Pamiętnik odchudzania użytkownika:
am1980

kobieta, 44 lat, Wolbrom

167 cm, 87.40 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

30 maja 2019 , Komentarze (8)

...a więc...podobno nie zaczyna się zdania od...a więc...

Stwierdziłam, że będę prowadzić pamiętnik dla samej siebie, notować tu swoje wzloty i upadki, sukcesy i porażki, szczerze i bez owijania w bawełnę...

Maj wypadł całkiem dobrze, przynajmniej pod względem treningów, jeśli chodzi o dietę, było troszkę słabiej, bo nie schudłam nic, no ale też nie przytyłam, więc to może też taki mały sukces.

Zrobiłam 10 treningów biegowych i przebiegłam 138 km...szału nie ma, zwłaszcza że w sobotę biegnę półmaraton w Czeskich Budziejowicach, niestety pogoda nie ułatwia treningów, bo u mnie codziennie pada, zdarzało się, że cały tydzień nie biegałam, bo cały czas deszcz... ale oprócz biegania zrobiłam 10 treningów w domu, głównie z Chodakowską, bardzo polubiłam ćwiczenia siłowe i zawsze przed bieganiem lub po dokładam sobie po kilkanaście powtórzeń wykroków lub przysiadów z ciężarami, do ćwiczeń z Chodą zakładam obciążniki na nogi co prawda 1 kg, ale póki co takie mam w domu, na chwilę obecną wystarczają mi...a efekty widać gołym okiem. Dzisiaj spojrzałam na mój tyłek, a tam mało, że prawie zero cellulitu, to pupcia ładnie uniesiona, zaokrąglona, a pośladki twarde...podoba mi się to. Cudownie by jeszcze było gdyby były mniejsze tak ogólnie, ale i do tego dojdzie.  

W sobotę tak jak pisałam półmaraton w Czechach,a dokładnie w Czeskich Budziejowicach...mam nadzieję, że nie będzie padać. Jutro po pracy wyruszamy w trasę, najpierw samolot do Pragi, w sobotę pociągiem do Czeskich Budziejowic i wieczorem o 19-ej start. Także jeśli ktoś to czyta to ładnie proszę o doping, bo bardzo bym chciała przebiec poniżej 2 godzin...nie ważne ile poniżej, ale poniżej...naprawdę będę walczyć...obiecuję szczerze i sumiennie zdać relacje po biegu...

3majcie sie ciepło!!!

Podobny obraz

8 kwietnia 2019 , Komentarze (13)

Czasami bardzo  brakuje mi tego miejsca, czasami mnie irytuje, sama nie wiem, ale faktem jest, że jest to jedyne miejsce publiczne w necie, gdzie zaglądam regularnie i mimo, że od mojego ostatniego wpisu minęło ok roku to czuje swego rodzaju uzależnienie od tego portalu. Dużo się tu dzieje...rodzą się dzieci, inni zachodzą w ciąże, innym udaje się schudnąć, a jeszcze inni kręcą się w kółko jak ja bez powalających rezultatów.

Faktem jednak jest, że dopóki tu byłam trzymałam wagę na jednym poziomie, a teraz okazało się, że wcale tak dobrze ze mną nie jest. 

Niestety miniony rok był dla mnie bardzo ciężki, sporo rożnych spraw sprawiło, że z moim ukochanym bieganiem różnie bywało, jednak starałam się mimo wszystko ponieważ ciągle jakiś start był przede mną i trzeba było trzymać formę.

I tak tym sposobem w zeszłym roku zaliczyłam 5 biegów półmaratońskich...wiem, że to nie zbyt imponujący wynik, bo nasza koleżanka vitalijka Nocka23 to ma dopiero imponujące wyniki i imponującą liczbę medali...szczerze zazdroszczę i szczerze podziwiam! Bardzo mi imponuje ta kobieta! W sferze biegania jest moją idolką!

W tym roku zaliczyłam dopiero jeden półmaraton...ale za to gdzie... na Cyprze, w Papfos...co prawda w tym samym czasie miałam opłacony start w Gdyni, ale okazało się, że bilety lotnicze potaniały i naprawdę warto było się skusić, choć sam bieg i jego organizacja mnie nie powaliły... czas 2.02.04...pogoda piękna, ale bieg praktycznie cały czas pod wiatr niestety, no i tym sposobem nie złamałam 2 godzin...no ale jak to mówią "złej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy" czy jakoś tak... Ale przynajmniej zażyłam trochę słońca w środku zimy.

