Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wyzwanie - poznajcie mnie inaczej


Cześć Kochani (dziewczyna)

Ponieważ martiniss! mnie wyzwała, no to podejmuję rękawicę :D Dla pełniejszego obrazu mojej skromnej osoby, poniżej zamieszczę Wam kilka ploteczek o mnie ;) Tylko pamiętajcie, nikomu ani słowa! :D:D:D

1) Kiedy byłam mała nie byłam typową dziewczynką, która bawi się lalkami, albo w dom. Od najmłodszych lat uwielbiałam bawić się klockami i żołnierzykami. Moja wielka miłość to budowanie zamków z klocków, albo toczenie wielkich bitew. Miałam żołnierzyki z czasów średniowiecznych - rycerzy na koniach. Inne serie to żołnierze z czasów II wojny światowej, marynarze, indianie i kowboje. Były ładniejsze, kolorowe figurki, ale także zwykłe lizakowce z kiosku. 

(zdjęcie z internetu)

Miałam też takie miniaturki żołnierzy wielkości około 1 cm. Och, jakie ja toczyłam bitwy! (smiech):p A do tego lepiłam z plasteliny rycerzy w zbrojach z czekoladowych sreberek  i wywoływałam u mojej Mamy palpitację serca wciskając namiętnie plastelinę w dywan i parkiet (smiech) Miałam na przykład taką wielką platformę z klocków PeBe, z których budowałam okręt piracki i nawet po rozłożeniu na części później potrafiłam ułożyć niemal identyczny. Maszty robiłam z bierek, do których plasteliną mocowałam nitki z kawałkami materiałów. A na okrętach oczywiście królowali piraci z plasteliny :p Gdy któryś okręt został zajęty przez królewskich rycerzy, to piraci szli na szafot... :D Dużo główek plastelinowych potem mi się gubiło w dywanie (smiech) W późniejszym okresie doszły klocki Lego oraz lepienie postaci z modeliny.

I wiecie co... ja jeszcze te żołnierzyki mam schowane :D:D:D I do tego wiem dobrze gdzie ;) Razem z figurkami zwierzątek, które też się w tamtych czasach namiętnie zbierało ;)

Aha, a na podwórku oczywiście zabawa w żołnierzy czy Indian była na porządku dziennym. Moje indiańskie imię to... Skacząca Puma (smiech) Howgh!


2) Miłość do rycerzy, żołnierzy, piratów i wielkiej przygody na zawsze została w moim sercu. Przez te zabawy wciągnęłam się w namiętne czytanie książek przygodowych. W mojej biblioteczce nadal znaleźć można wszystkie książki Karola Maya, czy Juliusza Verna. Była w latach 80-tych taka seria w kiosku Ruchu: "Biblioteka Podróży, Przygody i Sensacji". I ja namiętnie zbierałam wszystkie zeszyty i czytałam po wiele, naprawdę wiele razy. Mam je do dziś :D

(zdjęcia z internetu)

Po wielu latach do wyżej wspomnianej tematyki doszły książki fantasy i akcji, oraz historyczne.A w moich pokojach szafy się wręcz uginają od tomów i tomików ;)


3) Mimo zaczytywania się w milionach książek, zawsze znajdowałam czas na podwórkowe mecze w piłkę nożną. Później doszła jeszcze koszykówka i siatkówka, ale jednak piłka nożna była zawsze na pierwszym miejscu. A ponieważ od 7 roku życia byłam już okrąglutkim dzieckiem, idealnie nadawałam się na bramkarza :D Chyba dzięki temu wyćwiczyłam sobie refleks ;) Oczywiście kibicem sportowym pozostałam nadal i telewizor służy u mnie tylko do oglądania sportu :D


4) Zawsze byłam bardzo pilną uczennicą ;) I później to ode mnie się pożyczało notatki z zajęć ;) W czasach mojego dzieciństwa (lata 80-te) nie korzystało się ze zmazików, tylko albo drapało się kartkę żyletką, albo się wyrywało kartkę i przepisywało. Moje zeszyty zawsze były idealne :D A w liceum robiłam na lekcjach polskiego notatki, za to później w domu przepisywałam wszystko na czysto z dodatkowymi moimi opracowaniami ;) Mój zeszyt był wielkim hitem w klasie :PP

