"Raw vege tydzień"...od samego myślenia o tym robię się głodna i bardzo się boję, że polegnę w pierwszym dniu, że nie dam rady, a tak bardzo bym chciała... Mam jednak świadomość, że jedzenia samych warzyw czy owoców to nie moja bajka i nie mam zamiaru absolutnie uczynić z tego swojej drogi życiowej ani podchodzić do tego w jakiś uduchowiony sposób... choć uwielbiam i warzywa i owoce...Liczę że wytrzymam chociaż 5 dni...jutro dzień pierwszy...3majcie kciuki...
VITALIJKA1986
19 czerwca 2017, 20:15daj znac jak Tobie idzie!
am1980
19 czerwca 2017, 20:36dzisiejszy dzień na plus, dałam radę, nie miałam jakiegoś nieokiełznanego napadu głodu, a nawet przebiegłam 12 km...
VITALIJKA1986
19 czerwca 2017, 23:46super
Annanadiecie
19 czerwca 2017, 09:44Hmm no to faktycznie nie małe wyzwanie. Ja z kaszami bym dała radę, bez kasz - ciężko, nie najadam się warzywami. Tzn czuję się pełna itd, ale nie nasycam się:-) Chociaż, teraz są arbuzy, truskawki - niskokaloryczne zdrowe owoce..... Gotowane i pieczone też, czy tylko surowe? Trzymam kciuki za Twoją wytrwałość:-0
am1980
19 czerwca 2017, 10:06to że podjęłam wyzwanie nie znaczy jeszcze że dam radę, ja choć uwielbiam warzywa i owoce też się nimi nie najadam i sił mi brak , nie wiem jak będzie z bieganiem czy ćwiczeniami, wiem że najgorsze pierwsze 3 dni...ponoć wystarczy być w 80% raw czyli na surowo, ale chciałabym spróbować być na surowo w tym tygodniu w 100%, choć już rano popełniłam małe odstępstwo bo wypiłam pół kubka maślanki, bo termin się kończy jutro i w przeciwnym razie musiałabym wyrzucić, a nie lubię marnować jedzenia...w każdym bądź razie bardzo dziękuję za "Kciuki" pozdrawiam
Annanadiecie
19 czerwca 2017, 15:59Na surowo? O kurcze, to rzeczywiście niezłe wyzwanie:-)
liliana200
18 czerwca 2017, 21:26Trzymam kciuki, dasz radę :))
am1980
19 czerwca 2017, 08:02Bardzo dziękuję, nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo bym chciała dać radę...
liliana200
19 czerwca 2017, 12:30Mogę sobie wyobrazić bo to tak jakby moja walka y kilogramami. Czasami przypomina walkę z wiatrakami. Ważne żeby przetrwać pierwszy dzień, potem już pójdzie z górki. Bliżej końca i wiesz, ze dasz radę. To kwestia nastawienia i ułożenia sobie wszystkiego w głowie.
am1980
19 czerwca 2017, 12:34Dokładnie jest tak jak piszesz...powtarzam jak mantrę, że dam radę, że muszę, ze robię to dla zdrowia...zjadłam dzisiaj chia z mlekiem koksowym, trochę truskawek i malutkie jabłko i o dziwo na razie głodu nie czuję, ale dopiero południe...ale jestem pełna optymizmu zwłaszcza jak uda mi się przetrwać pierwszy dzień, bardzo dziękuję za doping...
liliana200
19 czerwca 2017, 12:38Mi by taka dobra dusza jak ty przydała by się tutaj na miejscu. Miała bym z kim pogadać i czasami też pomarudzić :DD Ale znów ktoś tak fajny mieszka daleko ode mnie ( ponoć tylko 350km ) Dasz radę!
am1980
19 czerwca 2017, 13:05Przecież wiesz, że chętnie bym Cię przygarnęła i to z całym dobytkiem...ty takie pyszności robisz...ale pewnie przy Tobie by nie schudła, a może wręcz odwrotnie skoro Tobie tak dobrze idzie, miałby mnie kto motywować i dopingować i mimo dużej odległości bardzo liczę na doping i mentalne wsparcie, wiesz mam wtedy poczucie że wstyd będzie ogłosić porażkę skoro tyle osób mnie wspierało, bardzo doceniam każde dobre słowo, buziaczki...
liliana200
19 czerwca 2017, 20:51Ja wiem, że TY dasz radę a jak się poddasz wsiadam w samochód i jadę zasadzić ci kopa w cztery litery :D. Haha z całym dobytkiem powiadasz....matko jedyna dobrze, że ty na diecie jesteś. Ja kocham gotować a największą radość sprawia mi to kiedy ktoś pochwali i zajada z takim apetytem, że aż mu się uszy trzęsą. Sama po sobie wiem, że bez wsparcia jest ciężko ale też wiem, że trzeba liczyć na siebie, mieć twardą dupę i mocną głowę i umieć się podnosić po każdej porażce.
am1980
19 czerwca 2017, 21:01Kocham Cię szczerze i na zabój, bardzo żałuję, że dzieli nas taka odległość...wiesz też mi brakuje takiej osoby, z którą mogłabym pogadać szczerze od serca, cieszę się że jesteś:)))
liliana200
19 czerwca 2017, 21:09Hahaha aż się zarumieniłam.... psyt.... ja ciebie też :P . Też strasznie żałuję ale ja tam twierdzę, że to tylko 350 km a nie drugi koniec świata. Się śmiej ale moja siostra twierdzi, że ja mieszkam na końcu świata bo nawet sklepu nie mam pod nosem tylko muszę zadylać rowerem lub samochodem, raptem 1,5 km i to jak dla mnie rzut beretem .