Ale są tu inne cudowne osoby, o których nie sposób nie wspomnieć ...NaDukanie wie o co chodzi. Bardzo bliska mi osoba, która pamięta o mnie tak po prostu...nawet już nie wiem jak to się stało, że tak zżyłyśmy się i tak dobrze się rozumiemy, że aż dziwne to jest, zwłaszcza, że nigdy osobiście nie miałyśmy przyjemności się widzieć. Ale dziewczyna ma taki potencjał motywując, że razi z mocą bomby atomowej. Kochana dzięki, że jesteś!!! Masz te moc!!!

No i tak sobie myślę, czy nie zacząć się aktywniej udzielać na tym portalu, nawet myślałam nad kupnem diety na vitalii, ktoś coś...jakieś doświadczenia i przemyślenia w tym temacie, pytam osób, które mają taka dietę wykupioną teraz albo nie dawno miały...myślałam o diecie holia... jak ktoś może podzielić się spostrzeżeniami to będę bardzo wdzięczna. 

Znalezione obrazy dla zapytania motywacje odchudzanie

7 maja 2018 , Komentarze (28)

Biegnę sobie w tej grupie mój drugi w życiu i w tym roku półmaraton... wynik poprawiłam o dokładnie 35 sekund, choć na 10 kilometrze liczyłam na lepszy rezultat, bo 10 km przebiegłam w 52 minuty z jakimiś tam sekundami. Na 68 startujących kobiet byłam na 23 miejscu... w czasie 1,56,36...

Bieg miał miejsce w Puszczy Niepołomickiej i było naprawdę cudnie. Jednak to kameralna impreza bez pecmakerów, którzy narzucają tempo i chyba za szybko wystartowałam, bo przy 15 km nie miałam już sił zupełnie. Poza tym w lesie trudno też liczyć na doping kibiców, który wierzcie mi bardzo motywuje.

Ale jestem zadowolona z siebie...dla mnie najważniejsze jest to, że nie byłam gorsza niż na poprzednim półmaratonie.

W czerwcu biegnę dwa kolejne, tym razem we Lwowie i Olomuncu w Czechach...

Dzisiaj reset, ale trenuję nadal, bo mam zamiar na każdym biegu poprawić swój wynik.

5 maja 2018 , Komentarze (14)

Podobny obraz

Ps. Jutro biegnę półmaraton w Puszczy Niepołomickiej, kameralna impreza, ok 300 biegaczy, liczę na dobrą zabawę, ale i o wynik powalczę. Życzcie mi powodzenia!!!

26 marca 2018 , Komentarze (12)

Ciągle jeszcze żyję moim pierwszym przebiegniętym w dobrym czasie jak na mnie półmaratonie. Wspomnienie tych emocji jakie towarzyszyły temu biegowi wzrusza mnie prawie do łez i chętnie pobiegłabym już znowu w takim biegu...

Co ciekawe jeszcze większego bakcyla złapał mój mąż i wiecie co na czerwiec znalazł mi dwa kolejne półmaratony i to zagraniczne... Ja mam tylko chcieć biec, a wiadomo, że co jak co ale biegać kocham, więc nie opierałam się zbytnio, choć koszt są dużo większego niż w Polsce, nie tylko opłaty startowe są większe, ale dodatkowo dochodzi podróż i nocleg.

Obydwa biegi odbędą się w czerwcu. Pierwszy 10-go czerwca we Lwowie...trasa półmaratonu prowadzona jest wśród najpiękniejszych atrakcji turystycznych Lwowa, ze startem i metą na placu przed Operą Lwowską. Na ten bieg udało mi się dostać 10% zniżki, z resztą na Ukrainie jest tak tanio, że można się tam poczuć jak milioner. Nocleg zaklepany i to przy same Operze, także do startu nie będę miała daleko...

Podobny obraz

Drugi półmaraton w Czechach 23-go czerwca...Mattoni Olomouc Half Marathon 2018...ponad 6000 biegaczy. Trasa wśród barokowych uliczek i zlanych słońcem winnic jednego z największych producentów wina regionu Europy...

... podobno świetna impreza biegowa, z muzykami grającymi na żywo co kilka km...

Oczywiście półmaraton w Krakowie na październik jeszcze nie zaklepany, bo zapisy ruszają dopiero 24 kwietnia, ale tam też będę. Wymyśliłam też sobie, że przed 40-tką przebiegnę pełny maraton, choć zdaję sobie sprawę, że to trochę już nadludzkie wyzwanie jak na mnie i jak na chwile obecną. A czasu mi za wiele nie zostało. Ten rok odpada, wiadomo...więc zostaje mi tylko przyszły... Ciągle oczywiście liczę też na to, że takie starty zmobilizuję mnie do zrzucenia zbędnych kg i trenowania czegoś więcej niż bieganie. W zeszłym tygodniu udało mi się zrobić turbo spalanie Chody...była moc, ale czułam po przebiegnięciu półmaratonu taki przypływ energii, że postawiłam poprzeczkę sobie trochę wyżej niż zwykle i było super, dałam radę...

