Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
nie lubię jak przyjeżdża do mnie mój chłopak


bardzo nie lubię... bo z nim się tak dobrze szamie pizzę, sączy despy.... i jeszcze ciasteczka do filmu.... a najśmieszniejsze jest to, że ON się odchudza, bo musi i CHUDNIE. Nawet wczoraj robił siłkę u mnie w domu... wiecie drążek, pompki, takie tam... i na mnie krzyczał, bo kazałam mu robić pompki ze mną na plecach. POWIEDZIAŁ, ŻE JESTEM ZA GRUBA!!!!!!!!!!!!!!!! ale potem w sumie doszliśmy do wspólnego wniosku, że to jednak on jest zwyczajnie za słaby :D 

podsumowując - jest KOCHANY i całkiem zabawny, ale jakimś okrutnym cudem sprzyja pochłanianiu okrutnych kalorii. a przez to, że nadal jestem w opcji "chora anna nie wychodzi z domu" no i przecież nie ćwiczy, bo chora.... to ta pizza to chyba zostanie mi w brzusiu na jutrzejsze śniadanie. ech, nigdy więcej! 



jutro się nie ważę. może w środę:D


muszę zacząć się ruszać.... echhh... 


Nie porzucaj nadzieje
jakoć się kolwiek dzieje:)

cytując klasyka.



xoxo, 
aneczka.



ALBO SIĘ MA WYMÓWKI
ALBO SIĘ MA WYNIKI.
kropka
  • Mazien

    Mazien

    10 lutego 2014, 16:48

    Dobra puenta! :D

  • Wookypooky

    Wookypooky

    9 lutego 2014, 18:13

    Ach Aneczko, fajnie, że Cię motywuje, uwierz, to zbawienne. Mój mnie ciągle demotywuje. Mówi- schudłaś już tyle i tyle, po co Ci więcej? Przez co zastanawiam się coraz częściej czy nie jest fiterem :D