Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Piątka w środku, odwodnienie i marszo-biegi z
synem


Piątki z przodu to raczej wolę nie doczekać, bo wtedy to bym już za pewne umarł na anoreksję  Nie wyobrażam sobie siebie w takiej wadze. Chyba bym został na starość skoczkiem narciarskim a nie belfrem
Dziś po raz pierwszy ujrzałem piątkę w środku, czyli 95.9 kg. Jednak wpisałem sobie wagę o 600 gr cięższą, gdyż nie uzupełniłem wystarczająco płynów po wczorajszym bieganiu. Świadczy o tym dzisiejsze pragnienie i suchość w ustach oraz kolor moczu, który powinien być co najwyżej słomkowy. Dlatego przez cały dzisiejszy dzień uzupełniam płyny, a tu nie wystarczy  tylko się napić. Trzeba to robić umiejętnie. Jeżeli załóżmy, wypijemy  l l wody mineralnej  zbyt szybko, nie nawodnimy się, to sama woda szybko przez nas "przeleci" i wyląduje w postaci moczu w pęcherzu. Żeby się dobrze nawodnić, należy pić powoli po 0.5 szklanki nie częściej niż co 0.5 h, a najlepiej co 1 h. Samo nawodnienie nie wystarczy, gdyż czytałem ostatnio wypowiedź jakiegoś urologa, że częste wizyty w toalecie to również znaczna strata soli mineralnych, których brak powoduje w nas napady zmęczenia. Oczywiście część z tych soli znajduje się w samej wodzie, ale nie wszystkie i dobrze jest zapewnić organizmowi równowagę. Myślę, że przy naszych bogatych w owoce i warzywach diecie, nie ma z tym większego problemu, jednak warto o tym pamiętać.
Przy okazji, pochwalę się, że razem ze mną odchudza się mój najmłodszy syn. Jest w wieku 8 lat, ma ok 15 kg nadwagę i nie ma takiej świadomości własnego ciała i wpływu swojego wyglądu na sferę psychologiczną a nawet psychiczną. Tym bardziej doceniam jego starania, bo w przeciwieństwie do mnie, nie zje niczego po kolacji i nie przepuści mi żebym go nie zabrał codziennie na stadion. Chudnie 2 x mniej, ale proporcjonalnie tyle samo, gdyż przecież waży połowę mniej. Zmuszony jestem na codzienne marszo-biegi i wysłuchiwanie wirtualnych opowieści rodem z Mine Craft. Z drugiej jednak strony są to przecież niezapomniane chwile sam na sam ojca z synem.
PS u mnie w Goleniowie od dwóch dni sypie śnieg. Nie wykluczone, że dziś buty biegowe zamienię na buty do nart biegowych.

Pozdrawiam!



Internetowe Dzienniki Biegowe
  • agsiag

    agsiag

    23 lutego 2013, 23:32

    Mąż mój prawie 20 lat temu ważył 56kg przy wzroście 182cm. Jak patrzę na stare zdjęcie, widzę Adama Małysza, tylko takiego wymizerniałego. A najwięcej ważył dwa lata temu: 98kg. Był ogromnie dumny ze swojego brzucha. Pewnie dlatego, że dla niego zbyt długo problemem była niedowaga. Teraz waży jakieś 86kg. I skubany, wystarczy, że trzy dni nie doje i już trzy kilo mniej.

  • ewusha

    ewusha

    20 lutego 2013, 19:44

    Ha,ha, mój syn, też lat 8, oczywiście aktywnie uczestniczy w mich ćwiczeniach z Jillian. Ciągle gada, co mnie czasem doprowadza do szału, ale niech ćwiczy. Nadwagi nie ma, ale trochę treningu nie zawadzi, tym bardziej, że ani ja , ani mąż do chudych nie należymy. Z tą wodą to bezwiednie robię prawidłowo, o i to pocieszające!

  • Niecierpliwa1980

    Niecierpliwa1980

    20 lutego 2013, 17:23

    Nad morzem tez sypnęło ..brrr .Moja córka też jest niezłym motywatorem.Przy takich "trenerach" to siara upaść z sił :-)