19 marca 2018 , Komentarze (45)

Mój pierwszy półmaraton uważam za najlepszy bieg w całej mojej karierze biegowej!!! Było cudownie, choć chyba to mało powiedziane. Oczywiście pogoda nie dopisała, było bardzo zimno, ale to bardzo...-8 st C przy starcie, do tego wiejący wiatr potęgował uczucie zimna, ale dałam radę...

Ustawiłam się w strefie czasowej 1.59...choć obawiałam się czy podołam. Upatrzyłam sobie "zajączka" i kurczowo się go trzymałam, narzucił bardzo równe tempo, szybsze niż biegałam normalnie na moich treningach, a mimo to w ogóle tego nie czułam. Pilnował tempa i czasu, dzięki czemu cały czas mieliśmy mały zapas. Porzuciłam moją grupę dopiero ok 18 km i przyspieszyłam... przez cała trasę nie miałam kryzysu...ok 19 km nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa, ale to raczej z zimna niż ze zmęczenia, a było tak zimno, że w jednym z punktów odżywczych dostałam kubeczek z zamarzniętą wodą. 

Niestety pogoda zatrzymała kibiców w domach i wcale się nie dziwię... na trasie stały jedynie pojedyncze osoby, przy mecie trochę więcej. Ale mimo to ich doping był bezcenny, nie zdawałam sobie sprawy jak obecność kibiców może motywować. Jeden pan był tak wiernym kibicem, że na całej trasie biegu widziałam go cztery raz... także ogromny szacunek i podziękowania dla niego, bo to naprawdę motywowało, a słowa "dawaj jeszcze tylko 1 km do mety" spowodowały, że ostatni km pokonałam o dziwo najszybciej. I tak o to tym sposobem bieg ukończyłam w czasie 1.57.11... 

Dokonałam tego i jestem z siebie bardzo dumna, osiągnęłam to co sobie zamierzyłam, a chciałam dobiec w czasie 2 godzin i udało mi się... Myślę, że gdyby nie pogoda to atmosfera byłaby dużo lepsza. Wiem na pewno, że to nie ostatni mój półmaraton, choć kiedyś zarzekałam się, że biegam sama dla siebie i nie zamierzam nigdy startować w żadnych zawodach. 24 kwietnia ruszają zapisy na kolejny półmaraton w Krakowie 14-go października...oczywiście, że zamierzam tam być...




16 marca 2018 , Komentarze (23)

Chodzi o półmaraton 18-go marca w Krakowie...

Zdecydowałam, że pobiegnę, a raczej mój mąż tak się nakręcił, że wręcz mnie błagał, żebym pobiegła...i byłoby super gdyby nie to, że w niedzielę ma być bardzo zimno plus opady śniegu... a to niczego dobrego nie wróży...

Zupełnie nie wiem jak się nastawić...póki co psychicznie się nastawiam, że lekko nie będzie, ale w końcu twarda baba jestem i dam radę... chyba, że faktycznie będzie bardzo źle i na starcie stwierdzę, że jednak wymiękam, a tego bym bardzo nie chciała...to by była dla mnie osobista straszna porażka. 

Dlatego dobre kobietki życzcie mi powodzenia!!!

Podobny obraz


23 lutego 2018 , Komentarze (49)

Nie wiem czy to decyzja ostateczna, ale zdecydowałam, że moje życie nie może permanentnie kręcić się wokół tego czy schudnę czy nie i dlaczego nie mogę schudnąć. Tak naprawdę to większość to mojego dorosłego życia...nie nie większość...całe moje dorosłe życie odchudzam się, a zaczęłam już jako nastolatka. Owszem wtedy to przesadziłam i sama do tego się przyznaję bez bicia, że byłam na skraju anoreksji, a moje zdrowie bardzo wtedy ucierpiało...no ale chyba żadna nastolatka nie myśli racjonalnie...a już na pewno nie w kwestii odchudzania i miłości...

Jako dorosła kobieta byłam chyba przeciętna przez większość swojego życia...to znaczy ani otyła, ani bardzo szczupła...choć i takie epizody miały miejsce w moim życiu. Mieszczę się raczej w rozmiarze 40, czyli w rozmiarze większości kobiet...pomijam oczywiście jakieś skrajne przypadki i rozmiarówki...bo wisi w mojej szafie piękna bluzka z metką jeszcze, w rozmiarze 42, której nie mogę dopiąć w cyckach...liczę oczywiście, że nadejdzie dzień, kiedy się dopnę.