Na studiach mi się całkiem odmieniło 8):x(bomba)


5) Jako dziecko byłam bardzo chorowita i często łapałam przeziębienia. Za to w liceum byłam bardzo ambitna - przez 4 lata nie opuściłam ani jednego dnia zajęć :D W nagrodę dostałam "Małego Księcia" i musiałam przeżyć wywołanie na środek podczas końcowej akademii w szkole :p To był dramat... :D


6) Jeśli ktoś z Was pamięta okres PRL, to kojarzy, że muzyki było jak na lekarstwo. Jedynie czasem coś w Koncercie życzeń w telewizji puścili. A ja byłam głodna muzyki. Więc kiedy na początku lat 90-tych zalała nas muzyka zachodnia, stałam się wielką fanką popu ;) Trwało to jakieś 4-5 lat, kiedy zetknęłam się z muzyką mocno rockową i zakochałam się w latach 70-tych. Do teraz na mojej półce mogę znaleźć Deep Purple, Uriah Heep, czy Black Sabbath. A pop stał się dla mnie dalekim wspomnieniem. Później na studiach mieszkałam z ludźmi, którzy byli fanami metalu i osłuchałam się z tymi klimatami. Aż w końcu sama zaczęłam krążyć po internecie i zagłębiłam się w coraz cięższe odmiany :D Teraz słucham metalu, klasycznego rocka, rocka progresywnego, a także bluesa i jazzu. 


7) Jedną z moich nowych pasji jest w zasadzie powrót do dzieciństwa - puzzle :D Ostatnio parę pudełek układałam z wielką przyjemnością. I nieważne, że wieczorem niewiele widać - brałam komórkę i podświetlałam sobie dodatkowo każdego puzzla, żeby dostrzec różnice odcieni. I pal licho, że mam iść spać, albo poćwiczyć - kurcze, no jak mi zostało tylko 200 puzzli ułożyć, to przecież nie odpuszczę! :D Maniaczka :p


8) Pierwszy komputer kupiłam na studiach (koniec lat 90-tych) i poza zainteresowaniem samym komputerem i jego funkcjonowaniem pochłonęły mnie gry komputerowe. I chyba Was nie zdziwię, jeśli podam, że zaczęło się od rycerzy? :D Głównie moja pasja to gry strategiczne, RPG, MMORPG i RTS. Kupowałam pudełkowe wersje, ale też grałam w sieci. Na przykład: Starcraft, Warcraft, Baldur's Gate, Neverwinter Nights, Might&Magic, Age of Empires, Wiedźmin, Shayia, AION, Blade&Soul, Black Desert.

I... na tym się skończyło. Od kilku lat nie grałam w żadną grę.


9) Moi ulubieńcy:

  • cyfry: 3 i 9 :D Np. jako dziecko nie wzięłam 1 lub 2 cukierków, tylko 3 ;)
  • kolor: zielony, choć za czasów studenckich przeważał u mnie czarny ;) 
  • ubranie: powyciągana bluza i dżinsy ;)
  • danie obiadowe: gołąbki (zakochany)
  • danie świąteczne: karp panierowany <3
  • picie: woda mineralna bez gazu 
  • alkohol: nie przepadam. Mogę się napić, jak mnie coś najdzie, ale barek mam pełny i przez wiele miesięcy mogę go nawet nie otworzyć ;)
  • samochód: nie mam, chodzę na nogach.

I to by było chyba tyle na dzisiaj ;) Mam nadzieję, że pośmialiście się trochę, bo nie ukrywam, pisanie powyższego sprawiło mi wiele radości :D

Czy kogoś teraz wskazuję? Każdego, kto ma ochotę podzielić się ciekawostkami o sobie, a może małymi sekretami? Piszcie i dajcie innym trochę rozrywki :) Bo przecież nie tylko dietą się żyje, prawda? :D

Buziaki, ściskam Was mocno i życzę Wam dużo uśmiechu (pa)(kwiatek)

  • KochamBrodacza

    KochamBrodacza

    22 listopada 2018, 09:45

    Fajnie było poczytać :) Niektóre fakty zaskakujące :)

  • martiniss!

    martiniss!

