Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Jakoś idzie :)


Nooo nie :D trzeci raz pisze tego posta bo moj komputer dziś sie chyba ze mną droczy i co chwila kasuje mi wszystko :D a już mialam dodawac moje wielkie, szczere przemyslenia na temat tego co sie u mnie dzieje :D ale juz zwątpiłam- moze następnym razem napisze więcej :D

Ogólnie chodziło o to, że odkryłam w sobie chyba delikatne uzależnienie od ćwiczeń :D wiecie, już teraz sobie nie wyobrazam nie pocwiczyc dziennie chociaz podstawowych rzeczy, chociaz ja caly czas twardo trzymam się mel b i skalpela,  które swoją drogą wczoraj robilam o 1 w nocy, dlatego ze wczesniej nie moglam sie oderwac bo uczylam sie na wazne kolokwium :D Zauwazylam ze dosłownie nie moge sie doczekac pory kiedy wreszcie sobie pocwicze i rozciągne moje zastane ciałko na dywaniku :D wczoraj mialam calkowicie dość wszystkiego, byłam wypompowana ale czekalam na moment luuuzuu i tego kiedy wreszcie sie troszke zmęczę fizycznie a nie tylko umysłowo :D oczywiscie niech to nie zabrzmi jakbym traktowala cwiczenia jako ucieczkę od nauki itd :D bo owszem to mila przerwa w takich obowiazkach, ale przede wszystkim to meeega frajda i zajęcie na ktore zawsze znajde czas dosłownie w nocy i północy :D nigdy nie sądziłam ze tak polubie cwiczenia, szczegolnie takie wykonywane w domu, bo po pierwsze- zawsze trudniej sie do nich samemu zmuszac, wiadomo w grupie, w klubie fitness czy coś, zawsze raźniej, po drugie myslalam ze jak dojdzie mi obowiazek szkoly itd sporo nauki to nie bedzie mi sie juz chcialo niczego pilnowac tak jak to było do tej pory, a jednak na razie jakos to godze :)  baaaaaa ćwiczenia dają mi wiele energii, zuplenie inaczej zaczynam sie czuć, dodatkową motywacją są te zmieniające sie wymiary i waga :):)


Jeśli chodzi o jedzenie, też staram sie jakos pilnowac chociaz nie powiem, że się głodzę :):) jem mniej, oczywiscie zdecydowanie unikam bialego pieczywa, ziemniaków, czasem podjadam sobie cukiereczka z choinki, ale to jeden dziennie wiec chyba niewielki grzeszek :D pije caly czas duuuzo wody, ciągle mam ją przy sobie :) oczywiscie to żadna dieta, więcej uwagi staram sie caly czas skupiać na tym zeby sie nie przejadac na siłę, zeby jeść tylko tyle ile mi potrzeba i zeby spalać to wszystko w miare możliwosci wszelkimi sposobami sportowymi :)


Na uczelni zaczyna się robić powoli młynek ale mam nadzieje ze utrzymam się w moich postanowieniach :) aaajjj wpis miał być zdecydowanie ciekawszy, ale przez to kasowanie aż straciłam wenę i będzie tylko tyle, czyli moje tradycyjne smuty  :D  
 
Czas ruszyć dupeczkę moje drogie Panie :):) idę chyba  poćwiczyć, zebym znowu nie tłukła się po pokoju w środku nocy :D   


 Baaaaajoooooo :):):)
  • marmelade

    marmelade

    17 stycznia 2013, 00:34

    Zawszee przychodzi taki moment, kiedy nagle kilogramy lecą, a potem znowu stoją - ja tak miałam na poczatku, o ile dobrze pamiętam i potem się wkurzałam, że waga stoi (ale wtedy się też nieco rozleniwiłam, więc moja wina ;) A że za dużo od siebie wymagam? Możliwe. Ale nigdy nie jest idealnie, prawda? My, baby, chyba już tak mamy ;) A wieszak - w życiu! Boję się anoreksji a wystające kości mnie przerażają! Lubię fajne kształty, ale chciałabym po prostu wyglądać... DOBRZE. Ale postaram się przystopować, bo faktycznie jeszcze w coś się wkręcę! Poszukam w wolnej chwili aparatu, bo faktycznie mam problem z obiektywną oceną. Tylko przez te egzaminy tak mało czasu, ledwo człowiek zdąży zajrzeć, a nie zawsze szybko odpisać, ech ;) a tobie tez powodzenia, bo czytam, ze tez sajgon sie zaczyna