liliana200
19 czerwca 2017, 21:10Dobra bez takich wyznań bo nas ktoś tu za chwilę o nienormalne posądzi :PP kurde mi chyba słońce dzisiaj za mocno przygrzało....
am1980
19 czerwca 2017, 22:08Przy Twojej aktywności takie 1,5 km to pestka...myślę, że nikt nas nie posądzi o jakieś zboczenie, po prostu na palcach jednej ręki wyliczyłabym osoby z którym tak dobrze się konwersuje, a Ty jesteś na czele tej listy...szczerze...
liliana200
20 czerwca 2017, 12:28łoo naprawdę?.... Mnie tutaj niestety dużo osób zawiodło i nawet chciałam konto usunąć ale czasami jest mi lepiej wyrzucić tutaj z siebie wszystko niż dusić to w sobie i wychuchać w domu. A ja ci powiem, że mnie albo się polubi albo nie. Ja mam trudny charakter, potrafię być taką zrzędą i marudą, że gorszej świat nie widział ale tez jestem taka, że pomogę jak trzeba, nawet ostatnie gacie bym oddała byle by komuś dogodzić.
aniapa78
18 czerwca 2017, 20:36Trzymam kciuki! A dlaczego zdecydowałaś silną to? Ja nie dałabym radę bo jestem strasznym mięsożercą
am1980
18 czerwca 2017, 21:10A to nie mój pomysł, jedna z vitalijek podsunęła mi taką myśl...wiesz jakoś nie do końca jestem przekonana i tak jak pisałam boję się, że polegnę już jutro choć jedzonko mam już przygotowane, poza tym nie wyobrażam sobie ćwiczyć czy biegać o samych warzywach i pewnie popełnię jakieś odstępstwa, choć bardzo bym nie chciała zbytnio zbaczać w bok, bo wiesz jak to jest jak sobie człowiek zacznie folgować...można popłynąć, a poza tym chciałabym sprawdzić siebie czy dam radę, ja też lubię mięso i nie mam zamiaru z niego rezygnować ale tydzień może wytrzymam, dzięki w każdym bądź razie za doping;)))
NaDukanie
18 czerwca 2017, 20:15Dasz radę. Na YouTube pełno osób które tak żyją i mają się dobrze. Taki tydzień pomoże z pewnością oczyścić organizm :) Powodzenia i jedz na zdrowie
am1980
18 czerwca 2017, 20:22Bardzo dziękuję za dobre słowo, na ciebie zawsze można liczyć, mam nadzieję, że dam radę...kiedy lecicie do Grecji?
NaDukanie
19 czerwca 2017, 08:05W czwartek, a w piątek o 4 nad ranem tam będziemy. Już się nie mogę doczekać tego wschodu słońca jak będę na lotnisku :) Dzięki że pytasz ;)
am1980
19 czerwca 2017, 08:13mam nadzieję, że odezwiesz się od czasu do czasu i nie zapomnisz się całkowicie, a jak wrócisz pewnie po miesiącu to wiesz ja będę już kilka kg lżejsza i będę miała w końcu czym się pochwalić, 3maj się ciepło, na pewno jeszcze będziemy w kontakcie przed twoim urlopem.. ps. ja była, teraz z mężem nad naszym pięknym Bałtykiem, rejs promem do Szwecji i zero słońca, zimno i deszcz...dlatego nigdy urlopu w Polsce, prędzej trafię 'szóstkę" w lotka niż pogodę nad naszym morzem...
NaDukanie
19 czerwca 2017, 08:54W zeszłym roku mąż robił kurs na sternika w Gdyni. Była piękna pogoda. Tak piękna że napalilam się na urlop w Polsce. Cały urlop padał deszcz, może dwa dni słońca były ale tylko jeden taki ze można było na plaże iść. Cały urlop ratowała iście Polska atmosfera ;) i moja kochana szwagierka ;) Grzane wino na każdym spacerze i tańce w kurtkach. Było super... Niby. . Bo jak sobie przypomnę koszty tego przedsięwzięcia i ta pogodę to od ręki mnie to leczy z urlopu w Polsce ;)
NaDukanie
19 czerwca 2017, 08:55Przykro mi że miałaś taka smetna pogodę. Ale do urlopu na Cyprze czas szybko zleci ;) I pewnie ze się odezwę z Grecji, bo bycie tu to taka kontrola ;) nad samą sobą
am1980
19 czerwca 2017, 13:14Wiesz mnie nawet jakoś tak przykro z powodu pogody nie było, bo jechałam tam z nastawieniem, że nie będzie słońca i się nie napalał, choć w czwartek wieczorem wydawało się, że będzie piękna pogoda w piątek i bardzo żałowałam że kremu do opalania nie wzięłam, nie ma co było minęło a i tak fajnie spędziliśmy czas...
NaDukanie
19 czerwca 2017, 14:05I to najważniejsze, że czas spędzony był udany :) Ja za trzy godziny wychodzę z pracy i na balkon zasiadam a potem pakowanie :)
am1980
19 czerwca 2017, 14:16A ja o 15-ej wychodzę, ale mąż mnie poinformował, że ma dla mnie fajną trasę do biegania...ha ha ha, więc pewnie zjem banana po powrocie żebym nie padła po drodze i ruszam, siądę dopiero pewnie wieczorem...ja zawsze pakuje się dzień przed, jakoś nie umiem wcześniej się zorganizować...ale fajna adrenalina towarzyszy takiemu pakowaniu...niczego nie zapomnij!!!