    21 listopada 2018, 10:31

    Haha :D też jako dziecko sięgałam po względnie różne zabawki jak moje koleżanki. Uwielbiałam samochodziki wyścigowe (te małe metalowe). Tata z różnych wypraw do Francji nam (mnie i mojej siostrze) zwoził te cudeńka :) Mieliśmy nawet mały tor wyścigowy. Mnóstwo lego, głównie średniowiecze. Jako pierwsze takie już własne własne, poprosiłam o zamek ze smokiem (mały zameczek, ale smok iście nie "dziewczęcy") :D Potem piraci z kulawymi nogami itd. :) Na boisku też mnie ustawiali na bramkę :( wysoka, odrobinę większa jak reszta (gimnazjum) to niech stoi. Ale ja tego nienawidziłam. Nie lubię piłki i nie polubię. Za to siatkówka, koszykówka :) Lubię, choć celność mam do dupy, trafiam tylko jak nie celuję, a jak próbuję to wychodzi kicha (pewnie przez tę różną wadę wzroku). Alkohol - mam sentyment do likierów kawowych/kokosowych :D Jako dzieciuch podkradałam mamie zza witryny :D Oczywiście nie dużo, ale dalej bardzo lubię. Jako dorosła osoba polubiłam szampana. Wtedy czuję, że świętuję ;) Jakoś wódka czy whisky/brandy/itd. to nie moje klimaty. Jak mam się marszczyć (nos) przy piciu to po co to pić? By się upić? To wolę już lekkie buzowanie po winie czy właśnie szampanie. U mnie danie świąteczne to bezapelacyjnie - barszcz z domowymi uszkami. Tak! Tak! Tak! Cały rok bym jadła :D A cyfrę mam jedną - 26. Jeszcze w przedszkolu razem z moją przyjaciółką miewałyśmy różne sytuacje gdzie dana cyfra przynosiła nam "fart". Postanowiłyśmy zbadać tę tezę. Zakopałyśmy po jednym klapku w piaskownicy (była bardzo duża!), głęboko żeby nie było ;) Potem biegałyśmy, bawiłyśmy aż postanowiłyśmy odkopać nasze skarby, ale jak? Oczywiście odliczając kroki od wcześniej ustalonego miejsca. Mój był pod "26" (26 kroków). Jej pod 22 (prawie, bo kawałek dalej, ale zaliczyłyśmy). Od wtedy ta cyfra nabrała dla mnie magii ;) Nic w tym dziwnego to w końcu 2 x 13 :D :D Dzięki za ten wpis :)

    • Amas9

      Amas9

      21 listopada 2018, 17:12

      Oj tak, też pamiętam zbieranie samochodzików - w moim dzieciństwie to głównie resorówki Matchbox ;) U Ciebie musiała być świetna zabawa na torze :D A zamek na pewno był obłędny :D I ten smok! :D <3 Co do koszykówki, to ja zawsze miałam niezłą rękę i mimo krótkowzroczności jednak dobre oko ;) Chyba lubili mnie mieć w swojej drużynie, bo byłam wysoka i dość ciężko było mnie powstrzymać pod koszem (masa robi swoje) ;) Ja sama nie wiem czemu uwielbiam 9-tkę. Może dlatego, że dzieli się przez 3 i daje 3? ;) A 13-tka nie przynosi mi pecha, więc 26 też jest spoko :D Twoje opowieści pozwoliły mi zerknąć trochę na siebie :) Bardzo Ci dziękuję za Twój wpis, bo natchnęłaś mnie wspaniałym nastrojem :) Buziaki, miłego wieczoru :)