Mam trochę dość tego, że moje życie kręci się wokół tego co mam zjeść albo co powinnam zjeść albo wręcz przeciwnie czego nie mogę zjeść i czego nie powinnam zjeść, mam dość tego, że muszę ćwiczyć, że muszę biegać...przecież ja nic nie muszę, robię to bo lubię. Tak lubię ćwiczyć, tak lubię wysiłek fizyczny, tak lubię się zmęczyć... Już tydzień temu przeżywałam kryzys związany z bieganiem, a nawet powiedziałam mojemu mężowi, że odpuszczam półmaraton, że nie dam rady...ale byłam trochę przetrenowana tym bieganiem na max moich możliwości. Wczoraj było już dużo lepiej... 10 km w 56,50 min... ale biegłam z poczuciem, że nie muszę być najszybsza, że pobiegnę dla przyjemności, umiarkowanym tempem, tak żeby móc spokojnie oddychać i było mi cudownie! Znowu  bieganie było dla mnie przyjemnością, a po nie żałowałam czasu na porządne rozciąganie i nie robiłam tego dlatego, że chcę schudnąć tylko dlatego, że chce mieć ładne ciało, mało tego znalazłam jeszcze czas na to żeby zrobić porządny peeling kawowy, z fusów z prawdziwej kawy z dodatkiem oliwy i brązowego cukru. Pomijam oczywiście to jak wyglądała moja łazienka po, ale tak cudownie gładkiej skóry nie miałam chyba jeszcze nigdy, a potem jeszcze masaż bańką chińską... i cóż możecie wierzyć lub nie ale widzę, że mój tyłek robi się gładszy a cellulit znika. Oczywiście nie jest jeszcze perfekcyjnie, ale jest spora poprawa.

Pora chyba zaakceptować siebie taką jaką jestem, bo w przeciwnym razie wiecznie będę gonić za czymś co dla mnie jest nieuchwytne, za jakimś własnym ideałem, którym nigdy nie będę.

Oczywiście nie odpuszczam ani zdrowego odżywiania, zdrowego i racjonalnego  jedzenia, nie odpuszczam biegania ani ćwiczeń, ale zmęczona jestem, że własnie takie rzeczy permanentnie zaprzątają moją głowę. Brak efektów w postaci spadku kg dołuje mnie jeszcze bardziej...chcę dać odpocząć mojej głowie i choć widzę, że moje ciało zrobiło się smuklejsze, brzuch płaski (przynajmniej w pozycji stojącej) a cycki mniejsze to niestety waga tego nie potwierdza i co ja mam z tym zrobić. Tylko darujcie sobie teksty o przyroście masy mięśniowej, bo to nie ta bajka...tydzień temu jak stanęłam na wadze licząc na spadek zobaczyłam wzrost 2 kg...załamało mnie to... widzę, że im bardziej się spinam tym efekty są mniejsze. Chyba za bardzo jestem zestresowana i mój organizm się buntuje i nie chcę chudnąć, choć ciało reaguje na ćwiczenia, bo tu efekty widzę...

Oczywiście będę tu zaglądać, konta nie usuwam, będę czytać co u was słychać i czasem coś na piszę, choć tak naprawdę od dłuższego czasu widzę, że tylko kilka osób jest moimi wiernymi czytelnikami i komentatorami, choć ja osobiście staram się zawsze pod każdym wpisem pozostawić ślad po sobie. 

Także bardzo dziękuję za wspólnie spędzony czas i życzę samych sukcesów w odchudzaniu!!!

Podobny obraz

16 lutego 2018 , Komentarze (14)

Mimo 8 godzin snu nie mogłam się dzisiaj zwlec z łóżka...czuję się bardzo zmęczona, a moje ciało jest obolałe. Chyba trochę się przetrenowałam tymi przygotowaniami do półmaratonu, każdy mój bieg jest praktycznie biegiem na 100% możliwości...a to błąd i to duży, bo prowadzi to właśnie do przetrenowania i zmęczenia, ale nie umiem wytłumaczyć mojemu mózgowi, że dzisiaj będziemy biec wolno i po powrocie okazuje się, że wcale tak wolno nie biegłam...jak na mnie oczywiście. Jutro w planach długie wolne wybieganie...zobaczymy co z tego wyjdzie...

