Dzisiaj jedziemy do rodziny męża, jutro będzie tam pogrzeb :(. Mam nadzieję, że nie popłynę, bo powrotach od teściowej zawsze wracam 2 kg cięższa. Mam plan zadabać o rozsądne śniadanie i II śniadanie, żeby na uroczystym obiedzie zjeść rozsądnie, no zobaczymy co z tego wyjdzie.....
Ściskam wszystkich i gratuluję sukcesów, bo już wszystkie jesteśmy po ważeniach. Jeśli komuś się nie udało to głowa do góry grunt to nie poddać się mimo upadku i kontynuować, wg mnie to też jest sukces :)
Jedzenie:
Wczoraj jadłam znów prawie zgodnie z rozpiską. Pół kolacji wymieniłam na dwa daktyle (kalorycznie było to to samo :-)), mąż kupił takie wypasione z pestką, moje ulubione :-). Vitalia daktyli nie przewiduje, bo jak chciałam dodać potrawę z daktylem to się nie dało:).
Picie:
Woda, herbata - tu planuję lepiej zapisywać co było dokładnie
Ćwiczeń:
niestety brak.
wrigley
12 stycznia 2015, 15:30Najgorszy u nas problem jest na wyjazdach.Ja teraz w Toruniu tez nie trzymałam się idealnie diety bo i jak? Ale starałam się wybierać to co najbardziej zbliżone do dietkowej. Ale za to piłam dużo wody. Ty też dasz radę! Przykro mi z powodu z pogrzebu.
Mageena
11 stycznia 2015, 21:28Przykro mi z powodu pogrzebu :( . Widze,ze nasz ladny plan,jesli chodzi o jedzenie. Brawo.x