  • Joanna19651965

    Joanna19651965

    20 listopada 2018, 21:54

    Hi, hi ... jakbym w wielu miejscach czytała o sobie :-) I przy okazji otworzyło sie pudełko ze wspomnieniami. 1. Też nie byłam typową dziewczynką, lalkami się nie bawiłam - wolałam żołnierzyki (nie wiem gdzie są moje rodzicielka je "zachachmęciła"), łuki, proce, zabawę w rycerzy (mało nie wydłubałam oka mojej koleżance jataganem), indian, z koleżankami i kolegami bawiliśmy się w Kosmos 1999 demolując mieszkanie moich rodziców. 2. Książki czytałam nałogowo i wszystko co wpadło mi w łapy. Im grubsza książka, tym lepsza. May, Verne, Wernic, Fidler, Sienkiewicz (Potop w wieku 10 lat), Prus (Faraon przeczytany w jedną noc) i "2" z czytelnictwa w 4 klasie podstawowówki, bo za mało książek wypożyczyłam ze szkolnej biblioteki - po co miałam to robić mając olbrzymią bibliotekę w domu i kartę do biblioteki publicznej (nielegalną bo babci). 3. Co do sportu, to było trochę piłki możnej, ale przede wszystkim jazda konna, wrotki, łyżwy, narty zjazdowe, pływanie, rower, koszykówka i gimnastyka korekcyjna, bo miałam masakrycznie krzywy kręgosłup. I wszystko to mimo tego, że zawsze było mnie za dużo. Przez tak dużą aktywność byłam nieproporcjonalnie sprawna do swojej wagi - bez problemu biegałam na krótkie i średnie dystanse w zawodach szkolnych, z testu Pilicza miałam świetne wyniki, a skłony do pełnego położenia dłoni na podłodze robiłam bez najmniejszego problemu. 4. Zeszyty miałam tragiczne, bo wychodziłam z założenia, ze zeszyt jest dla mnie. Bazgrałam jak kura pazurem, ale ojciec mnie bronił, że nie będę pisarzem gminnym. Wyników w szkole nie miałam rewelacyjnych, bo nie wszystkiego chciało mi się uczyć. Z tego co mnie interesowało umiałam zagiąć nauczycieli. Żadnej klasy nie powtarzałam, na studia dostałam się w czasach, gdy były egzaminy wstępne i były 4 osoby na jedno miejsce. Dzisiaj jestem po habilitacji. 5. też byłam chorowita - moim słabym punktem były tzw. górne drogi oddechowe - rekord nieobecności w szkole i to w liceum to 6 tygodni. 6. Taaaa, za komuny wielkiego wyboru w muzyce nie było, więc poprzez szumy i trzaski słuchałam Radia Luksemburg i muzyki nagranej na kasety. Uwielbiałam Lady Pank, Republikę, Korę... 7. Puzzle zawsze i wszędzie! Najchętniej na podłodze, na środku dużego pokoju, na wyścigi z kotem kradnącym puzzle. 8. Pierwszy komputer 1991 z dyskiem 40 i Chiraiterem jako edytorem tekstów oraz drukarką igłówką. Gry mnie nie wciągnęły, ale buszowanie w sieci a i owszem. Od 1997 stałe łącze w domu, chociaż pierwsze maile pisałam w1992. 9. Ulubieńcy: - zwierzęta, gdyby nie rozsądek męża miałabym nieokreśloną liczbę wszelakich zwierzaku w mieszkaniu w bloku - ubrania - przede wszystkim spodnie; spódnia, sukienka od wielkiej okazji - kawa zawsze i w każdej ilości byle dobra z ekspresu lub fujka-plujka - alkohol - bardzo chętnie byle dobry - dobre wino, likier, nalewka, bimber ... - samochód - mam, uwielbiam prowadzić, chociaż prawo jazdy zrobiłam późno, bo miałam około 30. 10. Nie lubię: - gotować, dlatego robię obiady długodystansowe - nienawidzę prac domowych

    • Amas9

      Amas9

      20 listopada 2018, 22:35

      Rzeczywiście wiele nas łączy :) Wspomniałaś o Twoich zabawach, książkach, sportach, które i mnie nie są obce :) Dziękuję, że się ze mną podzieliłaś :) Tak szczerze mówiąc, to zwierzyniec u mnie w domu też zawsze był i będzie ;) Psy, koty, króliki, gołębie, nawet kury (a mieszkam w centrum miasta) ;) Tak, jak i dżungla kwiatowa ;) Oj, mogłabym wiele o sobie jeszcze napisać, ale ja lubię cyfrę 9, więc się mocno ograniczyłam do tej ilości punktów ;) Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę Ci miłego wieczoru :)

    • Joanna19651965

      Joanna19651965

      21 listopada 2018, 01:00

      W dzieciństwie miałam rybki, a o psa stoczyłam wieloletnie boje - padał argument, że nie będzie miał kto z nim wychodzić, bo ja w szkole, a rodzice w pracy. W końcu pojawiła się psica i była z nami 16 lat. Obecnie mamy kota, a właściwie kocicę znajdę, która jest z nami od 11 lat. Ja i syn chcielibyśmy więcej zwierzaków, ale mąż jest głosem rozsądku.