Początkowo planowałam, że uda mi się zrobić 6 treningów w tygodniu, ale wychodzi na to, że robię 5 i chyba przy tym zostanę. Wszędzie gdzie czytam coś na ten temat podkreślają jak ważna jest regeneracja organizmu...np. 2 dni ćwiczymy, dzień przerwy... kiedyś nie pomyślałabym o regeneracji w ogóle, ale chyba wiek daje o sobie znak i ciało domaga się przerwy w ćwiczeniach. Cały czas trenuje zaraz po powrocie z pracy i podoba mi się to, bo wiem jak trudno zabrać mi się za trening wieczorem i wtedy też najłatwiej mi go odpuścić...jakby co oczywiście... Przykładam się też wyjątkowo starannie do rozciągania,a wczoraj kupiłam sobie wałek do masażu...

Znalezione obrazy dla zapytania wałek do masażu

...o rany jest moc...wszystko mnie bolało...ale męczę moje ciało na wszelkie możliwe sposoby. W Rossmannie kupiłam gąbkę antycellulitową...

Znalezione obrazy dla zapytania gąbka antycellulitowa rossmann

...jaka ona tam antycellulitowa to ja nie wiem, ale ostra jest bardzo, jestem pewna że cellulitu nie usunie, ale masuje nieźle, więc ukrwienie i krążenie na pewno usprawni, poza daje świetny efekt pilingujący. Ja jej używam pod prysznicem, ale na sucho efekt jest dużo większy, choć nie jestem przekonana, że byłabym w stanie sama sobie zadawać taki ból...ale, że  kosztowała coś ok. 5 zł., więc ryzyko wyrzuconych pieniędzy w błoto nie istnieje. Muszę też się powrócić do bańki chińskiej, bo dziewczyny na necie wychwalają efekty po niej pod niebiosa...oczywiście jeden warunek trzeba spełnić...stosować ją regularnie...najlepiej co drugi dzień. Widzę, że mój tyłek robi się dużo gładszy, ale do ideału mu daleko...jednak bieganie + treningi z Ewką nie mogą przecież nie pozostawić śladu po sobie...tak przynajmniej to sobie tłumaczę albo widzę to co widzieć chcę... a widzę, że moje ciało troszkę się zmieniło i liczę na to, że jak jutro stanę na wadzę to będę usatysfakcjonowana...a może to znowu złudzenie optyczne??? Niby wiem, że waga nie jest wyznacznikiem i nie chce być jej niewolnikiem, ani  uzależniać się od niej w jakikolwiek sposób, ale bardzo liczę na mały spadek.

Poza tym za dwa tygodnie lecimy do Berlina na weekend do Tropical Island...

Podobny obraz

...trochę lata (może oszukanego) w środku zimy... to jedna motywacja, żeby walczyć o siebie i piękne ciało, a druga to Bułgaria w środku maja i słoneczny brzeg...

Znalezione obrazy dla zapytania słoneczny brzeg plaża

...w maju pewnie tam upałów wielkich nie będzie, ale ok dwudziestu kilku st i mam nadzieję kolejne miejsce do zaliczenia na mojej światowej mapie biegowej...oczywiście mój mąż już obczaił miejscówki do biegania i mimo, że to wyjazd tylko na 5 dni i z bagażem podręcznym to buty i strój do biegania musza się zmieścić...

Oczywiście oba wyjazdy kupione za śmieszne pieniądze, więc nic tylko korzystać, zwłaszcza, że obydwoje z mężem mamy sporo jeszcze starego niewykorzystanego urlopu...

A tymczasem udanego weekendu wam życzę!!!

6 lutego 2018 , Komentarze (8)

Czas mija nieubłaganie, a ja póki co nie składam broni i walczę dalej...

Trening dzisiaj zaliczony obowiązkowo...13,13 km w czasie...1,14,11 h... 10 km w czasie 56,32 min...

Niestety nie zabrałam ze sobą obiadu do pracy i byłam troszkę głodna, ale zapchałam się bananem, prawdę powiedziawszy i tak wolę biegać z pustym żołądkiem niż być przejedzona, jednak dzisiaj z tego powodu czułam się trochę słabo, zupełnie bez sił, ale i tak dałam radę.

Jutro mam nadzieję, że lepiej zaplanuje posiłki, bo póki co biegam i trenuje zaraz po przyjściu z pracy, choć czuć już, że dzień dłuższy, co bardzo mnie cieszy, ale jeszcze nie na tyle, żebym mogła pozwolić sobie na jakąś dłuższą przerwę między pracą a treningiem, szczególnie biegowym. Wiadomo, że nie jest to plan na życie, ale póki co trzeci tydzień tym systemem się sprawdza i do półmaratonu zamierzam się tego trzymać.