Mój mąż poszedł gdzies dzisiaj zaraz po śniadaniu. Coś tam powiedział i go nie było.Ja jak zwykle w soboty rano sprzątałam mieszkanie. Niedawno wrócił z kołyską do brzuszków,obciążnikami do fitnessu i gumą do cwiczen.Do tego kupił mi ksiazki Chodakowskiej "żebyś spaliła tłuszcz a nie mięśnie".Kiedy spytałam po co mi to wszystko,stwierdził,że najgorsza jest monotonia cwiczen i chciał mi to urozmaicic.Do tego oznajmił mi ze przechodzi na diete jakomśtam bo chce sie wyrzeźbic(ma 195 i wazy 87 kg wiec nie musi chudnac). Ma jakis sprzet z okresu nastoletniego."Ty bedziesz sie fitnesowac a ja bede wyciskał" stwierdził. Wieczorem idziemy na zakupy zywnosciowe.Dostałam liste produktow wraz z dieta. No i wybieramy sie po buty treningowe.Chyba jednak ten mój mąż mnie kocha;)