    • Amas9

      Amas9

      21 listopada 2018, 16:51

      Nie wyobrażam sobie życia bez zwierzaków ;) Ale to prawda, że nie każdy może sobie na nie pozwolić. Dlatego mimo wszystko dobrze rozumiem podejście Twojego męża :D Największy problem jest w wakacje, gdy trzeba się postarać o opiekę nad pozostawianymi zwierzaczkami. Ale jakoś u mnie zawsze się udawało ;)

    • Joanna19651965

      Joanna19651965

      21 listopada 2018, 21:18

      My po prostu zazwyczaj zabieramy futro ze sobą. Po prostu szukamy takich miejsc, gdzie zwierzaki są akceptowane. W zeszłe wakacje bez problemu przyjęli nas w hotelu (4*) w Bielawie, a na agroturystyce nigdy nie mieliśmy z tym kłopotu. Dopóki nie wyprowadzili nam się tacy fajni sąsiedzi, to zostawała w mieszkaniu, a oni do niej przychodzili. Tak robiliśmy przy krótkich wyjazdach typu 2-3 dni, bo kocica ewidentnie preferuje podróżowanie z nami.

    • Amas9

      Amas9

      21 listopada 2018, 21:33

      To fajnie, że masz taką możliwość, żeby kicię zabierać i nie grymasi przy tym :) Taki futrzak to skarb :) U mnie niestety za dużo zwierzyńca, ale jakoś daję radę się gdzieś wyrwać urlopowo raz na jakiś czas :) Pozdrawiam Cię serdecznie :)

    • Joanna19651965

      Joanna19651965

      22 listopada 2018, 02:25

      Tak, moja kocica jest zupełnie wyjątkowa. Znajda, która wsiadła mi do samochodu, która ma agresję -1, w swoich zachowaniach bardziej przypomina psa niż kota i woli jechać gdzieś z nami (nawet długo) niż zostać sama. Jest kotem totalnie bezstresowym - jak coś spadnie i jest hałas, to biegnie sprawdzić co się stało. W nowym miejscu obwąchuje wszystkie kąty i zachowuje się jakby mieszkała tam "od zawsze". Pozdrawiam serdecznie.

  • Magiczna_Niewiasta

    Magiczna_Niewiasta

    20 listopada 2018, 21:17

    Miałam też żołnierzyki, podczas jednej z powodzi w ogródkowej piaskownicy ponad połowa zaginęła w akcji :) Chyba też się zorganizuje do takiego wpisu :)

    • Amas9

      Amas9

      20 listopada 2018, 22:19

      Oooo, koniecznie napisz coś więcej w swoim pamiętniku, chętnie poczytam :) Widzę, że mogłybyśmy niejedną bitwę stoczyć w dzieciństwie ;) Piaskownica to też był mój raj ;) Radosnego wieczoru Ci życzę, buziaki :)

  • MagiaMagia

    MagiaMagia

    20 listopada 2018, 20:01

    Patrz: dorastalam w podobnym okresie i jakos nie kojarze tych serii. Bylam uzalezniona od budowania z klockow wszelakich i tworzenia makiet #D z papieru wiec nic poza tym sie nie liczylo ;)

    • Amas9

      Amas9

      20 listopada 2018, 20:19

      Ja z papieru stosunkowo niewiele układałam, choć pamiętam, jak kupowałam Małego Modelarza i sklejałam okręty lub samoloty :) Ale ja bardziej jednak klocki męczyłam. Mogłam je układać sama, albo z innymi dziećmi. A jak byłam sama, to rodzice nie musieli się o mnie martwić - zawsze potrafiłam się zająć układaniem i żyć w świecie z mojej wyobraźni :) Miło powspominać :) Przyjemnych wspomnień Tobie życzę :)