Coś mnie rozbiera . A wszystko przez to, że ludzie łażą do pracy zakatarzeni, kaszlący i rozsiewają choróbska dookoła. Spałam dziś do 16, a czuję się jakbym wcale się nie kładła. Łeb jak bania, gardło boli. Fuj! Nawet apetyt straciłam (to dobrze) i chęć do ćwiczeń (to źle). Mam nadzieję, że do jutra mi przejdzie, bo mi się cała dieta rozjedzie przy takim samopoczuciu. Szkoda, że nie będę mogła się kurować w nocy we własnym łóżku, ale robota wzywa
P.S. Na dziś plan posiłków zawiesiłam. Jem kilka razy, mało kaloryczne rzeczy, ale to ma niewiele wspólnego ze zbilansowaną dietą. Po prostu nie mam siły pichcić. I kropka. Byle waga w sobotę pokazała te upragnione 56,4 kg.