegnę i się męczę i niby w jakim celu... czas niestety słaby...2:06:13...czyli dużo poniżej zakładanego czasu, ale wiem też, że kosztowało mnie to dużo wysiłku, choć sama trasa nie była wymagająca, biegałam po bardziej uciążliwych i miałam lepszy czas...ale, no właśnie są dwa ale...Po 1) byłam lżejsza, a po 2) byłam lepiej przygotowana... Trafiłam do strefy czasowej 1.50 i przyznaję, że kilka pierwszych km szło mi bardzo dobrze... potem dobrze było może do 10-12 km..., przy 18 km stwierdziłam, że już chyba dojdę te 3 km piechotą, gdzieś tam z siebie wykrzesałam resztki sił i próbowałam biec...tak, próbowałam, bo biegiem tego jednak nazwać nie mogę... no i dotarłam, doping i hałas przed metą nie do opisania...ale jak wpadłam na metę to się mało nie rozpłakałam, tak bardzo byłam zmęczona i stwierdzam, że dopóki nie schudnę nie zapiszę się na żaden półmaraton, może krótki bieg, taki do 10 km, ale na dłuższych biegach zaczynam się męczyć, z drugiej strony młodsza się też nie robię... poza tym z ciekawostek...startowało 5 Polaków (w tym ja!, 3 mężczyzn i 2 kobiety) i byłam pierwszą Polką na mecie!

Czyli mam teraz dodatkową motywację, żeby schudnąć.. na ten tydzień raczej odpuszczam bieganie, muszę sobie zrobić detoks biegowy, oczywiście trening w domu będzie, a bieg może dopiero przy weekendzie. 

Miłego tygodnia!!!

Podobny obraz

31 maja 2019 , Skomentuj

Postanowiłam sobie, że będę pisać tu dla samej siebie. Miło jak ktoś napisze komentarz, ale nie jest to dla mnie priorytetem.

U mnie ostatnie godziny w pracy i biegiem na lotnisko, oczywiście to biegiem to nie dosłownie, ale zaraz po pracy rozpoczynam swoją podróż po kolejny medal z półmaratonu. Biegi w Czechach uważam za najlepsze na świecie...tak jakbym biegała po całym świecie...ale biegłam już na Ukrainie i na Cyprze i stwierdzam że Runczech organizuje najlepsze imprezy biegowe, bo tak naprawdę jest to jedna wielka impreza. Z resztą Czesi to specyficzny naród z dużym dystansem do siebie i umiejący się świetnie bawić. Tysiące kibiców potrafi zagrzać do biegu...bardzo na to liczę...

Zastanawiam się też nad wprowadzeniem postu IF...muszę trochę poczytać, ale coraz bardziej czuję, że to może być coś dla mnie. Koniec z wymówkami, z pobłażaniem sobie, zaczynaniem od jutra, od poniedziałku, od nowego miesiąca czy roku. Jestem tu i teraz i będę działać w tej chwili i tak straciłam wystarczająco dużo czasu. Od początku roku minęło 5 miesięcy a ja nie posunęłam się nawet krok na przód. Nie będzie pobłażania sobie...bo w podróży, bo na urlopie, bo wybiegam...nie ma to tamto...spinam dupę i walczę o lepszą wersję samej siebie. Nikt tego za mnie nie zrobi...muszę zawalczyć o siebie!!!

Podobny obraz