Prawdę powiedziawszy to nie mam nic sensownego do napisania...dietę trzymałam, ale nie biegałam...a to wszystko przez pogodę...od rana padał deszcz, z resztą nie byłam mentalnie i logistycznie przygotowana do biegania, tzn. chodzi o zjedzenie obiadu...jak go zjem ok. 15.30...to mogłabym iść biegać najwcześniej ok 17-ej...trochę późno, więc postanowiłam odłożyć bieganie do jutra i przygotować się do tego odpowiednio. A więc przygotowałam sobie obiad do zabrania i odgrzania w pracy...makaron razowy z tuńczykiem i fasolka szparagową z odrobiną oleju lnianego i sezamu białego i czarnego...jak zjem ok. 14-ej to o 16-ej spokojnie mogę iść pobiegać, jeszcze zdążę nakarmić męża. Miałam zamiar poćwiczyć, ale mąż wyciągnął mnie na zakupy...nie chciałam jechać z nim za nic na świcie, bo wiedziałam, że prędko nie wrócimy, stracę masę cennego czasu,a w efekcie moje plany treningowe pójdą sobie w las...no i nie pomyliłam się nic a nic...bo mało, że na nieistotnych zakupach straciłam ok godziny, to okazało się w domu, że nie zabrałam jednej rzeczy z kasy...najpierw wiadomo szukam w domu, czy nie wyjęłam i nie położyłam nie wiadomo gdzie i nie pamiętam..szukam w torebce, czy tam czasem nie włożyłam, przeszukałam, wyrzuciłam wszystko i dalej nic...no więc jedziemy z powrotem i ku mojej radości mój zaginiony produkt czekał na mnie przy kasie. Pani ekspedientka była na tyle miła, że go odłożyła, a nawet powiedziała, że wybiegła za nami, ale nas już nie było... no i miałam już dość tego wszystkiego... zwłaszcza, że jeszcze musiała, przygotować resztę jedzenia i dla mnie i dla męża na jutro...bo nie wiem czy wiecie, ale mój mąż też się odchudza...z tym, że on może pochwalić się niezłymi efektami w przeciwieństwie do mnie
aniapa78
7 marca 2017, 18:35Mężczyźni zawsze mają łatwiej. Życzę pięknej pogody byś mogła pobiegać. Miłego wieczorku...
am1980
7 marca 2017, 18:39A bardzo dziękuję...bieganie zaliczone...
Annanadiecie
7 marca 2017, 12:12Bo z facetami tak już jest. Trochę ogarną jedzenie, trochę poćwiczą i znacznie łatwiej od nas kobiet zrzucają nadbagaż. Mają więcej tkanki mięśniowej skubani:-)
am1980
7 marca 2017, 12:18Mój mąż w ogóle się nie rusza, ogarnął michę i leci z wagi jak szalony...ale jest tak zawzięty, że nie zje nic czego nie powinien...może cały dzień nie jeść i mu to nie przeszkadza, prawdę powiedziawszy już nie to denerwuję, bo ja czasami bym coś tam chapsła, a on oczywiście ...masz ochotę to jedz...no to wiadomo, że od razu ochota mi przechodzi...a może to i dobrze, bo dzięki temu ja się bardziej pilnuję, ale odkąd zaczął się odchudzać okazuje się, że wydajemy dużo mniej pieniędzy na jedzenie...to jeszcze jedna korzyść z tego że razem się odchudzamy, nie muszę gotować dwóch obiadów, bo on jada to samo co ja, tylko, że on chudnie...
chanach77
7 marca 2017, 11:34Osz Ty może wirtualnie, ale czuje się dotknięta ;) A facetom to jakoś wszystko łatwiej nawet odchudzanie ....
am1980
7 marca 2017, 11:38Nie wyobrażasz sobie jak ja się czuję dotknięta...a jaki wstyd...on co stanie na wadzę to... coraz mniej waży...płakać się chce...ja po miesiącu nie schudłam nic...mam nadzieje, że jak teraz wrócę do biegania to coś się ruszy...