Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
potrzebna nowa strategia......



dziewczyny, moje "odchudzanie się" to jedno wielkie okłamywanie samej siebie, jestem bardziej na diecie stabilizacyjnej ( kurde, do końca życia będę już tak mało mogła zjeść?? :( ) niż redukcyjnej.

tak jak się spodziewalam (choć właściwie liczyłam że tym razem się uda, bo nie zjadłam dużo podczas weekendu) waga dziś (wtorek) pokazuje 82,4 kg. Więc wczoraj bankowo była dużo wyższa (ok 83), tym bardziej że w dniu wczorajszym biegałam przez dobre 5-6 godzin po sklepach, mało zjadłam (ok 1000kcal) i na pewno wczorajszy dzień miał wpływ na redukcję wagi w dniu dzisiejszym.

jeśli mowa o sklepach... tak się załamałam.. na prawdę chciałam coś sobie kupić na lato, bo nie mam absolutnie nic prócz kilku T-shirtów z lumpeksu i dresowych spodenek 3/4 (są z lycrą więc pasują..)..... I jedyne na co wydałam pieniądze były bilety na pociąg i komunikację miejską :( :( :(  Załamałam się :( przymierzyłam ze 20 par jeansów w rozmiarach 44 i 46 !!! matko boska, rozumiecie?? 46!!! I żadne nie pasowały :( :( :( to samo ze spodenkami krótkimi, wszystkie się zatrzymywały na udach..... a spodnie tzw rybaczki, wszystke zatrzymywały się na moich obleśnych grubych 46 centymetrowo obwodowych łydkach :( z tego samego powodu nie dałam rady się zmieścić w żadne jeansy :( wszystkie były za ciasne jak nie w udach to ( najczęściej) w łydkach, a jak już jakimś cudem w nie wlazłam, to wyglądały jak tandetne legginsy krzywo skrojone :( to chyba dlatego że moje ciało jest strasznie nieproporcjonalne - ramiona piersi i brzuch osoby ważącej 75 kilo, pupa i uda osoby ważącej 87-90 kilo i łydki osoby ważącej ok 120 kilo :( :( po prostu dramat, chciało mi się wyć, i to tam postanowilam, że zastosuję zakazaną kurację - czyli tygodniową głodówkę :( mam na to ogromną ochotę, niestety z głodu boli mnie w okolicy klatki piersiowej i jest to wysoce niekomfortowe uczucie... 

Dlatego muszę zacząć mysleć o zmianie strategii, ta którą teraz praktykuję nijak się nie sprawdza......

i cóż to wymysliłam....
- zmniejszam ilość posiłków z 5 do 4 lub nawet 3 jeśli organizm się nie zbuntuje;
- piaty posiłek zastępuję godzinką ćwiczeń;
- zmuszę się, zaprę pod jakąś karą (nie wiem jeszcze jaką) aby NIE PODJADAĆ NIC A NIC MIĘDZY POSIŁKAMI  i nie jeść nic PO 20.00!! - ooo, taki dzień, gdy wytrwam bez podjadania i niejedzenia po 20.00 nagrodzę dwuzłotówką w skarbonce na poczet nowych ciuszków...
- ostatni posilek z godziny 20.00 przenieść na max 19.00 ( o 20 organizm już odmawia posłuszeństwa i nie chce mu się trawić, więc jedząc o 20 troche go obciążam....)
- oderwać się od Vitalii, bo za długo tu przesiaduję, i inne rzeczy idą na bok, podczas gdy siedzę godzinami przed monitorem grrr..... Vitalia raz na tydzien :/ 

przetestuję zobaczę czy tak wytrwam (i czy nie będzie to tylko słomiany zapał, tak często u mnie spotykany). Najgorsze będą ćwiczenia, bo szczerze - lenia w D mam... Ale jestem już tak gruba, tak ohydnie otłuszczone mam ciało, że po prostu nie chcę już na to patrzeć.

i postanowione: po uzyskaniu i utrzymaniu wagi na poziomie 65-70 kg (stabilizacja i modelowanie ćwiczeniami minimum 6 miesięcy, łącznie z masażami wyszczuplającymi i zabiegami kosmetycznymi, liczę też może na pomoc fachowca - trenera) - jeżeli nadal nie będę się mieściła w kozaki i z ogromnym trudem bedę kupowala te przeznaczone do noszenia w nich jeansów ( a ja nadal ich nie będę mogła dopiąć - już tak miałam jak ważyłam 65 kilo;/) to postanowione: LIPOSUKCJA ŁYDEK I KOLAN. Nie będę się męczyla całe życie - nie akceptując tej części ciała. koniec i kropka. Dam im szansę, ale jeśli inne metody zawiodą - idę pod nóż.